Po wyborach w Unii…

4 czerwca, 2013

Niedzielę, 19 maja, 2013 zapamiętamy, jako powrót “starego”. Przepraszam Czytelników, ale tamtej niedzieli miałem próbę z chórem w Filadelfii, który przygotowuję do zjazdu chórów VII Okręgu Związku Śpiewaków Polskich w Ameryce, a później wyjechałem do Polski i wróciłem dopiero ostatniego dnia maja. Nie miałem szans w Polsce na pisanie, ani nawet uzupełnianie komentarzy. Zrobiłem to dopiero dzisiaj. Od razu informuję, niejakiego “Jurka”, że takich komentarzy, jakie on płodzi nie będę wpuszczał, bo są potwornie prymitywne. Wszystko, co “Jurek” potrafi, to wyzywać niewybrednie. Jest po prostu zwykłym chamem i tyle. A z jego pisania nie wynika nic, co mogłoby służyć choćby do wyciągania wniosków, bo widać, że kompletnie miesza pojęcia i nie orientuje się w sytuacji. Jest nastawiony wyłącznie na wyzywanie. To nie ten blog “Jurku”, znajdź sobie inny.

Nie komentowałem wyników wyborów, bo nie miałem na to czasu. Nie mam pojęcia, jak przebiegała dyskusja, ale wyniki wyborów mówią za siebie. Wróciło stare i będzie po staremu. Wygrał milicjant, wygrali cwaniacy, którzy puszczą tę Unię z torbami. Nowy CEO już po dwóch tygodniach awansował swojego podwładnego z Chicago do stanowiska zaczynającego się od litery “C”, co w nomenklaturze urzędowej jest skrótem od Chief (np. CEO = Chief Executive Officer, czyli dyrektor, prezes, itp). Mamy więc jednego dyrektora więcej. My zamrażaliśmy etaty i awanse, a “stare” wszystko odmraża. Teraz trzeba jeszcze tylko obserwować, jak potoczą się sprawy tych ogromnych, niespłacanych pożyczek i jak potoczą się losy “znajomych króliczka”, którzy np. mieli zablokowane domy, kredyty, itp.

Po “mojej” kadencji wiem jedno: nasz błąd (nie wszystkich, bo jednak było nas kilku, którzy się nie zgadzali, ale było nas za mało), polegał na tym, że uznaliśmy obóz przeciwny za partnera, wierząc, że “partner” chce dobra Unii. Świętej pamięci Maciej Płażyński (zginął w katastrofie smoleńskiej), powiedział nam prorocze słowa, których, niestety nasz przewodniczący nie wziął sobie do serca i zaczął bawić się w demokrację i uprzejmości.

Te słowa brzmiały następująco: “Jeśli w pierwszych trzech miesiącach nie zrobicie porządku z ludźmi, którzy narazili Unię na straty i prowadzili politykę prywaty, nepotyzmu, itp. to musicie się liczyć z tym, że to oni was wysadzą z siodła”. Stało się dokładnie, jak powiedział. Dlatego właśnie nie dano mi szansy na dozbieranie podpisów po tym, jak skradziono mi sporą ich cześć, bo zostałbym tym, który nie zgadzał się ani z polityką Wierzbowskiej, ani tym bardziej Matyszczyka. Zagadkowa jest “recydywa” tego pana w radzie dyrektorów: chyba 16-sty rok zasiada w radzie. Każdego roku dwanaście darmowych, sutych obiadów podczas comiesięcznych zebrań, bale, wyjazdy, etc. To się nazywa spryt i wola społecznej pracy.

Ale myślę, że klęskę ponieśliśmy nie tylko my. Ponieśli ją również ci członkowie i te członkinie rady, którzy na jakiś czas przed zebraniem wyborczym dostrzegli katastrofę, ale było nieco za późno. Ale największą klęskę ponieśli zwykli cżłonkowie naszej Unii, ci ciułający swoje ciężko zarobione pieniądze. Tak, czy inaczej pozostają pytania:

-Jak załatwiono sprawę potężnej rekompensaty dla obecnego CEO, w świetle ponownego przyjęcia go na to stanowisko? Zarabiał krocie, dostał krocie, popracował w innym banku i powrócił, by znowu zarabiać krocie. Cholernie sprytne.

-Jak zakończyła się (jaką kwotą) sprawa z poprzednim CEO, Oskarem Mielczarkiem? Podobno wie to tylko M. Wierzbowska, bo reszta rady zgodziła się na zakneblowanie im ust. Do d…. z taką radą.

-Jak pod względem rentowności wygląda Chicago?

Sprawozdanie finansowe wręczane na zebraniu (dotarło do mnie jedno), to właściwie okładka i… okładka. Kompletna kpina z członków i nawet, rzekłbym z pracowników.

Mają w tym, co się stało swoje zasługi polonijne media, które namiętnie wchodziły przewodniczącej i milicjantowi tam, gdzie wchodzić nie powinny i to bez wazeliny…, ale mają też i zwykli członkowie, którzy wyrzucili karty wyborcze do kosza, zamiast wykazać to minimum obywatelskiego (członkowskiego) obowiązku, który nie kosztował nic, oprócz skreślenia trzech nazwisk, zalepienia koperty i wrzucenia jej do skrzynki. Ogromna liczba członków ma komputery, a tam było jeszcze prościej: kilka kliknięć myszką. Właśnie na to liczyli ci, którzy wygrali. Z roku na rok liczba biorących udział w głosowaniu maleje i to drastycznie.

“Boże chroń Królową” – śpiewają Anglicy. Zamieńmy “Królową” na Unię Kredytową….Amen.

Komentarze do “Po wyborach w Unii…”

  1. Jozek- 04 cze 2013 o 4:07 pm

    to jakiego nowego „chief’a” mamy w Unii i za ile a na miejsce tego z Chicago sluchy chodza ze to wlasnie byla przewodniczaca Wierzbowska ma objac to stanowisko – jakie ona ma mamangerskie doswiadczenie – przewodnicza woluntariusz to nie „manager”

  2. Zorientowany- 04 cze 2013 o 11:50 pm

    Pan Janusz nie sprecyzowal, a chodzi o to, ze szef w Chicago dostal dodatkowy tytul:Chief Member Relationships Officer responsible for Retail Strategies Department, Marketing and Facilities. Uff, – mozna sie zasapac, ale mozna sie i…nachapac…
    Oczywiscie rada dyrektorow zaakceptowala. A jest to „nagroda” za m. in 10 tysiecy czlonkow w Chicago, w ciagu trzech lat. O tyle dziwne, ze populacja Polonii w Chicago jest chyba wieksza niz w N.Jorku. Te 10 tys. w ciagu trzech lat, to wychodzi zaledwie 3 tys. rocznie. I to jest taki wielki sukces?
    Dziel i rzadz, – wracaja stare metody.
    Zorientowany

  3. Jan Sporek- 05 cze 2013 o 12:07 am

    O ile się orientuję, to w korporacjach nie ma takiego tytułu. Ktoś się napracował, żeby to wymyśleć. To kolejna kpina z nas wszystkich. Obecny skład rady dyrektorów i komitywa z CEO nie wróży niczego dobrego. Nawet jeśli jest tam jakaś zdrowa opozycja, to sytuacja jest typu „nec Hercules contra plures”, czyli: i herkules d…, kiedy ludzi kupa.

  4. Ana-Liza- 05 cze 2013 o 12:15 am

    3 tysiace rocznie, to wychodzi jakies 9 ludzi dziennie. Troche wiecej, niz 1 (jeden) petent na godzine. A ilu tam zatrudnionych?
    Ana-Liza

  5. Tomasz- 05 cze 2013 o 12:18 am

    Biorac pod uwage ze 12 oddzialow w NY i NJ dorabialo sie 68 tysiecy czlonkow przez 35 lat, to Chicago jest rewelacja. Przynajmiej nasz nowy Prezes jest Polakiem, wychowanek Greenpointu. Gratulacje dobrego wyboru.

  6. Jozek- 05 cze 2013 o 11:12 am

    no to ladnie i rosna koszty operacyjne bo ta pensyjka na takie wielkiego chiefa to napewno $150,000 albo wiecej – oszczednosci ktore chcial zrobic Mielczarek poszly w powietrze jestem ciekawy ile jeszcze awansow nowy CEO splodzi. To co slysze pracownicy spodziewaja sie wielkich premii – i napewno obecna rada zatwierdzi – tak ze czlonkowie zostali wykiwani – jak koszty rosna to nic z lepszych uslug procentow

  7. Barbara- 06 cze 2013 o 8:31 am

    wychowanek Greenpointu bez kwalifikacji – super –

  8. marzena- 06 cze 2013 o 4:12 pm

    Panie Januszu,

    Moze wy jako poprzednia rada przerwiecie milczenie i dowiemy sie wkoncu dlaczego pan Chmielewski zostal przez was zwolniony.
    Czy to brak kwalifikacji,
    Czy moze 35mil pozyczka zaciagnieta za kierownictwa p. Chmielewskiego
    Czy moze nie splacane pozyczki zaciagniete za kierownictwa p. Chmielewskiego, tez i w Chicago – przyklad – patrz sprawa : Polish & Slavic Fed. Credit Union v Saar http://www.courts.state.ny.us/Reporter/3dseries/2013/2013_23112.htm

    Moze cala sytuacja z zatrudnieniem pana Chmielewskiego by nie miala racji bytu, gdybu poprzednia rada dyrektorow podala konkretne powody dlaczego p. Chmielewski zostal zwolniony.
    Dziekuje,

  9. Tomasz- 06 cze 2013 o 9:59 pm

    Ci bez kwalifikacji so teraz „unemployed” przeciez Mielczarek czyszczenie zrobil.

  10. Jan Sporek- 11 cze 2013 o 12:08 am

    Pani Marzeno. Sytuacja jest taka, że cokolwiek powiedziałbym z tamtego posiedzenia rady dyrektorów, na którym podjeliśmy decyzję o zwolnieniu P. Chmielewskiego mogłoby być użyte przeciwko mnie. Wszyscy wiedzą, że zwolnienie nastąpiło „bez podania powodów”. Można się z tym przepisem zgadzać lub nie, ale taki istnieje i jest stosowany, kiedy, np. nie chce się „petentowi” niszczyć kariery.
    Ja mogę tylko powtórzyć, co mówiłem podczas mojej kampanii wyborczej, a mianowicie, że Pan Chmielewski, jako Dyrektor Wykonawczy nie powinien wdawać się w politykę, a przede wszystkim winien pilnować naszych pieniędzy. Tymczasem wydał zgodę na sfinansowanie kampanii wyborczej rekomendowanej przez radę dyrektorów czwórki kandydatów (około 30 tysięcy dolarów). Jako CEO nie musiał ulegać radzie dyrektorów, więc w moich oczach nic go nie usprawiedliwiało.
    Jako CEO powinien wyjaśnić, dlaczego milicjantowi „podarowano” pożyczkę, co nie jest wyjaśnione po dziś dzień, a milicjant, dzięki poprzedniej przewodniczącej ma się dobrze, jak wszyscy wiedzą i widzą.
    Do tego doszła zupełnie prywatna sprawa, do której p. Chmielewski się przyznał, mianowicie, że wydał zgodę na skomasowanie mojego zadłużenia -prywatnej pożyczki- z tzw. „linią kredytową” mojej szkoły, która była regularnie spłacana i jest używana do dzisiaj z regularnym spłacaniem. I wyraził zgodę (na sugestię p. Matyszczyka, jak powiedział), aby opublikować pod moim życiorysem sumę mojego zadłużenia dwukrotnie wyższą, niż była. Wszystko po to, aby zdyskredytować mnie w oczach wyborców, jako kontrkandydata dla czwórki „wybrańców” namaszczonych przez radę i wspartych owymi 30 tysiącami. Było to prymitywne, chamskie zagranie, a świadczyło też i o tym, że jest człowiekiem ulegającym wpływom kumpli i szalenie nieprofesjonalnym. To dyskwalifikowało go w moich oczach, jako dyrektora wykonawczego tak poważnej instytucji. Zaznaczam jednak, że nie miało to nic wspólnego z jego zwolnieniem, bo też i nie było nigdy użyte, jako argument przeciwko niemu. To są moje, prywatne zarzuty do tego pana i nic tego nie zmieni, choćby zrobili go ministrem finansów. Mogłem tę sprawę oddać do sądu, ale wtedy musiałbym sobie zmienić nazwisko, wykształcenie i dołożyć jakiś stopień wojskowy, np. sierżant, bo w moim charakterze kompletnie nie ma miejsca na sądy, tym bardziej przeciwko rodakom. Może błąd, ale taki jestem. Jak wiadomo ludzie się nie zmieniają i dlatego jestem pełen obaw o przyszłość naszej Unii.

  11. Barbara- 11 cze 2013 o 10:02 am

    nie wiem jak to dziala w unii ale w normalnych businessach to osoba ktora jest zwolniona podpisuje tzw. „separation agreement” ze zgadza sie na odprawe i nie bedzie wnosila zadnych zastrzezen i nie bedzie sadzila – a druga strona ze nie bedzie sie wypowiadala negatywnie w stosunku tej osoby – nie ma wymogu aby podawac powodu zwolnienia bo to bardzo komplikuje sprawe pod zwzlegdem prawa i jest bardzo kosztowne – Dziwie sie ze Mielczarek sadzil chyba nie podpisal tzw Separation Agreement –

  12. Jozio- 12 cze 2013 o 1:42 pm

    a moze P. dyrektor by nam powiedziala dlaczego zwolniono P. Mielczarka bez zadnego zabezpieczenia dla czlonkow unii tylko wydaliscie kilka milionow na ten piekny cel – brawo P. Dyrektor Marzena

  13. marzena wojczulanis- 13 cze 2013 o 11:02 am

    Ma pan racje co do zwolnienia naszego bylego dyrektora wykonawczego bez zabezpiecznia naszej unii, ale to pytanie prosze kierowac do p. Wierzbowskiej. Na moje pytanie czy “release agreement” zostal podpisany, pani Wierzbowska powiedziala ze tak. Pozniej nam powiedziano ze nie zostal podpisany bo przeciez p. Mielczarek nas moze I tak wziasc do sadu…. I takie temu podobne bzdury, bo nie bylo to w jakies tam klauzurze… a pan Mielczarek I tak nas wzial do sadu. Pytanie zwiazane z ugoda prosze tez kierowac do P. Wierzbowskiej bo tylko ona zna sume wyplacona przez ubezpieczenie, bo tylko ona miala autoryzacje od wiekszosci rady do podpisania I egzekucji tego dokumentu. Ja wielokrotnie mowilam ze jestem I bylam przeciwna ugodzie z p. Mielczarkiem, a decyzja byla podjeta przez wiekszosc rady dyrektorow.

  14. Jozio- 14 cze 2013 o 2:26 pm

    Ta cala rada powinna za to byc odwolana – nie odpowiedzialni ludzie – trwoniacy nasz (czlonkow) majatek -a moze jakis adwokat by sie znalazl aby zrobil class action lawsuit member of PSFCU za marnotractwo – powinna Pani podpisac notarjalnie takie oswiadczenie –

  15. Beata- 16 cze 2013 o 11:56 pm

    A p. Marzenie Wojczulanis jezyk sie placze.
    Jak sie nie wie co sie robi to sie nie nalezy pchac na spoleczne pozycje. Publiczne placze nic nie pomoga.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz