Kom-(promitacja)-orowski

17 maja, 2010

Po raz pierwszy tak wyraźnie dostrzegłem zaskoczenie, ale i wścieklość w oczach i na twarzy Donalda Tuska, a to za sprawą nie-królewskiego spotkania tzw. honorowego komitetu wyborczego B. Komorowskiego, aliści zorganizowanego w królewskich Łazienkach.
Tusk chcąc podkreślić swoje poparcie podarował Komorowskiemu szalik, który był ponoć jego – Tuska, pamiętnym trofeum po poprzednich wyborach. Bronisław Kandydat Komorowski wypalił po swojemu z najgrubszej rury, że zaraz widać, iż premier nie jest ani z Poznania, ani z Krakowa, skoro stać go na taką szczodrość. Niezwykle mądra odpowiedź, a najgorsze, że Jego Wysokość Bronisław Kandydat Komorowski sprawiał wrażenie niezwykle ubawionego swoim poczuciem humoru i ani na moment nie pojmującego, że właśnie zarzucił Krakusom i Poznaniakom skąpstwo. Ciekaw jestem ilorazu IQ tego kandydata. Może iloraz IQ powinien być jednym z elementów zatwierdzania kandydatów? W końcu inteligencja, to rzecz niezwykle w polityce przydatna. Przy obecnie reprezentyowanym poczuciu humoru i elokwencji marszałka łatwo sobie wyobrazić mowę powitalną Bronisława Prezydenta Kmorowskiego składającego wizytę Prezydentowi Obamie: Szanowny panie prezydencie, jest mi ogromnie miło poznać pana osobiście, bo znałem pana jedynie z mojego Elementarza, gdzie miał pan na imię Bambo.
Elitarny komitet poparcia jął się więc na wyścigi licytować, kto też najbardziej dołoży rywalowi z PiS-u w imię („W tych trudnych chwilach bądźmy razem” – (cytat z expose marszałka Sejmu w dzień katastrofy) i hasła wyborczego PO: „Zgoda buduje”.
I tak Andrzej Wajda, kolejny już raz w ciągu miesiąca dał dowód, że nienawiść, zaślepienie i kompletny brak rozeznania w tym, co się Polsce stało mogą być przypadłościami starszego wieku, tyle, że w jego przypadku nie wierzę, w „wiekowe” przejęzyczenia. A powiedział ni mniej, nie więcej, że tegoroczne wybory, to „wojna domowa”. Niebywałe to możliwości wielkiego skądinąd rezysera, do wypowiadania bzdur, co jedynie potwierdza mi fakt, że spora część jego dorobku filmowego, to podobny bełkot nie mający pokrycia w realiach: Polscy żołnierze, jako łachudry w armii napoleońskiej, czy „tatuś” w Katyniu).
Azaliż mistrzem łazienkowego spotkania został inny wiekowy pan, były minister spraw zagranicznych, tym bardziej zapluwający się przy każdym zdaniu, im bardziej to zdanie nacechowane jest wściekłością i nienawiścią, Tym razem dodatkowo i straszliwie wymachiwał lewą łapą -Władysław Profesor Bartoszewski. Upust swoim nienawistnym uczuciom, obecny minister od czegoś tam w rządzie Tuska dał w nieźle złożonym zdaniu brzmiącym następująco:„Jeśli Polska miałaby spaść do rangi zainteresowania jaką w świecie jest obdarzona Ruanda, Burundi, to byłby najlepszy argument za wybraniem człowieka, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, a nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek i czyimkolwiek”. Pomijając fakt, że były szef d/s zagranicznych obraził Ruandę – kraj niezwykle doświadczony wojną domową i ludobójstwem, co stawia tego pana w rzędzie absolutnie niekompetentnych osób w sferach rządowych, to przy okazji obraził wszystkich tych Polaków, którzy są kawalerami i -nie daj Boże – mają w domu kota, albo psa. Takie wykładniki predyspozycji prezydenckich, jakie głosi Bartoszewski wyciągnięte są z jakiegoś przedśredniowiecznego lamusa i myślę, że ten pan powinien mieć raczej zakaz publicznego wypowiadania się, niż bycia obiektem zachłystywania się mediów jego „zacięciem” kabaretowym – nie obrażając ludzi kabaretów.

Oczywiście zachodząca gwiazda rocka, Kora, zżerana przez korniki czasu, wybaczyła Kandydatowi centusiowo-poznańską wpadkę, ale jej wypowiedź jeszcze bardziej podkreśliła, że Komorowski się po prostu walnął, dokładając do swoich kompromitujących wypowiedzi tę kolejną wsypę.

Na stukilkudziesięciu „wielkich”, popierających go, Komorowski otrzymał dwóch, którzy zaprzeczyli wiodącemu hasłu o zgodzie, co to niby buduje, a on sam na własne życzenie zaryzykował głosy setek tysięcy Poznaniaków i Krakusów. Dyplomacja pierwszej wody, ale i zakłamanie też na najwyższym poziomie. Mimo próśb D. Tuska, aby nie wykorzystywać katastrofy smoleńskiej, ani żałoby do celów politycznych, B. Komorowski co i rusz z Tomaszem Lisem „na żywo” wmawiał telewidzom, że Jarosław Kaczyński używa swojej osobistej tragedii do rozgrywek politycznych. Ale konkretnego przykładu, oprócz bełkotu swojego aparatu mowy nie przytoczył. Nie zdziwiłbym się, gdyby Komorowski przegrał z…Lepperem, bo ten przynajmniej jest szczery w tym, co mówi.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz