Halka, Carnegie i polonijne media

15 listopada, 2008

Właściwie to nie miałem planów, aby pisać ten artykuł, ale stało się coś, co przyniosło mi, jako producentowi tego koncertu sporą satysfakcję z jednej, a smutne refleksje z drugiej strony. Zostawię to na koniec.

Zawsze zastanawiało mnie, jak to się dzieje, że Andrzej Gołota najczęściej bywa na pierwszej stronie takich gazet, jak Nowy Dziennik, nie wspominając o Super Expressie. Kilka dni temu, szczycący się mianem najbardziej opiniotwórczego (taki polonijny New York Time’s), Nowy Dziennik zamieścił zdjęcie na pół strony, leżącego na macie ringu osiłka o nieprzytomnych oczach, a w tekście na resztę strony informacja, że na owych „deskach ringu” znalazł się już w trzeciej sekundzie pierwszej rundy, a do drugiej nie wyszedł. Nie czytałem dalej, konkludując, że po prostu nawiał, jak w walce z Tysonem. Pani zza lady skomentowała, że dzisiaj jeszcze nikt tego (tu wskazała na gazetę) nie kupił, – jakoś ludzie nie interesują się leżącym bokserem-zaśmiała się serdecznie, acz z ironią. Nowy Dziennik idzie w ślady tabloidów i „ku pokrzepieniu serc” rodaków wali w oczy zdjęciem pokonanego w trzeciej sekundzie niedoszłego mistrza świata. Nigdy nie dostali się na pierwszą stronę tej „ekskluzywnej” gazety tacy artyści, jak Piotr Paleczny, Józef Stompel, Beata Bilińska, Jacek Zganiacz, Anna Kostrzyńska, Mariusz Kwiecień, Piotr Beczała, Ewa Podleś, Jadwiga Rappe, Adam Zdunikowski. Prawie wszyscy występowali w moich koncertach. Nie mają śladu, że polonijna prasa była nimi zainteresowana, aż tak wielce.

W ostatnim czasie mieliśmy serię pt: „Spacer z Dańcem po Greenpoincie”, „Andrzej Gołota w {jakiejś tam} restauracji”. Niedawno „Pudzianowski rozdaje autografy na ulicach Greenpointu”.

Miałbym to wszystko w nosie, ale zadzwonił ktoś z widzów i powiedział mniej więcej: Panie Januszu, czy pan widział notatkę w Nowym Dzienniku? Myślałem, że mnie szlag trafi. Jedna dziesiąta strony – malutkie zdjęcie i jeszcze mniejszy tekst, a na całej reszcie strony o gównach z oczyszczalni ścieków na Greenpoincie. (adres, nazwisko, telefon, numer kołnierzyka, numer butów zainteresowanego kullturą „donosiciela” są u mnie.) I tak rzeczywiście było; małe zdjęcie z Carnegie, króciutki tekst, a nad tym górowało dokładnie na pół strony zdjęcie kloaki miejskiej (o dziwnie kosmicznej architekturze i długa rozprawa na temat „co też za dziwny dźwięk wydobywa się z tegoż kultowego miejsca?” Otóż, wyjaśniam:

Na trzy tygodnie przed koncertem „Halka w Carnegie Hall” wysłałem do Nowego Dziennika obszerną informację, potem rozmawiałem z naczelnym, skądinąd moim znajomym. Artykuł o koncercie ukazał się głęboko wewnątrz numeru na…dwa dni przed koncertem. Naczelny dostał ode mnie dwa bilety, powiedział, że jestem cudowny i…nie przyszedł. Nie wysłał też nikogo, kto mógłby o polskich, znakomitych artystach cokolwiek napisać, – niechby mieli w swoich życiorysach, to przecież pomaga w ich karierach. Dyżurny krytyk, tegoż samego pisma, dokładnie na miesiąc przed koncertem słyszał Annę Kostrzyńską, gdy śpiewała w kościele, na ślubie polsko-amerykańskiej pary. Powiedział mi zaraz potem: „Wiesz, ta Kostrzyńska całkiem dobrze brzmi”. Zapraszam cię zatem na koncert-zaproponowałem. Będziesz potrzebował bilety? Nie, – odparł. Skądinąd wiem, że ma wejście, jako krytyk, więc nie rozwijałem tematu. Będziesz? – zapytałem, szukając potwierdzenia. Tak, – zapewnił. Ale…nie przyszedł.

Rachunek za reklamy w Nowym Dzienniku przyszedł bardzo punktualnie, zaraz po koncercie, a dwa dni potem ukazała się wspomniana wyżej, króciutka notka, z małym zdjęciem, która, jak przystało na kronikarskie pismo informowała, że odbył się taki koncert, a udział w nim wzięli tacy i tacy artyści. Stało się tak dlatego tylko, że fotografik, który „obsługiwał” koncert wysłał kilka zdjęć do redakcji, więc cóż szkodzi odfajkować, że coś tam się działo polskiego w Carnegie. Poświęcono na to rzeczywiście kilkanaście centymetrów kwadratowych. Żeby było śmiesznie, w dzisiejszym, weekendowym numerze na pierwszej stronie bije tytuł o „Polonijnym kabaretonie” (no, ale jednym z kabareciarzy jest przecież dziennikarz tamże pracujący…)

Nie wysłał również nikogo mój ulubiony Kurier Plus, choć dostał cztery bilety. Nie wiem co o tym mysleć. Jestem Kurierowi ogromnie wdzięczny za opublikowanie obszernego wywiadu, rozpoczętego na pierwszej stronie tego całkowicie nie-tabloidowego tygodnika. Tylko szkoda…no, trudno. Po prostu jestem rozczarowany w imieniu artystów. Mnie na tym nie zależy,- znam swoją wartość i mam to w głęboko w tylnej kieszeni, czy piszą o moich koncertach, czy nie. Żal mi artystów, bo w nowojorskiej dżungli takie sprawy, jak recenzje są dla nich olbrzymią wartością.

Dziękuję Dwutygodnikowi Polonijnemu za zamieszczenie kompletnie darmowej reklamy i oddelegowanie dziennikarki, oraz za artykuł z dwoma, kolorowymi zdjęciami.

Dziękuję telewizji US Polsat, za reklamy po wielce dyskantowych cenach i oddelegowanie kamerzysty, oraz za trzyminutową, dozwoloną w ramach praw autorskich Carnegie Hall migawkę na antenie,  po koncercie. Ponadto dziękuję najserdeczniej, w imieniu artystów za przygotowanie dla nich filmików z koncertu, co bedą mieli na wieczną rzeczy pamiątkę.

Dziękuję Panu Wojciechowi Kubikowi za znakomite zdjęcia, z których cieszą się najbardziej -kto?- oczywiście Artyści.

Zatem: jeśli jest wola – jest i wykonanie.

A teraz ciekawostka zapowiedziana na początku:

Ekskluzywny kwartalnik muzyczny „The New York Concert Review” (Nowojorski przegląd koncertowy) poinformował mnie, że recenzja z koncertu ukaże się w ostatnim numerze bieżącego roku.

Jak mówią starożytni Rosjanie: no comments.

1 Komentarz do “Halka, Carnegie i polonijne media”

  1. redakcja 2TP- 20 lis 2008 o 3:43 pm

    Szanowny Panie Januszu,

    koncert byl znakomity, a wiemy o tym od naszej reporterki, ktora byla na koncercie i nie szczedzila slow zachwytu. Ubolewamy, ze nie moglismy stawic sie w liczniejszym gronie.

    Wszystkim artystom naleza sie wielkie slowa uznania. To uznanie nalezy sie rowniez Panu, a moze przede wszystkim Panu, ktory ten wspanialy koncert zorganizowal.

    Panie Januszu, az strach pomyslec jacy bylibysmy ubodzy duchowo, gdyby nie tacy ludzie jak Pan.

    Serdecznie Pana pozdrawiamy zyczac dalszych sukcesow
    w promowaniu polskiej kultury w Ameryce,

    redakcja 2Tygodnika Polonijnego
    na czele z red. naczelna Barbara Aleksandrowicz

    PS.
    Relacja z koncertu znajduje sie rowniez na naszych stronach internetowych http://www.2tygodnikpolonijny.com .

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz