Polonia kontra Polonia
Jan Sporek 3 stycznia, 2009
Obserwując działalność organizacji polonijnych coraz częściej i klarowniej rozumiem, dlaczego nie mamy tu (w Stanach) żadnej siły lobbingowej, szacunku „tubylców” itp. Przedstawiciele amerykańskich władz, od najniższych terenowych, po Waszyngton poklepują naszych działaczy po plecach, pozują z nimi do zdjęć, dają się namówić na jakieś obiadki, ale, niestety, nic z tego nie wynika. W nowojorskim świecie polonijnym są dwie instytucje, które mają nieprawdopodobny potencjał, by wręcz uzależnić przedstawicieli administracji federalnej od Polonii. Cóż, potencjał jest niewykorzystany. Mam na myśli Polsko-Słowiańską Federalną Unię Kredytową, czyli potocznie polski Bank i Centrum Polsko-Słowiańskie. Instytucje te wolą walczyć ze sobą – „w imię polepszenia bytu swoich członków” – niż skupić się na pokazaniu amerykańskim bonzom, że Polonia to jednak znacząca siła. Prześcigają się w wychwalaniu swoich osiągnięć, ale to wszystko topi się w polonijnym, własnym sosie. Środki masowego przekazu (gazety, radio) coraz wyraźniej pokazują nam z kim lepiej trzymać, przy jednoczesnym pokazaniu, kto łatwiej da się kupić, albo sprzedać . I tak na przykład, jeśli jakaś gazeta napisze krytycznie o banku, to na drugi dzień nie widać już w niej reklam banku. Radio Rytm wyemitowało krytyczną audycję o Unii Kredytowej – na drugi dosłownie dzień bank poinformował redakcję radia, że zdejmuje swoje reklamy. Ale, jeśli jakaś gazeta napisze o banku ładnie, to dostaje np. dwie strony ogłoszeń. I tak się zniewalamy przy pomocy pieniędzy. W kontekście tego muszę uznać siebie za bohatera, bo nigdy nie zdecydowałem się kadzić szefom banku i jakoś udało mi się zrobić, aż 15 koncertów w samym Carnegie Hall, 6 w Loncoln Center i 10 w Katedrze. Nie sprzedałem się, nie podlizywałem się pięknymi słówkami. Mówiłem prawdę, zadawałem trudne pytania i robiłem to, by wreszcie coś się w Polonii zmieniło. Niestety. Bicie głową w mur trwa.
Ostatnio opublikowano dwa, oddające sytuację pomiędzy tymi dwoma instytucjami teksty, które niestety nie budują mostu, ba, nawet drewnianej kładki porozumienia.
Oto, bardzo przeze mnie szanowany i ceniony wydawca Kuriera Plus, nieżyjący, niestety Adam Mattauszek-zmarł 19 grudnia, 2008 – cześć Jego pamięci – napisał tekst, w Kurierze właśnie, który daje wiele do myślenia, ale jest niesłychanie jednostronny, tzn. poddaje surowej krytyce wyłącznie Centrum Polsko-Słowiańskie. Aliści jedno zdanie z Pana Adamowego tekstu odnosi się tak do Centrum, jak i do Banku. Oto cytat: „…Członkowie stracili niegdyś przysługujące im prawa, a Rada Dyrektorów praktycznie zyskała władzę absolutną…”
Sugestie o niegospodarności Centrum można również zastosować odnośnie Banku. Np. jedną z członkiń Rady Dyrektorów jest pani Bożena Pielorz. Mieszka na Florydzie. Bank musi pokrywać koszty jej przyjazdu na zebrania (raz w miesiącu). To gospodarność? A tymczasem „miejscową” członkinię Rady, Krystynę Myssura, wybraną przez członków usuwa się z szeregów tego gremium, bo… Niestety nie ma na ten temat wyjaśnienia, ani na stronie naszego Banku, ani nigdzie indziej.
Nieporozumienia, a właściwie brak porozumienia pomiędzy Bankiem i Centrum jest wstydem, oblewającym nowojorską Polonię ostro posąwym rumieńcem. Prawda jest taka, że kilku członków Rady Dyrektorów banku, którzy tworzą większość decyduje o tym, czy dać pieniądze, czy nie, a jeśli tak, to komu. Pośród tych dyrektorów nie ma ani jednej osoby, która jakoś szczególnie zasłużyłaby się Polonii, oprócz tego, że jest członkiem Rady Dyrektorów. Są w tej radzie aż trzy osoby „bezrobotne”. Jak to się wszystko kręci? Wszedłem ostatnio na stronę NCUA (to coś, jakby naczelne władze unii kredytowych) i zastanowiły mnie dwie rubryki w działalności finansowej naszego Banku: „Travel and Conference Expenses”-Wydatki na podróże i konferencje: $347,759 -trzysta czterdzieści siedem tysięcy, siedemset pięćdziesiąt dziewięć dolarów; oraz rubryka „Miscellaneous Operating Expenses” – Wydatki różne ; $1,058,221 -milion pięćdziesiąt osiem tysięcy, dwieście dwadzieścia jeden dolarów.
Tekst w Kurierze sugeruje, aby Centrum klarownie rozliczało się z dotacji, jakie ewentualnie dałby Bank. I słusznie. Ale czy trzeba publicznej debaty, żeby postawić taki warunek przy przekazywaniu dotacji?
Natomiast myślę, że Członkowie Unii Kredytowej też chętnie posłuchaliby co mieści się w „wydatkach różnych”, albo, gdzie państwo dyrektorzy polecieli w ub. roku na kurso-konferencje? Tym bardziej, że są to wyjazdy z osobą towarzyszącą. No i oczywiście, czego się nauczyli. Czy dyrektorzy rozliczani są z obecności na kursach, czy tylko polecieli na wczasy i…gdzie – Meksyk, Karaiby, Hawaje…? A podobno kursy są też na Manhattanie…?
Poza wszystkim wojna między Bankiem i Centrum niesie to ryzyko, że może się skończyć likwidacją Centrum Polsko-Słowiańskiego. Wówczas, niestety władze Banku będą ponosić taką samą odpowiedzialność, jak władze Centrum.
Nie mam ochoty komentować pozwów sądowych, ale o ile wiem, ten wspomniany w Kurierze obciąża kosztami tzw. ubezpieczenie, a czy dowiemy się ile kosztowały procesy z panem Sarem i panem Wiśniewskim?
Drugi tekst, to „Oświadczenie” Rady Dyrektorów Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej opublikowane w kilku gazetach. Oskarżenia pod adresem Centrum, piekne słówka pod adresem Banku i bla, bla, bla.
Coraz częściej obserwuję, że do władz w naszych organizacjach dochodzą ludzie zakompleksieni, bez osiągnięć, o niezbyt imponującej elokwencji i jedyne, co potrafią pokazać, to despotyzm i trzymanie się stołków, bo osiągnięcie jakiegoś tam stanowiska jest, niestety, szczytem ich możliwości. I biada temu, kto chciałby takiego ze stołka wysadzić. Długo więc jeszcze Polonia będzie bolała nad tym, że niewiele znaczy w kraju, którego dobrobyt budowała, za którego wolność ginęli wielcy, ale mający Honor, Boga i Polskę w sercu.