Anonimy

20 kwietnia, 2017

Pod wieloma względami Internet, to pomysł absolutnie godny nagrody Nobla. I nie tylko dlatego, że nieprawdopodobnie usprawnił, ułatwił, przyspieszył, zwielokrotnił, itd, itd, działalność człowieka, ale również dlatego, że wprowadzając tzw. portale społecznościowe łączy ludzi z różnych stron świata. Ponadto jest  nieocenionym źródłem informacji. Wszystkie te „dobroci” mogą mieć, i mają swoje odwrotności. I tak spróbujmy się zająć odwrotną stroną wspomnianego łączenia ludzi. Cóż jest odwrotnością łączenia? A. no dzielenie, rodział, rozłam. Gdyby przyznano twórcom Internetu nagrodę Nobla, to wnioskowałbym o jej odebranie z jednego powodu: Internet wprowadził ANONIMOWOŚĆ. A, zatem, Internet wspiera tchórzostwo, wspiera intrygę, oszczerstwa, kłamstwa. Skoro nie reaguje, to wspiera. To chyba proste. Ale anonimowość internetowa jest wyborem. Internet nie zmusza do ukrywania swojego nazwiska, on jedynie daje taką możliwość. Bo już przecież portale typu Facebook, Linkedin, Nasza Klasa, to czysta jawność. Transparentność, jak to dzisiaj modnie się nazywa; żeby zaistnieć, trzeba założyć konto na swój email, nazwisko, telefon, etc. Oczywiście, że i tu można kłamać i kombinować, jak w każdej dziedzinie, ale 99% użytkowników tych portali pokazuje swoje nazwiska. I nawet, jeśli toczy się jakaś ostra dyskusja, to adekwatnie do kultury osobistej dyskutantów przebiega ona w sposób raczej prawidłowy, jeśli chodzi o wzajemny szacunek. Przekleństwa, wyzwiska, ubliżanie, są kwestią indywidualnie rozumianej kultury osobistej, ale przynajmniej wiemy, że pan X L ma kulturę i lubi dyskutować na argumenty, a pan Y Z jest chamem i zamiast argumentować posiadaną wiedzą, faktami i konkretami, wyzywa, urąga, ośmiesza. Wszyscy jednak wiedzą, kto zacz i albo podejmują dalszą dyskusję w nadziei, że coś chamowi przetłumaczą, albo rezygnują z dyskusji. Zupełnie inaczej sprawy mają się z blogami, czy wpisywaniem komentarzy pod artykułami w gazetach. Nawet, jeśli jakaś gazeta wymaga logowania, to ciągle anonimowość tu kwietnie, bo jakiż problem stworzyć sobie adres typu chamzkosmosu.cep.edu
Anonimowość, to problem tych, którzy chcą być w ukryciu. Albo sami mają coś do ukrycia, albo mają niewiarygodną dozę kompleksów, albo mają jeden cel: niszczyć każdego, kto wychodzi przed szereg. Rzucenie w człowieka oszczerczym gównem nie kosztuje rzucającego nic. Ale obrzucony czuje smród tego łajna przez wiele lat, zwłaszcza, jeśli łajno trafi na podatną glebę, nienawiści, odwrócenia uwagi od rzeczy istotnych, strachu o własne stanowiska, kompleksów i wreszcie zwykłego, prymitywnego chamstwa. W poprzednim artykule, „Unia Wybory, 3” pojawił się komentarz na temat Pana Leona Kokoszki. Jasne, że każdy może napisać co chce; Internet, jak papier, – przyjmie wszystko. Pytanie tylko: czy nie lepiej sprawdzić informacje, zanim się je opublikuje? Jest jeszcze inna, bardzo ludzka cecha wielu z nas: „my wiemy lepiej”, albo „ja tam swoje wiem”. I tak na przykład, przez wiele lat Polonusy z upodobaniem ubierali Janusza Jóźwiaka w mundur i wstawiali go do telewizji w stanie wojennym, albo, używając „fotoszopa” dawali zdjęcie Janusza czytającego dziennik z planszą PZPR w tle, – o dziwo, bez munduru, co było bzdurą wierutną. Nie zrobiło na nikim wrażenia pokazanie w telewizji dokumentu z IPN. Dlaczego? To jasne: bo „my wiemy najlepiej”, bo „ja tam swoje wiem”. Trudno było nie rozpoznawać Janusza, – wszak prowadził telewizję i widzieliśmy go codziennie. To był celebryta, czy tego chcemy, czy nie. I rzucało się w niego smrodem bardzo fajnie i łatwiutko. Dlaczego daję ten przykład? Bo był to jeden z najdłużej trwających i powielanych przypadków oczerniania. Choć nie znaleziono ani jednego człowieka, który potwierdziłby, że Jóźwiak donosił, że był TW, etc. Wystarczyło, że był człowiekiem rozpoznawalnym i ujadanie kwitło w najlepsze. Gdy, tymczasem prawdziwi agenci, ludzie, z nieczystą przeszłoścą cieszyli się wyjątkowym autorytetem szacunkiem. Opowiadano, że jest taśma, z autentycznym nagraniem z telewizji, ale nikt, nigdy takiej taśmy nie pokazał.
Jest w Polonii taki działacz, który strasznie dużo krzyczy, a jeśli chodzi o funkcje, to raz jest szefem „Solidarnych”, innym razem klubu Gazety Polskiej, potem zaś „redaktorem”, jeszcze innym razem filmowcem. Istny kameleon, czekam, kiedy zostanie „wziętym poetą”, albo kompozytorem, bo teraz już został, jako „redaktor” specjalistą od emerytur. I ten pan z lubością podrzucał Polonii w wywiadach do takich „opiniotwórczych ” mediów, jak Nowy Dziennik, czy Polska Gazeta, informację, że ja, tak, ja – Janusz Sporek zostałem wyrzucony z Klubu Gazety Polskiej (który sam założyłem i który był pierwszym i najlepiej działającym klubem w USA), za „podejrzane sprawy finansowe w klubie”. Kompleksy, kompleksy, kompleksy, ale tu dotykamy jeszcze innego problemu: głupoty i nieuczciwości wymienionych mediów. Żaden z naczelnych nie poczuł się w obowiązku sprawdzenia, o czym bredzi „wybitny specjalista od wszystkiego”;- co tam, – opublikujemy, gawiedź będzie się cieszyć, bo ktoś przyłożył Sporkowi, gazeta się sprzeda w większym nakładzie. Żaden z Naczelnych nie zaproponował: „Janusz, chcesz się bronić?” Gazety i wszelkie media są pod tym względem wręcz przestępcze. Przez prawie trzydzieści lat mojej pracy nauczyłem się zakładać skórę nosorożca, albo skorupę żółwia i wychodząc z założenia: „chłopie nie dorastasz mi do pięt”, ignorowałem. Mogłem wnieść sprawę, ale pytanie jest „po, co?”. Czy potrzebne nam są sprawy polsko-polskie nawet tutaj? Już te ciągnące się, jak smród za wojskiem sprawy Unii Kredytowej psują nam opinię. Człowiek, który mnie oczerniał nie śmierdzi groszem, to po co go jeszcze wykańczać? Znam swoją wartość, i tyle. Swoją wartość, swoją przeszłość, swoje pozytywy znał też Janusz Jóźwiak, zna je Leon Kokoszka. I daj Boże, żeby już nie myśleli o tym, co ich spotykało. Ale w tym kontekście jawi się pytanie: Gdzie dzisiaj są ci wszyscy, którzy dziesięć, piętnaście i więcej lat temu krzyczeli, że Polonię należy zlustrować? Jak to jest z tymi biznesami z lat 60 i 70-tych? Jak to jest z tymi „stypendystami”,  z tymi „specjalistami” przysyłanymi do Stanów wyłącznie po to, żeby mieszać w Polonii i infiltrować ją od środka i dzielić, właśnie dzielić, rozbijać tak, żeby żadna organizacja nie miała siły? Skutki są: KPA nie znaczy tu nic, a był jedyną organizacją, z którą liczyli się prezydenci USA. Czy o to chodziło?
Pamiętajcie jednak „anonimowcy”, że choćbyście sobie wymyśli najbardziej kosmiczny adres do komentowania, to ten komentarz zawsze wychodzi z waszego komputera, a każdy komputer ma swój adres IP. Jak się ktoś w końcu wkurzy i pogrzebie, to może się to naprawdę nieopłacać. Najlepiej jednak nabrać wody w usta, zanim użyje się niesprawdzonej informacji.
Te wszystkie „autorytety” polonijnych bogackich, „zasuszonych” działaczy, biznesmanów, patriotów, mogą paść, jak domki z kart, gdy wreszcie IPN odsłoni wszystkie utajnione dokumenty. Może nastąpić trzęsienie ziemi. I co z tego? Nie ma nic lepszego od prawdy. A swoją drogą, to bardzo się dziwię PiSowi, że od ponad półtora roku podlizuje się społeczeństwu rozdawaniem pieniędzy, projektowaniem pomników, a sprawę dekomunizacji, dekonspiracji agentów, (w tym tych polonijnych) rozprawienia się z aferzystami III RP pozostawia…, no właśnie czemu, komu? Samo się zrobi? To, po co było gadanie, że wyprowadzono 340 miliardów, po co ten audyt w ministerstwach, po co gadanie o aferze autostradowej, z wyciągami, z OFE? Są winni? Dlaczego jeszcze nie ponieśli kary?
PS: Panie Witoldzie z komentarza, – czy mógłby Pan napisać, gdzie i jak znalazł Pan informacje, że były prezes Unii Kredytowej był „Łucznikiem”?

Komentarze do “Anonimy”

  1. Malgo- 21 kwi 2017 o 4:55 pm

    Panie Januszu, chapeau za odwazny, rzeczowy komentarz! Podpisuje sie obiema rekami pod Panskim apelem do PiS’u o rozpoczecie wyrazniejszych dzialan na polu lustracyjnym. Chodzi tu nie tylko o MSZ, media, czy tzw wojskowke, ale takze wlasnie o nasze, polonijne podworko. Dopoki nie pomoze sie nam, Polonusom uwolnic od tych, ktorzy mieli (i zapewne maja po dzis dzien) za zadanie sklocanie wszystkich ze wszystkimi – bedziemy mieli bezustanne tzw. „polskie piekielko”, ktore … ponoc „jest wszedzie” i… tak bardzo meczy gosci z kraju, ze nie maja ochoty zbyt wiele o tym slyszec. Coz, istne bledne kolo! :'(

  2. Jan Sporek- 21 kwi 2017 o 11:13 pm

    Pan Witold się nie odezwał, a ja dostałem ten adres od kogoś innego. Oto on:
    http://www.inwentarz.ipn.gov.pl
    Wszystkich, którzy rzucą się teraz na tę stronę uprzedzam, że musi być znana data urodzenia i imię ojca, osoby którą chcemy sprawdzić.
    Jeśli chodzi o mnie, to zwłaszcza „działaczom” z obecnego Klubu Gazety Polskiej w Filadelfii, Antoniakowi i SP-ce, którzy rozpuszczali informację, że jestem TW oraz członkiniom „Solidarni 2010”, z N. Jorku, spod znaku Rosowskiego, które w damskiej ubikacji Sanktuarium w Doylestown informowały panią Kurtykę, że byłem agentem polecam siebie do sprawdzenia: urodziłem się w Rajczy, 4 kwietnia, 1948 roku z ojca Augustyna. To właśnie dzięki takim maluczkim Polonia jest, jaka jest. Niech im Pan Bóg da zdrowie, albo przywróci rozum…

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz