Kto mieczem wojuje…
Jan Sporek 23 maja, 2009
PiS zabiega o zgodę Platformy Obywatelskiej na użycie spotu telewizyjnego tejże, z czasów, gdy Platforma zawracała głowy wyborców cudami irlandzkimi, a co naiwny naród wziął za proroctwa prawdziwe i zagłosował na „platformersów”. PiS chce wykorzystać ów spot do własnej, pisowskiej kampanii wyborczej. Chodzi głównie o hasło: „By ludziom żyło się lepiej”, a w ogólności o te wszystkie irlandzkie cuda. Ma rację Michał Kamiński, kandydat PiS, mówiąc, że te słowa brzmią dziś, jak szyderstwo, a ja uśmiałem sie z intelektualnego wytrysku do mózgu Grzegorza Dolniaka z Platformy, który w Wiadomościach powiedział: „Trochę ubolewam nad biedom intelektualnom, która zapanowała w sztabie wyborczym Prawa i Sprawiedliwość, skoro sami nie som w stanie sprokurować spotu wyborczego”. Był to jednak śmiech przez zaciśnięte ze złości zęby, bo już naprawdę nie mogę słuchać niektórych przedstawicieli polskiego rządu, sejmu i całej tej wierchuszki; nie dość, że nie majom nic do powiedzenia, to mówiom tak fatalnie, że ktoś, kto wybrał ich, jako reprezentantów narodu powinien siem naprawdem wstydzić.
Stare powiedzenie, „kto mieczem wojuje, od miecza ginie” może się tu sprawdzić. Ja przyznam się natomiast, że ta wojna na spoty kompletnie mi się nie podoba tak, jak nie podoba mi się kampania wyborcza. Wszystko polega na tym, aby dołożyć sobie nawzajem. Jak zwykle, naród, jego potrzeby, marzenia, pozostaje gdzieś kompletnie z boku. Jak dziś słuchałoby się haseł Tuska z jego kampanii wyborczej? Jak dziś słuchałoby się jego „troskliwych” (na zamówienie pijarowców) przyrzeczeń, że każde dziecko bedzie miało komputer, a żadne nie będzie głodne? Czy Donald Tusk byłby w stanie powtórzyć „zrobię Polskę drugą Irlandią”? Obywatele są potrzebni w wyborach; trzeba im grać na uczuciach, podniecać „wojną” na spoty. Okazuje się, że narodowi bardziej pasują tego typu zwycięstwa swoich kandydatów, niż ich programy. No to głosujcie na…Irlandię.Euro 2012: „Nie jest źle, ale najlepiej też nie” – tak informacje o Euro 2012 rozpoczęła piękna prezenterka „Wiadomości”, Małgorzata Wyszyńska, – jest śliczna i ma niesamowitą klasę. Ale do rzeczy. Otóż okazuje się, że ocena UEFA, to jedno, a raport pokontrolny NIK, to drugie. Najgorzej jest z drogami; zawsze było, ale teraz zostało tylko trzy lata, by zrobić to, czego nie zrobiono przez ponad sześćdziesiąt. Tyle, że dotychczas nikt nie składał obietnicy, że się zrobi. Platforma złożyła, bo chciała mieć dodatkowe plusy przy wyborach. Raport nie oszczędza resortu infrastruktury, aczkolwiek dostało się też i MSWiA, (wszechmocny i niezastąpiony Schetyna), któremu to ministerstwu NIK zarzuca brak harmonogramu dotyczącego zapewnienia bezpieczeństwa. UEFA zarobi ogromne pieniądze. Bezczelnie też chce być zwolniona z zapłacenia podatku z zarobionych w Polsce pieniędzy. Polska wyda astronomiczne kwoty na stadiony, drogi, hotele, wszelkie ulepszenia i upiększenia i wcale nie jest pewne, że zarobi na mistrzostwach. Rząd nie ma całościowego programu przygotowań do Euro. Nie oszacowano kosztów wszystkich przedsięwzięć związanych z organizacją mistrzostw; rząd nie wskazuje też źródeł pokrycia owych przedsięwzięć. I właśnie to inspektorzy NIK uznali za najpoważniejszą nieprawidłowość. Zupełnie, jak ze stoczniami w/g premiera Tuska: „Będziemy prowadzić pełną produkcję nawet wbrew koniunkturze”. Ktoś mądry powiedział: niech politycy nie wtrącają się do ekonomii, a będzie wszystko dobrze.
Tymczasem minister sportu, p. Drzewiecki zapewnia sejm, „Wiadomości” i społeczeństwo, że „finansowanie wszystkiego, co dotyczy Euro jest zapewnione i tu się nic nie zmieniło, mimo, że świat i Polskę dosięgnął kryzys”. Aż ciśnie mi się pod palce porównianie z Polonią w Nowym Jorku: W Centrum Polsko-Słowiańskim co roku są kontrole miejskie- nikogo nie wsadzają do więzienia, nikomu nie wytaczają spraw o malwersacje, ale wszyscy wiedzą z prezesem Unii Kredytowej na czele, że tam strasznie kradną i za dużo zarabiają. NIK swoje, a minister Drzewiecki swoje. I tak będzie, aż do mistrzostw, które się odbędą, albo nie. Tymczasem NIK, bez litości obnażył zaległości w budowie dróg, ponad dwuletnie zaległości sektora kolejowego w remontowaniu linii kolejowych i wiele innych mankamentów. Ja naprawdę zacznę wierzyć w cuda. No, bo spójrzmy realnie: premier szukał oszczędności w poszczególnych ministerstwach (wcale nie na piłkę nożną). Znalazł ich, trzeba przyznać sporo, ale kosztem załamań w niektórych ministerstwach, jak chociazby Obrony Narodowej. Deficyt już w tej chwili przekroczył połowę zaplanowanego na ten rok. Czy mi się to wszystko śni, czy rozkręciła się jakaś tajemnicza zabawa w misteria? Czy ktoś, kto ma długi, nie ma źródeł extra dochodu będzie planował budowę domu, albo kupno nowego samochodu…? Z całego serca życze tych mistrzostw miłośnikom piłki nożnej (nie mylić z kibicami, bo to mi się bardzo źle kojarzy). Jeszcze bardziej życzę tych mistrzostw Polsce, bo może to być niezły kopniak ekonomiczny. Chociaż i to zależeć będzie od tych, którzy tę imprezę będą organizować w sferze gospodarczej, biznesowej, czyli jakie podpiszą kontrakty, co pozwolą sobie zabrać, co będą w stanie zarobić itd, itp. Ale pamiętając, jaki „świetny” biznes SLD-owski rząd ukręcił z F-16, sprzedażą zakładów przemysłowych i pół Polski to i śmiem się obawiać, czy w tym przypadku też może się okazać, że coś przeleciało Polsce koło nosa. Jest się nad czym głowić, jest nad czym pracować. No, to do roboty. Chwała owego pamiętnego ogłoszenia wyników losowania krajów na Euro przez Platiniego spadła na Platformę, bo właśnie doszła do władzy. Czy starczy „pletformersom” inwencji, odwagi i nade wszystko umiejętności, by temu sprostać? Będziemy to wiedzieć dużo wcześniej, niż zagwiżdże pierwszy gwizdek sędziowski. Zapytajmy jednak dzieci, jak z tymi komputerami i czy maja pełne brzuszki…Obiecywać można strasznie dużo i to akurat jest za darmo…
Skoro o gwizdku mowa: niestety, żaden mecz na polsko-ukraińskich mistrzostwach nie będzie sędziowany przez polskiego sędziego; słaby poziom naszych sędziów, a może zbyt częste wizyty polskich sędziów piłkarskich we wrocławskiej prokuraturze…? Na trzy lata przed pierwszym meczem jest to bardzo niemiła wiadomość. Ale taka jest właśnie decyzja UEFA. Trochę to, jak przedsmak tego, co i jak będzie się działo, gdy ratyfikowany zostanie Traktat Lizboński, którego nie przeczytał ani jeden obywatel i twierdzę, że również nie zrobił tego ani jeden poseł, minister i żaden z naszych polityków. Tutaj, w Stanach kuszą nas tzw. „sweapstakes”: można stać się bogatym z dnia na dzień, byle tylko podpisać i wysłać. Zasadzka czeka w drobniusieńkim druku, którego nikomu nie chce się czytać. Ale i tak niektórzy podpisują, podają numery karty kredytowej, albo konta w banku i odsyłają. A potem przychodzą im do domu tomy książek, magazynów i wszelkiego badziewia, jako z góry opłacone subskrypcje na cały rok. I dziwią się: kiedy ja się zgodziłem na jakąś prenumeratę? Po wejściu w życie rzeczonego traktatu zdziwień może być o wiele więcej.
Patrzmy na twórców, choćby tylko filmowców – oni coś nam chcą pokazać: „M, jak miłość” to pokazywanie wartości uczuć, rodziny, przywiązania i szacunku do ziemi, domu, respektu dla rodziców i ludzi starszych w ogóle; „Plebania” – wartości wiary, ludzkiej solidarności; „Rancho” – siłę jedności społeczeństwa, głupotę i pazerność rządzących, wartość zwykłej, ludzkiej uczciowości. „Barwy szczęścia” – znowu miłość, szczerość, ale i okrutną siłę człowieka ze sfery władzy. A „Glina”, a „Sfora”? A „Psy”- przecież to tragiczny dokument podłości tajnych służb. Przecież to nic innego, jak pokazywanie nam, jak straszne spustoszenie w gospodarce i ogólnym życiu kraju robili i nadal robią ludzie ze sfer rządzących. Czy oglądamy te seriale pod tym kątem, czy też patrzymy na nie, jako na zwykłą, tanią rozryweczkę trzymającą nas przed telewizorami? (Pisząc ten artykuł na jednym ekranie mojego komputera, na drugim obejrzałem odcinek „Plebanii” z fantastycznie pokazaną szują -Traczem, potem jeszcze „Warto rozmawiać”, Jana Pospieszalskiego, (a wszystko dzięki subskrypcji TV Polonia za 7 dolarów miesięcznie). Nie pamiętam, kiedy siedziałem przed telewizorem, popijając kawkę, albo drinka, wyłącznie poświęcając czas na oglądanie. Ale większość jednak tak ogląda, – no więc tym bardziej ma czas na zastanowienie się: co oni nam pokazują i po co…
Jakoś podskórnie czuję, że „Stany Zjednoczone Europy”, to ciągle jeszcze kwestia marzeń kilkunastu żądnych panowania nad światem zwichrowańców. I niech tak na razie zostanie. A my wróćmy do naszych tradycyjnych wartości; wróćmy do naszych prawdziwych bohaterów, wróćmy do naszej wiary, wróćmy do polskości. To zawsze dawało nam strasznie dużo siły, – a były czasy, że czyniło nas potęgą na skalę europejską właśnie. I „tak nam dopomóż Bóg”.
Panie Januszu. Moj komentarz nie dotyczy ostatniej Pana wypowiedzi. Ja tylko z calego serca zycze panu wspolpracy z p. Jozwiakiem, dlugich rozmow z A. Dabrowskim i dotarcia do prawdy o Zofii i Tadeuszu Chabrowskich. Pozdrawiam. Sebastian
Panie Januszu,
zastanawia mnie jedno; pisze Pan kolejny artykul na temat polityki polskiej – na blogu zupelna cisza – polonusow to nie interesuje – brak komentarzy – olewaja. Wreszcie jeden nie wytrzymuje, popuszcza wodzom i pisze o Chabrowaskim i reszcie. Jaki wniosek?
Ja proponuje- zostawmy Chabrowskiego – przeszlo, bylo, minello., mozna mu nadmuchac( conajwyzej). Zajmijmy sie aktualnie- „niewidzialna reka ” -Zawistnym, Chroscielewskim (jeszcze zyje, ponoc w szpitalu – lub jego synem- spadkobierca) , no i koniecznie Matyszczykiem. Komentarzy bedzie co nie miara; ZA i PRZECIW, jezeli blogowcy beda wyrazac swoje poglady, opinie, informacje – bez obrazania ninnych.
Panska analiza polityki polskiej jest rzeczowa, logiczna i patriotyczna. Prezentuje Pan (moim zdaniem) wartosci, ktore niestety zanikaja w naszym narodzie. Nasi bracia starsi „w wierze”, zyli i mieli sie bardzo dobrze w Polsce przez 500 lat, i to im sie nadal marzy, do tego darza, poprzez liberalne media polskie. Polskie media,piora mozgi polskiemu narodowi – rowno. Za kilkadziesiad lat, bedzie znow aktualne powiedzenie(przedwojenne)”Wasze ulice, nasze kamienice”. Moim zdaniem, ile trzeba bylo
przekretow i przeksztalcen partii, aby powstala PO – i sprzedala stocznie.
Uwazam, ze polski narod wspolpracuje wspaniale pod pregierzem,- natomiast nie potrafi myslec samodzielnie, krytycznie, obiektywnie i patriotycznie w warunkach demekracji.
Pozdrawiam- Maria
Pani Mario. Jestem polonusem i dlatego wlasnie nie moge wypowiadac sie na temat polityki i politykow w Polsce. Nie mieszkam tam, nie zyje na bierzaco w polskiej demokracji – nigdy nie zylem w polskiej demokracji. Bywam w ojczyznie raz na dwa lata, aby pokazac ja moim wnukom i zaszczepic w nich milosc i szacunek do kraju dziadkow. I z tego powodu – przyzna Pani, ze moje wypowiadanie sie na powyzszy temat byloby groteska. To byloby tak, jak w latach 70-tych i 80-tych ubieglego wieku, kiedy, nie obrazajac nikogo, polonusi siedzacy w cieplych kapciach i bezpiecznych domach w USA udzielali nam rad, krytykowali lub chwalili. Nam i nas, strajkujacych i walczacych o wolna, demokratyczna Polske. A mam nadzieje, ze zdaje sobie Pani sprawe z tego, ze walka byla dluga, meczaca, wyniszczajaca psychicznie i fizycznie. Nie dawalem wowczas polonusom prawa do krytyki i udzielania rad. Nie moge teraz ja robic czegos, czemu sprzeciwialem sie juz 40 lat temu. Wowczas bylem w Polsce. Dalej bowiem uwazam, ze najwygodniej jest krytykowac, upominac, udzielac rad na odleglosc. Pozdrawiam. Sebastian