Mości Wołodyjowski…wróć!

3 grudnia, 2008

Rycerzu nasz Najdroższy, Zagłoba Cię woła. Wracaj na łono Ojczyzny kochanej, bo rzeczy dzieją się niemożebnie, a przytem i okrutnie dziwne. Wiem, żeś Waćpan fechtunkiem zajęty, ale czy nie lepiej w Ojczyźnie demokracyji bronić, niźli nią obce kraje na siłę u-nie-szczęśliwiać? Tu się straszne kłamstwo, chamstwo, prywata i nikczemości wszelakie szerzą, niczym epidemium jakowe. Nie dasz Waćpan wiary, kiedy Ci niektóre z nich opiszę. Otóż wystaw sobie Waszmościu, co trudne dla Waści patriotycznego rozumu być może, że w Ojczyźnie naszej sądy jęły decydować, co gazety pisać mają, lubo też i jak profesorowie mają się wysławiać. Oto jeden z nich, Zybertowicz – znasz go Rycerzyku, boć wielkiej to porządności człek i za Twojego w kraju bytowania był -, dostał wyrok od sądu, że źle powiedział o niejakim Michniku. Muszę Cię tu zapoznać z jednym zdarzeniem tyczącym mości M; kiedy Jaśnie panujący Lech objął panowanie tenże Michnik dostał się do Archiwum Narodowego i przez trzy miesiące buszował, jako tur w Puszczy Białowieszczańskiej i ze wszystkim, czym chciał się zapoznał, jakby wybrany z narodu był, dostępując wszelkich tajemnic w tychże archiwach ukrytych. Nieszczęsny Zybertowicz coś tam napisał o tym typie, zaliż „typowi” się to nie spodobało. Oddał sprawę do sądu i wygrał, bo sądy u nas, Michale Kochany niezwisłe są i basta. Tak nam powiedziano dwadzieścia lat temu. I od tego czasu, uważasz Waszmości, wszyscy, co w solidarnościowem Pospolitem Ruszeniu brali udział przegrywają w tych niezawisłych sądach.

Słyszałeś Waćpan o lustracyji, boś mi jeszcze w 92-gim roku tamtego stulecia pisał, że to jedyne wyjście, żeby wrzód się nie jątrzył. To Ci powiem, mój Kawalerze, że wrzód i to nie jeden, a tysiące na biednym ciele Ojczyzny rozrzucone, a tyfus, ani chybi za drzwiami stoi. I nijakiego lekum na to znaleźć niemożebne, bo autorytety larum podnoszą, jako wtedy, gdy nam Szwed Częstochowę chciał ukraść. Powiem ci jeno, że w tym względzie to okrutne zmiany przyszły na nasz kraj. Już nie trzeba niczyjej armii, żeby sobie zawłaszczyć jaką hutę, albo węgla kopalnię. Obcy bez problemu biorą. Wszystko, jak leci – banki, gazety, telewizyję, manufakturę wszelką. Dobrze, że Kmicic pomarł, Panie świeć na Jego duszą, bo nijakiej roboty by tu nie miał. Patrzy teraz z góry i głową kiwa na te wszystkie siurpryzy, jakie widzi w Ojczyźnie. Alem o lustracyji zaczął, to Ci powiem, Michale, że porządności to już tu nijakiej nie ma. Młodzi historycy jęli w archiwach wąchać i wyszło, że nawet i księża, co mówię – arcybiskupi nieczyste mają sumienia i  powiem Ci, że niektórzy z nich, to i w trójnasób zamazańcami się okazali. Weź takiego Lubelskiego. Najpierw z wrogiem współpracował, potem kłamstwem szermując, niczym Ty szabelką wypierał się przy okazji szkalując i od czci odsądzając biednych naukowców, nieraz i klątwę jakowąś rzucając, a teraz pamięć mu nagle wróciła. Od razu mówi, że to nie tak, jak się wszystkim wydaje. Popapraniec jeden! Mówię Ci, Waszmościu nie masz już wspomnienia o Zawiszy, Podbipięcie, Jurandzie ze Spychowa, Zbyszku  z Bogdańca, o mojej skromnej osobie nie wspomniawszy. Zgnilizna, Michale tak wielka, że nijak tego nawet moim, niemałym przecie rozumem pojąć nie mogę. Jakaś Elektroda, co w różowych majtkach po scenie lata, największą jest gwiazdą w naszej kulturze. Noblami rzucają w Polaków, jak kamieniami w Św. Szczepana. Nawet i niejaka Szymborska sie załapała. Cuda, Michale, cuda. Ale Ci też powiem, że te cuda na Ojczyznę spadają, chyba za Bożej Łaski przyczyną. Wystaw sobie, że Jaśnie nam onegdaj panujący Lechu – też Noblem w ciemię trafiony -(pamiętasz ileś krwi z siebie puścił u jego boku, jak zwykłym był człowiekiem? Ileś bitew stoczył, żeby ludziom głosić jego porządność?). To ci powiem, że po tym, jak on nas tak srodze mamił tą swoją porządnością, to jeden z oficerów, co zeznawać nie mógł, bo pomarł biedaka, teraz tak się zeźlił Lechową nikczemością, że wziął i z grobu powstał! Lechowi, wystaw sobie, Drogi Michale zaraz i pamięć wróciła na swoje miejsce, bo krzyknął: „ach, ten, pamiętam go, tak przypominam sobie, żeśmy sprawy wagi państwowej omawiali i o Żydach dysputowali”. Cięgiem szelma łże nadal. Miarkujesz, Waszmości i możesz to sobie wyimaginować: oto prosty człek od plusów ujemnych i minusów dodatnich dyskursy ze średniej marki oficerem o „sprawach wagi państwowej i Żydów egzystencyji” prowadzi…?

No, ale Jaśnie nam teraz i Miłościwie panujący Donald, herbu Kaszub cuda zapowiadał, to i się spełniają. Dam ja Ci i jeszcze jeden przykład na cudowną, a przy tem miłosną politykę obecnie panującego, a wyżej rzeczonego Donalda, herbu Kaszub. Wojsku kazał strzelać do biedoty rozmnożonej wielce przy wschodniej granicy, co to jeno z przemytu papierosów mogła na chleb zarobić. Ponoć kulki były gumowe. A bo to wie biedny, że wojsko już nie ma ołowianych? Miarkuj Waść wszelako, że to z miłości jeno na gumowe zamienili, a to Ci jeszcze powiem, że z tej miłości to też i fabrykę, co okręty budowała Jaśnie panujący chce Rusom darować (z nagłego przypływu miłości do ościennego wroga) i jeszcze większej do rodzimych robotników, bo przecie nie muszą tak ciężko pracować, więc najlepiej będzie, jak przynajmniej połowa z obowiązku pracy będzie zwolniona.

Największe bezeceństwo i podłość wielką okazał wszelako marszałek naszego Sejmu, Imć Komorowski. Oto, gdy w naszego Prezydenta jakieś zbóje strzelać miały odwagę, na rusko-gruzińskiej granicy, mości Komorowski miał czoło powiedzieć: „Jaka wizyta, taki zamach, – żeby z 30 metrów nie trafić?” Pojmujesz Waszmości? Toż to w prostej linii życzenia śmierci dla naszego Prezydenta. Ale nie dziw się Waść, bo przecie, jakby Prezydent poległ to on właśnie, niegodziwiec Komorowski zająłby jego miejsce.

Michale, Rycerzyku Mój Najdroższy, dufam, że nie ranię Twojej duszy zanadto, a jeśli Cię co wzruszyło, albo nie daj Boże zeźliło do cna, to wybacz staremu przyjacielowi, bom Ci jeno chciał o niecnościach ojczyźnianych donieść.

Niech Cię Pan Bóg ma w najlepszej opiece (takowe pozdrowienia w Ojczyźnie już dawno z mody wyszły), a o zdrowie dbaj i co wieczór znaczny kielich dobrej nalewki wpuść do organizmu, co by się świństwa wszelakie nie czuły dobrze.

Wiem, żeś setnie zajęty, zaliż jak chwilkę znajdziesz, to do starego drucha skrobnij słów kilka co bym wiedział, że myślisz o nas.

Twój na zawsze oddany, Onufry Zagłoba.


 

1 Komentarz do “Mości Wołodyjowski…wróć!”

  1. Mirosława- 05 gru 2008 o 3:25 pm

    Wspaniale Pan pisze, przeczytałam już wszystko i do głowy mi przyszedł taki pomysł żeby stworzyć ogromny transparent i na nim umieścić ten właśnie napis- Narodzie, obudź się.
    Pozdrawiam serdecznie czekając na następne artykuły.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz