Obama rękoma głosuję NIE !
Jan Sporek 12 listopada, 2008
NIE – dla polityków. Przede wszystkim i nade wszystko. Świat stoi chyba w przedsionku jakiegoś zawirowania, żeby nie powiedzieć tragedii. I nikt inny, tylko politycy są temu winni. Czasy, gdy politykom chodziło o naród, który ich wybierał minęły zdaje się bezpowrotnie. Kpimy z przywódcy koreańskiego, szydzimy z przywódcy Kuby, ale oni przynajmniej nie udają. Spójrzmy na przywódców USA; z hasłami polepszenia bytu obywateli doprowadzili kolejno, bo to nie kwestia ostatnich ośmiu lat, do tragedii indywidualnych obywateli, do potwornych zaniedbań w gospodarce, do załamania się potęgi światowego supermocarstwa. Dwaj kandydaci walczący z sobą o przydział mieszkania w Bialym Domu wydali dziesiątki milionów dolarów opowiadając wyborcom niestworzone bzdury. Żaden z nich nie przedstawił konkretnego programu. Były tylko slogany. Czy trzeba się martwić, że czarnoskóry senator jest teraz z woli narodu Prezydentem-Elektem? Szczerze mówiąc jest mi to najzupełniej obojętne. Od kiedy jestem w Stanach prezydentami byli republikanie: Ronald Reagan, Prezydent Nr. 40; George H.W. Bush, Prezydent Nr. 41; demokrata; Bill Clinton, Prezydent Nr. 42 i znowu republikanin George W. Bush, Prezydent Nr. 43. Jak na złość wszyscy biali. To, że kiedyś czarnoskóry obywatel zostanie prezydentem było do przypuszczenia już wtedy, gdy Abraham Lincoln zniósł niewolnictwo, więc nie wiem skąd to zaskoczenie. A czy to ważne, jaki kolor skóry ma prezydent; gubernatorami conajmniej kilku stanów są czarnoskórzy i nikt z tego nie robi problemu. Konstytucja daje takie prawo każdemu, urodzonemu tu obywatelowi pod warunkiem, że ma 35 lat i mieszka w Stanach conajmniej lat czternaście. Do 1978 roku nie było takiego Włocha, który uwierzyłby, że papieżem może być nie Włoch. Nagle cały świat musiał uwierzyć, że nie tylko, nie Włoch, ale Polak! I co? I do dziś cały świat żałuje, że już Go nie ma.
Czterech białych i co? Gdy przyjechałem do USA metro przewoziło ludzi za 25 centów, dziś 2 i pół dolara, a MTA zapowiada, że niebawem będzie 3 dolary; paczka papierosów kosztowała 60 centów, dziś dochodzi do 10 dolarów; za galon benzyny płaciło się 29 centów, dziś dochodzi do 4 dolarów. I można by tak wymieniać i wspominać, jak fajnie tu było.
A teraz będzie Barack, Hussein Obama. Czy coś się zmieni? Nie sądzę. Z haseł o konieczności zmian, powtarzanych, jak mantra przez czarnoskórego kandydata jedno zostało już zignorowane, zaprzeczone i zdezawuowane; prezydent-Elekt na szefa swojego gabinetu desygnował człowieka, który był doradcą B. Clintona. A czy prezydentura Clintona to jakiś cudowny rozdział w historii USA? Więc to jest to „nowe”?
Republikanie przegrali wybory na własną prośbę. Przez osiem lat kandencji G. W. Busha nie zdążyli przygotować następcy. Żadna z dwóch rządzących w USA partii nie ma charyzmatycznego przywódcy. Nie jest nim też Obama, Jest on tworem środków masowego przekazu. To one wygrały te wybory i dlatego sądzę, że nie zmieni się nic, a w każdym razie nie na lepsze.
Ameryka ubzdurała sobie, że musi pilnować porządku na całym świecie, a najgorsze jest to, że chce to robić przy pomocy machiny wojennej. Od pewnego czasu zauważam, że właściwie nic nie jest ważne, żaden przemysł, żadna inna produkcja oprócz broni. Przemysł zbrojeniowy rozwija się w sposób wręcz astronomicznie nieproporcjonalny do wszelkich innych gałęzi przemysłowych.
Przywódcy światowych potęg spotykają się gdzieś w luksusowych hotelach i ciężko obradują, jak nakarmić głodne dzieci, jak nakarmić głodujące społeczeństwa. Punktem głównym tych obrad nie jest pytanie „jak”; punktem głównym jest pytanie, „czy dać środki finansowe?” Nigdy natomiast nie mają problemu z uzyskaniem odpowiedzi na pytanie skąd wziąć pieniądze na maszynki do zabijania. Nienawidzę polityków za ich łatwość podejmowania decyzji o rozpoczęciu wojny. Wysyłają młodych chłopców na śmierć, a z wypasionych przepychem gabinetów ślą do ich rodziców kondolencje z dopiskiem, że ich synowie z honorem bronili ojczyzny zanim zginęli.
Czy Obama (Barack, Hussein) to zmieni? Nie sądzę. Przemysł zbrojeniowy jest w rękach prywatnych korporacji. Wszystkie one powiązane są z politykami na różnych poziomach, na różnych płaszczynach. Tani chleb, tanie mieszkania, domy itp, to wyłącznie hasła wyborcze.
Gdyby McCain mówił na wiecach i w debatach tak, jak mówił po ogłoszeniu jego przegranej, miałby o wiele większe szanse. Karmił wyborców sloganami i na swoją szkodę wskazał, jako swego v-ce Sarah Palin. Co z tego, że ładna? Potwierdziło się kolejny raz, że uroda z mądrością nie zawsze współpracuje. Nie mówię, że jest głupia, ale być prezydentem to nie to samo co , dajmy na to…łączyć plusy ujemne z plusami dodatnimi. Nie chciałbym takiej pani prezydent na wypadek, gdyby coś się weteranowi przytrafiło.
Od McCaina powinna się natomiast uczyć cała czereda PO w Polsce. Uczyć się klasy, człowieczeństwa. To jedno jest genialne w Stanach: skoro prezydent (obojętne z której partii, obojętne, jakiego koloru skóry, obojętne z jak bardzo wątpliwą przeszłością i jej grzechami) został wybrany przez naród, to „on jest teraz prezydentem nas wszystkich, on jest teraz moim prezydentem i oddaję mu siebie do dyspozycji, jeśli zajdzie taka potrzeba”. To właśnie słowa McCaina. I całe szczęście, że Obama oddał swojemu rywalowi pełny szacunek w swoim z kolei wystąpieniu. Tu nie można sobie nawet wyobrazić sytuacji, w której szef obrony narodowej nie dałby samolotu prezydentowi, w której tzw. Speaker of the House Representatives, (czyli człowiek, który automatycznie zostaje prezydentem, gdy prezydent i v-ce, giną, lub umierają), mógłby zdecydować, że prezydent nie pojedzie na jakieś międzynarodowe spotkanie przywódców.
Amerykanie wierzą Obamie. Ja natomiast nie bardzo wiem w co. Hasło: chłopcy muszą wrócić do domu jest proste i łatwe do wypowiedzenia. Tylko, czy tak samo proste do zrealizowania? Ekonomia? No, cóż w tej materii nie wierzyłbym nawet McCainowi. Przecież obydwaj głosowali za przyznaniem bankom 700 miliardów dolarów. To to jest naprawianie ekonomii? To banki dostały w kość, czy społeczeństwo? Nigdy, w historii USA nie było tak wielu tragedii polegających na odbieraniu ludziom domów, nigdy nie było tak ogromnej liczby samobójstw. Czy Obama ma pojęcie o gospodarce, o ekonomii? Ktoś powie – będzie miał doradców. Więc co, nagle jego doradcy staną się cudotwórcami? Kończyli te same szkoły, co doradcy republikańscy. Byli osiem lat aktywni na tym polu za rządów Clintona. Czy ceny jakichkolwiek towarów poszły w dół? Czy dostaliśmy coś od rządu? Czy, oprócz ściągania naszych podatków rząd wykazał jakąś inicjatywę w poprawianiu bytu obywateli?
Pamiętam czasy, gdy burmistrzem Nowego Jorku był czarnoskóry David Dinkins. No cóż, przyszedł w końcu Rudy Gulliani i posprzątał.
Świetnie skrojone garnitury Obamy, jego młodość, znakomite przemówienia niestety, nie gwarantują niczego. Ameryka wybrała Idola. Nikt nie twierdzi, że „American Idol”, to najlepszy program telewizyjny.
Szanowny Panie Janie,
tez jestem zaniepokojony wyborem Obamy…
Ale co my mozemy teraz zrobic. Caly NY glosowal za demokatą, oprocz Staten Island, ktora od lat (katoliccy wlosi) glosuje na republikanów.
Prosba o małą korektę: bilet metrem kosztuje nie $ 2.5 tylko $ 2. No i benzyna. Wprawdzie kosztowala juz $ 4 i wiecej… ale teraz spadla do $ 2 za galon.
To prawie 2.5 x taniej niz w Polsce.
Pozdrawiam serdecznie !
W Polsce usłyszałem 2 dowcipy na temat Waszego Prezydenta Elekta. Nie wyrażam opinii co sądzę o nim osobiście. To Wasz kraj i demokratycznie wybraliście sobie Prezydenta. Nie będę pouczał Obywateli USA -wypowiedziami w rodzaju „kogoście sobie wybrali???”, – jak to było z wypowiedziami zza Atlantyku po wyborze Soltzmana w Polsce. Obserwuję jak poprzez wpompowanie niewiarygodnie wielkich pieniędzy w prywatne banki USA potwierdziło I liberalną zasadę „niewidzialnej ręki wolnego rynku”. Co może nie uratowało USA przed kryzysem – ale z pewnością utrzymało na nogach ich właścicieli. Których nazwiska tak swojsko mi brzmią w spisie mieszkańców mojego miasteczka sprzed IIWW. I którzy pałają tak wielką talmudyczną nienawiścią do Polaków. Pieniędzy!!! Goje!!! Pieniędzy!!! I co im ta biedna ograbiona przez nich i przez wszystkich najeźdźców Polska da. I jakim tytułem.
W USA żyją miliony moich rodaków – ludzi zacnych i przyzwoitych, którzy wybrali sobie ten kraj na 2 Ojczyznę. Żyje tam także armia polskojęzycznych wrogów mojego kraju. Agentów bezpieki, szpiegów, szumowin, złodziei, kanalii – którzy budują siłę największej demokracji na świecie. Za złotówki wybudowali nam PRL – teraz za zielone budują demokrację. USA przygarnia te sieroty po komunizmie i chroni je / vide Mazur/. A mój pracownik na lotnisku w Chicago jest przetrzymywany 2 doby w spodenkach – w areszcie lotniskowym . Strażnik ( świetnie mówiący po polsku z góralskim akcentem ) przyciska mu policyjnym butem szyję do posadzki w sali odpraw w czasie rewizji. 2 doby nie może spać w celi. Świeci się światło, a głos z niewidzialnego głośnika co chwilę namawia go do przyznania się , – gdzie pracował w czasie poprzedniego pobytu u rodziców w Tampa na Florydzie. Którzy mieszkają tam od 20 lat , mają swoją firmę i pozwolili synowi trochę sobie dorobić . Dorobić dla dobra wzmocnienia finansowego biednego zjadacza chleba w Polsce. Budującego potęgę NATO i USA nad Wisłą… Polonia USA poucza rdzennych Polaków jak mają mówić jednym głosem. Którzy nie mogą do dzisiaj pozbyć się miłosnego uścisku dawnego (?) CCCP.
A jak Pan słusznie pisze – Wy ( oprócz Pana i innych) w dużej części nie chcecie słuchać np. Michalkiewicza – w imię interesownej poprawności politycznej. Mimo ,że nic Wam za to nie grozi.
Dowcipy, o których wspomniałem to nowa nazwa Białego Domu / Chata Wuja Toma/ i ogłoszenie o naborze Polaków do pracy na plantacjach bawełny w Alabamie. Z zakwaterowaniem w luksusowych barakach typu „BARACK OBAMA 2008”.
Powodzenia Ameryko. Pozdrawia Cię Polska. To taki mały kraj – który 90% Amerykanów kojarzy sobie z Papieżem (chwalebne) , Bolkiem (Lejbe Kohne – o ironio ) a reszta z jakimś afrykańskim Zanzibarem.
Mozets.