Byłym Prezydentom RP bekło się… demokracją

18 maja, 2007

„Grabarze Polskiej Nadziei”, to tytuł ostatniej książki Henryka Pająka, człowieka o niepodważalnie wysokiej pozycji pośród tych, którzy ujawniają prawdę i obnażają podłości twórców III-ej Rzeczpospolitej, oraz ich protoplastów z okresu Polski „komunistycznej”. Na okładce tego dzieła Henryk Pająk umieścił zdjęcia Jaruzelskiego, Wałęsy i Kwaśniewskiego. Zdjęcia są w osobnych ramkach. Wiemy, że twórca Solidarności do grabarzy musiał zostać zaliczony, bo przyzwalał na działania, które grzebały polskie nadzieje. Grzebały tak skutecznie, że odgrzebanie ich teraz przynosi ból wszystkim, jest odbierane, jako gry polityczne, polowanie na czarownice, itp. 17 maja, 2007 powinien być zapamiętany przez polskie społeczeństwo, jako dzień, w którym dwóch, spośród trzech „grabarzy” z okładki książki, rozdzielonych ramką, połączyło się w uściskach dłoni i współnych wypowiedziach opluwających obecną ekipę rządową. Musi dziwić fakt, że szacowna instytucja naukowa – Uniwersytet Warszawski,- udziela swoich zacnych pomieszczeń tak płytkim celom, jak też facetowi, który niegdyś zakpił sobie z wyższej uczelni, w której nie udało mu się obronić pracy magisterskiej (jeśli ją w ogóle napisał…).

Olechowski, to w tym towarzystwie pionek, który nie będzie miał żadnego znaczenia, a jak go górale zaczną przepytywać na temat wyciętych lasów, to utopi sie kompletnie. Zresztą żaden z sygnatariuszy końcowego „oświadczenia” znaczenia mieć nie będzie, choćby dlatego, że wybrali banalnie głupi temat: „obrona zagrożonej demokracji”. Przypomnijmy, jak Lech Wałęsa zmieniał swoich współpracowników tylko dlatego, że odważali się mieć inne zdanie. Przypomnijmy sobie jego słynne powiedzenie: „miała być demokracja, a tu każdy chce mieć coś do powiedzenia”. Przypomnijmy sobie, jak z demokracji zakpił sobie Kwaśniewski: „mogę (przed Komisją Śledczą) zaśpiewać, zatańczyć…tylko po co?”  Uznał, że jest ponad prawem, ponad demokracją i oczywiście nie stanął przed komisją. Dziś, gdy Kaczyńscy dobierają się do skóry panom z przeszłości trzeba koniecznie coś zrobić. Najlepiej ich opluć i uszykować jakąś trzecią siłę. Tak, to oni – Kwaśniewski, Wałęsa i im podobni, nie pomijając Geremka osłabiają Polskę najbardziej, kontynuują role grabarzy w obronie własnych skór, oczerniają Polskę na zewnątrz, działają absolutnie anty-polsko. Należą do najbogatszych i najlepiej ustawionych ludzi w Polsce, mają zapewnione wysokie, poselskie i przezydenckie pensje do końca życia. Czego jest im jeszcze mało? Czego im brakuje? Są tylko dwa wytłumaczenia:

1 – zachorowali na władzę i to tak ciężko, że muszą o nią walczyć…by osiągnąć  ją ponownie (?)

2 – boją się działań Kaczyńskich do tego stopnia, że muszą coś wymyśleć, aby temu zapobiec. 
 

Gdyby punkt 1-y miał być jakimś tłumaczeniem, to Kwaśniewskiego trzeba by uznać za skończonego durnia, jeśli sądzi on, że Wałęsa pozwoli mu na władzę, ale też Wałęsę trzeba by uznać za durnia skończonego, jeśli ten uważa, że Kwaśniewski zgodzi się na jego dominację. Oto, za burtą politycznego okrętu spotkało się dwóch topiących się polityków, wspieranych przez trzeciego, który już był prawie pod wodą. Jeszcze nie tak dawno jeden drugiemu, a szczególnie Elektryk, nie miał ochoty nawet nogi podać na przywitanie. Śmierć polskiego Papieża wykorzystali, jako moment do połączenia ich zwaśnionych relacji. Co za kpina z Papieża, co za kpina z tej bolesnej chwili. Wałęsie pewnie w przypływie miłosnych uczuć do swojego odwiecznego wroga (jeśli nim Kwaśniewski kiedykolwiek był, bo teraz zaczyna to być mocno wątpliwe), wydawało się, że w tym miłosierdziu będzie większy, niż Papież. Uścisnęli sobie ręce na Placu Św. Piotra, a potem były wałęsowe ogrody, huczne urodziny, gdzie towarzysze z „solidarnościowego placu boju” poszli w odstawkę, zaś stół pod wiatą Lechu okupował z najbliższym otoczeniem swojego wielce szacownego gościa – Kwaśniewskiego. I takie dwa kameleony podjęły debatę o potrzebie obrony demokracji w naszej biednej, toczonej chorobą głupoty, Ojczyznie. A jeśli punkt 2-gi miałby być tłumaczeniem…? Też możliwe, tylko akurat znalazł się na lewicy jeszcze jeden kameleon; Oleksy, najpierw czlonek czerwonej elity, potem straszkiwie 'zjechal’ kumpli  nomenklatury, a teraz nagle zpomnial o czym gadał z Guzowatym; nagle nie pamięta, czy w ogóle gadał, nagle nie wie, czy Kwaśniewski może się wytłumaczyć ze swojego majątku, czy nie. A Guzowaty akurat teraz oświadczył, że w Polsce jest grupa, która trzyma się dobrze, trzyma się razem, stawia się ponad wszystkich i dąży bezustannie do władzy…  Jakiej demokracji bronić chce Aleksander Kwaśniewski? To proste – jego „demokrację” poznaliśmy, gdy dochodził do władzy i potem, gdy żarł z państwowego żłobu. Oto czternaście punktów, w/g których były prezydent III RP realizował „swoją demokrację”, – podaję za profesorem M. J. Chodakiewiczem:
 

1.  Kiedy przeciętne zarobki w Polsce wynosiły 200 dolarów (1995), Kwaśniewski „zapomniał” przy rozliczeniach podatkowych o tym, że jego żona, Jolanta zarobiła na akcjach firmy ubezpieczeniowej…15 tysięcy dolarów.
 

2.  W tym samym roku – krzywoprzysięstwo przed państwową komisją wyborczą. Zaprzecza też swoim powiązaniom z komunistyczną, tajną policją, no i kłamie, że otrzymał tytuł magistra.
 

3.  pod koniec tegoż, 1995 roku, po wprowadzeniu się do Pałacu Prezydenckiego (na koszt społeczeństwa), wynajmuje swoje mieszkanie swojemu przyjacielowi W. Wapińskiemu, skazanemu za handel narkotykami, nielegalne posiadanie broni, posługiwanie się fałszywym paszportem, a wreszcie uwikłanemu w malwersacje dotyczące państwowych funduszy (30 mln. dolarów), uzyskanych za pośrednictwem właśnie Aleksandra Kwaśniewskiego na fabrykę osocza, która nigdy nie została wybudowana! A szpitale będą strajkować…
 

4.  1996 – w Puszczy Białowieskiej spotyka się z Łukaszenką; upił się do tego stopnia, że na oczach kamer próbował wsiąść do samochodu przez…bagażnik. Pażdziernik tego samego roku, ONZ : Kwaśniewski zostaje sfotografowany, gdy owija się w polską flagę. Zachodnie media pisały, że był pijany. I wreszcie wrzesień – bełkocze i zatacza sie nad grobami polskich oficerów w Lesie Katyńskim. Kolega Miller i personel prezydenta wymuszają na ekipach TV, by materiał nie został wyemitowany. „Prezydent-pijak” potwierdza ten skandal dopiero po zakończeniu swojej kadencji. Zaznaczmy: kadencji prezydenta cywilizowanego, należącego do „Europy”, kraju. Mówią, że odwyk odbył się w…Peru…?
 

5.  Sierpień, 1996 – Kwaśniewski „demokratycznie” przyznaje list żelazny A. Gołocie, damskiemu bokserowi, który uciekł z ringu przed ( o głowę niższym) Tysonem, a w Polsce otrzymał nakaz aresztowania za pobicie kilku, nieprzyuczonych do boksu ludzi. Gołota zapłacił sto tysięcy dolarów „charytatywnej” fundacji, kontrolowanej przez Kwaśniewskiego. Od tego momentu niespełniony bokser, spełniał swoje zachcianki: mógł „demokratycznie” podróżować po Polsce bez jakichkolwiek przeszkód.
 

6.  Wrzesień, 1997, na lokalnym lotnisku w Kielcach, Kwaśniewski namawia jednego ze swoich „cieni”, obecnie euro-posła, Marka Siwca, by ten sparodiował Ojca Św. Jana Pawła II. Siwiec zachowuje się, jak cyrkowa małpka na sznureczku i ku wielkiemu ukontentowaniu prezydenta, oraz całej prezydenckiej świty, wysiadając z helikoptera „pobłogosławił” wszystkich znakiem krzyża, klęknął i ucałował ziemię. To zachwycające dla wszystkich, którzy korzystali z państwowego transportu dla uprzywilejowanych, wydarzenie zostało sfilmowane.
 

7.   Luty, 1997 – prezydent Polski, Aleksander Kwaśniewski użycza swojej podobizny do reklamy firmy meblowej na azjatyckie rynki. Początkowo tłumaczy, że to tylko poparcie dla polskiej firmy. Kiedy wychodzi na jaw, że właścicielem tejże jest szwagier pani Jolanty, Kwaśniewski zaprzecza, że udzielił komukolwiek zgody na użycie jego zdjęcia. No i mamy demokratyczne kłamstwa; w jednym zdarzeniu aż dwa!
 

8.  1998 – praworządny prezydent Polski, wespół z innymi „dygnitarzami” (z woli narodu), nabywają za grosze, po hiperinflacyjnych cenach z roku…1990 luksusowe mieszkania i domy. Za nieruchomość Kwaśniewski, w pełnym blasku demokratycznych zasad zapłacił…kilkaset dolarów. Postkomunistyczne sądy uznają, że wszystko było w „zgodzie z prawem”.
 

9.  Kwaśniewski nadaje czołowemu, stalinowskiemu oprawcy, Stanisławowi Suproniukowi najwyższe odznaczenie państwowe. Prezydent nie mógł nie wiedzieć, że to właśnie Suproniuk doprowadził do porwania i zastrzelenia żony jednego z dowódców pro-zachodniego podziemia. W chwili śmierci kobieta była w ósmym miesiącu ciąży. Odznaczony przez Kwaśniewskiego komunistyczny kat, zabił więc dwie ludzkie istoty naraz.
 

10. Marzec, 2001 – Kwaśniewski zawetował ustawę dotyczącą przywrócenia własności. Prawo przywracałoby, lub udzielało rekompensaty za własność prywatną osobom poszkodowanym; żydom i chrześcijanom. Własność skonfiskowaną przez nazistów i komunistów .
 

11. Luty, 2002: Kwaśniewski podpisuje „wysmażoną” przez postkomunistyczny parlament ustawę zapobiegającą lustracji personelu tajnych służb demokratycznej Polski!
 

12. Luty, 2002 – wyszło na jaw, że Kwaśniewski byl wtajemniczony w skandal pokątnego handlu wpływami – afera Rywina.
 

13. 2005 – Ułaskawia Piotra Filipczyńskiego vel Peter Vogel: mordestwo ze spaleniem zwłok, afera Orlenu, powiązania z Ałganowem, Kuną, Żaglem. To właśnie z inicjatywy Kwaśniewskiego proces amnestyjny rozpoczęto już w 1999 roku.
 

14. Zupełnie na odchodne, w grudniu, 2005 Jego Wysokość Kwaśniewski udziela jeszcze jednej amnestii; koledze z lewicy, vice-ministrowi Sprawiedliwości, Zbigniewowi Sobotce, który, jak wskazuje służbowy tytuł, demokratycznie ostrzegał przestępców o planowanej przeciwko nim akcji policji. Mimo wyroku sądu, skazującego go na więzienie, a dzięki łaskawości Imć pana Aleksandra-demokraty, Sobotka zażywa wszelkich przywilejów byłego ministra.

I takiej właśnie demokracji bronić chce piękny Aluś. Do tak „wzniosłych” celów użyczył mu swych zacnych progów Uniwerytet Warszawski. Do tych „wzniosłych” czynów przy-wałęsało się  jeszcze dwóch przemądrzałków i…Boże zachowaj od takich demokratów. Jak pisze prof. Chodakiewicz, trudno nie domyślać się, że G. W. Bush dowiedział się wielu jeszcze innych, pikantnych szczegółow z życia byłego prezydenta RP i chcąc uniknąć wsypy, jaką ONZ-towi zafundował onegdaj Kurt Walheim, wycofał swoje poparcie dla Kwaśniewskiego, na stanowisko Sekretarza Generalnego, – przerzucając je sprytnie na kandydata z Korei. Kto więc zrobił Polsce więcej szkody na zewnątrz? I ten człowiek ma czelność powiedzieć dziś, że obecnie rządzący spychają Polskę w zaścianki Europy? To właśnie Kaczyńscy, mając na uwadze dobro Polski, poparli kandydaturę Kwaśniewskiego na stanowisko sekretarza generalnego Narodów Zjednoczonych. Cisza, jaka zapanowała ze strony  Białego Domu na owo poparcie była wręcz żenująca. Trzeba mieć albo dużo tupetu, albo…wystarczy po prostu nazywać się Kwaśniewski… vel……..

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz