Jan Sporek 25 grudnia, 2007
Niedawno, w programie “Warto rozmawiać” słuchałem, jak grono mądrych ludzi dyskutowało (nie zawsze mądrze), o zagrożeniach dla religii katolickiej w Polsce niesionych przez współczesne realia. Przyznam, że dyskusja była niezwykle ciekawa, ale żaden z adwersaży nie pokusił się, aby dać tak zwany przykład z życia wzięty. Najmniej konkretna i jak to bywa w takich przypadkach bezgranicznie rozgadana była, niestety przedstawicielka obecnego rządu. Myślę, że najwięcej „krzywdy” religii robią sami ludzie, katolicy oczywiście. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 25 grudnia, 2007
Niedawno słuchałem, jak w programie “Warto rozmawiać” grono mądrych ludzi dyskutowało (nie zawsze mądrze), o zagrożeniach dla religii katolickiej w Polsce niesionych przez współczesne realia. Przyznam, że dyskusja była niezwykle ciekawa, ale żaden z adwersaży nie pokusił się, aby dać tak zwany „przykład z życia wzięty”. Myslę, że najwięcej „krzywdy” religii robią sami ludzie, katolicy oczywiście. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 13 grudnia, 2007
Każdy koncert, to długie miesiące koronkowych działań, które połączyć mają ludzi – artystów i ewentualne osoby towarzyszące; obiekty – sala (miejsce) koncertu, hotele, lub miejsca, gdzie artyści będą mieszkać; transport – linie lotnicze, autokary; wizy – artyści występujący w USA muszą posiadać specjalne wizy dla artystów, – jest to proces, który trwa około trzech miesięcy i kosztuje dokładnie $205 za każdą petycję. Jeśli dokumenty są złożone później, niż trzy miesiące przed koncertem, z reguły trzeba się liczyć z tzw. „primium processing”, czyli „przyspieszeniem”, co kosztuje …$1000.00 za każdą petycję i jest załatwione w ciągu dwóch tygodni. Taki problem spotkał mnie gdy robiłem koncert Śląska, Skadów i Waldemara Malickiego z Arturem Banaszkiewiczem. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 10 grudnia, 2007
Koncert w Maryland, o ile z jednej strony dodał mi skrzydeł i usposobił pozytywnie do wszystkiego, co robiłem dotychczas, czyli promocji polskiej muzyki w Stanach, o tyle z drugiej uświadomił mi, że albo ja zbyt nisko się cenię, albo jestem idiotycznie naiwny, sądząc, że jeśli ja pomagam innym, dając im szansę zaistnienia na amerykańskich scenach, to otrzymam za to należną wdzięczność, szacunek, a może i zyskam przyjaciół. W Wielu wypadkach tak jest, dlatego właśnie tak trudno było mi zrozumieć wybuch Jacka Sykulskiego, który jakby zrzucił winę za niedogadanie się z firmą transportową na mnie. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 9 grudnia, 2007
Chyba najwspanialszym widokiem dla każdego organizatora koncertu, ale i dla artystów jest widok zapełnianjącego się samochodami parkingu przed gmachem, tłumów miłośników muzyki wchodzących do hallu, a potem tychże miłośników zajmujących miejsca w sali koncertowej od pierwszego, do ostatniego rzędu. Rozkoszowałem się tym widokiem mniej więcej przez dwadzieścia pięć minut od godziny siódmej. Falangi ludzi wysypujące się z samochodów i zmierzające do głównego wejścia Harford High School w Aberdeen, (stan Maryland) były widokiem niezwykle podniecającym. Cieszyłem się, że Sheldonowi i jego orkiestrze udało się „sprowadzić” na koncert tak ogromną liczbę słuchaczy. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 1 grudnia, 2007
Noc była dość trudna; wyobrażałem sobie klapę…Angelus bez solistki? A co z cudowną Wokalizą? Nie, to nie może się stać. Chwilę potem kląłem samego siebie za te głupie myśli. Nie wiem jak długo przewracałem się z boku, na bok, sen przyszedł pewnie, jak złodziej i owinął mnie bezświadomością, pozwalając mózgowi odpocząć. I bardzo dobrze, bo do zwariowania był naprawdę „jeden krok” z piosenki Dąbrowskiego. Tak, czy inaczej sen nie trwał zbyt długo. Około szóstej byłem już w pełni gotów do życia. Miałem klucz (kartę) do pokoju Kostrzyńskiej i skorzystałem z niego. Zajrzałem do jej pokoju,- spała. – No, i dobrze, – pomyślałem – sen leczy. Czytaj Dalej »