10 kwietnia, 2010
Jan Sporek 23 kwietnia, 2010
Poniższy artykuł napisałem dzień po katastrofie i otrzymałem mnóstwo e-maili z opiniami, że jest przedwcześnie „atakujący” (jeśli zadawanie pytań może być atakowaniem…), ale, aby nie zadrażniać czasu żałoby wycofałem go. Postanowiłem go jednak przywrócić, bo dzieją się rzeczy, które dokładnie przewidziałem w moich tezach.
-Powiedzcie mi, że to nieprawda! – krzyczałem w telefon do moich przyjaciół w Warszawie. Pełni bólu i rozpaczy nie powiedzieli. Piszę o czymś, co się dokonało i nadal nie wierzę. Zaczynam już czwarty raz i nie wiem, jak rozwinąć ten temat. Uniknąć bezpodstawnych podejrzeń, od których aż roi się „ulica”. Czy mamy prawo? NIE. Nie wolno nam zamieniać tej strasznej tragedii w polityczne dywagacje. Z szacunku dla zmarłych Prezydentów Kaczyńskiego i Kaczorowskiego, z szacunku dla Vice Marszałków Sejmu, z szacunku dla wszystkich, którzy ponieśli ofiarę życia. Trwa śledztwo i nikt z nas nie ma moralnego prawa rzucać oskarżeń.
Okrutną sferą tego dramatu jest to, że Prezydent Kaczyński „musiał” umrzeć, abyśmy usłyszeli, że był wielkim człowiekiem, patriotą, wielkim mężem stanu i wszystkie te wspaniałe słowa, z ust tych, którzy do samej „wigilii” tego nieszczęścia klęli Go, bo vetował, nazywali „małym”, skandowali „były prezydent Kaczyński” (ohyda), powtarzali, jak małpy za niemiecką gazetą, „kartofel”, nazywali „Koziołkiem-Matołkiem”, (dziś Wałęsa mówi, że „nic gorszego nie mogło nas spotkać„, co za hipokryzja) i w ogóle tylko Jemu przypisywali wszystko, co było złe, co się nie udało.
Klątwa nad tą podróżą zawisła już w dniu, kiedy Putin zaprosił Tuska ignorując Prezydenta RP; w dniu, w którym Tusk przyjął zaproszenie, ale nie upomniał się o udział w tym wydarzeniu głowy naszego państwa, podkreślając tym samym rozdział pomiędzy rządem i urzędem Prezydenta. Jeśli sądził, że świat tego nie zauważył, – mylił się. Jeśli sądził, że nie zauważył tego Naród – mylił się. Od dnia tragedii Warszawiacy i mieszkańcy wszystkich miast i wsi polskich pokazali, jak szczerze kochali Prezydenta i Jego Małżonkę. Dzielili się swoimi opiniami, niepewnościami, a jedną z najczęściej artykułowanych była niepewność zawarta w krótkim pytaniu: co będzie teraz z Polską? I chociaż jest przecież rząd, jest Marszałek pełniący obowiazki Prezydenta, to ludziom najzwyczajniej brakuje Pierwszego Obywatela, brakuje Głowy państwa. Lech Kaczyński w ostatnim czasie nie wdawał się w żadne konflikty, a przez cały okres swojej prezydentury udowodnił, że jest bezwarunkowym patriotą, że Polska jest Jego najpierwszym obowiązkiem i wartością. Maria Kaczyńska z kolei zyskiwała sobie coraz więcej sympatii i uznania, za prostolinijność, szczerość, i wielkie serce. Była absolutnie nieudawaną, pełną ciepła Pierwszą Damą.
Pytanie „co teraz z Polską” ma absolutnie sto procent podstaw do stawiania go. Przecież nie ma opozycji, a „zastąpienie” tych wspaniałych ludzi, których zabrał nam los jest wręcz niemożliwe.
Katyń stał się polskim fatum. Z czterech, tragicznych wydarzeń znaczących polską historię potwornym dramatem dwa wydarzyły się w czasie II Wojny, dwa w czasie pokoju. Ale mają strasznie dużo ze sobą wspólnego:
Gibraltar: – samolot i do dziś nie wyjaśniona śmierć Generała Sikorskiego; Smoleńsk: samolot i niewiadomo kiedy dowiemy się wszystkich szczegółów i prawdy, ale Smoleńsk, to Katyń. I wreszcie katastrofa lotnicza z głównym dowództwem lotnictwa: samolot, a w nim komplet najwyższych oficerów, zupełnie, jak w TU-154 – kwiat polityków, w tym rdzeń opozycji. Mnóstwo błędów, które dziś rodzą pytania. No, właśnie, – o ile nie wolno nam rzucać oskarżeń bez pokrycia, o tyle wolno nam zadawać pytania i domagać sie konkretnych i wyczerpujących odpowiedzi i wyjaśnień.
-Przede wszystkim dlaczego nie można było postawić Putinowi stanowczego warunku: to jest polska, patriotyczna uroczystość i chcemy tam być w komplecie: premier i prezydent. Przyjmując zaproszenie bez Prezydenta stworzono dwuznaczną sytuację: chcemy sobie o czymś pogadać, ale bez prezydenta. Co by nie powiedzieć, to było wstrętne, niedyplomatyczne, niepatriotyczne.
-Dlaczego tak znamienita delegacja poleciała jednym samolotem?
-Gdzie było Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, żeby właśnie do takiej sytuacji nie dopuścić?
-Dlaczego pilot zdecydował o lądowaniu, skoro mu tego zabraniano? (jeśli zabraniano?)
-Dlaczego samolot był przechylony na pasem startowym?
-Co z tymi „dwoma hukami”, o których mówili świadkowie?
-Jak to możliwe, że reporter telewizyjny widział spadający samolot z 300 metrów, a pilot podobno nie widział na pięć metrów, bo była mgła?
-Dlaczego D. Tusk nie chciał wsiąść do TU-154 i wziął samolot wojskowy?
-Dlaczego w ogóle Tupolew był jeszcze na wyposażeniu transportu powietrznego rządu, zamiast golić miliony męskich bród, jako żyletki marki „gołodupcew”.
-Zwykly GPS, za 250 dolarów podaje mi zjazd z autostrady na odległość dwóch mil, a potem zakręt z precyzją do dziesięciu jardów, więc jak to się stało, że wojskowy GPS nie mógł namierzyć drogi lądowania?
A okoliczności? Prezydent Kaczyński miał ogłosić decyzje o reelekcji, miał podjać decyzję w sprawie Ustawy o IPN…
Z rozmów z różnymi ludzmi przed mszą, po mszy, w dzień katastrofy, na drugi dzień, na Greenpoincie, przy Katedrze, w Manhattanie wynika, że wszyscy mają ogromnie dużo wątpliwości i pytań. Ale wynikało też, że podskórnie boimy się drastycznych osądów, skrajnych werdyktów. I niech tak zostanie. Ale sa i inne wnioski, na przykład, że PO ma tak „wysprzątane” pole, jak miała chyba tylko PZPR…
Poczekajmy. Poczekajmy na nominację nowego prezesa NBP i na jego decyzje na przykład o przekazaniu kapitału rządowi, (8 miliardów), na co nie chciał się zgodzić śp. prezes Skrzypek. Poczekajmy co stanie się z gazem łupkowym, czy pójdzie pod zarządzanie Rosji, czy będziemy go wydobywać z Amerykanami. Poczekajmy, jaki los spotka IPN. Poczekajmy, bo bardzo byśmy nie chcieli, aby nowe bajki zaczynały się od słów: „Raz-Putin powiedział Tuskowi”… A jeśli moje wątpliwości okażą się prawdziwe, to 20 czerwca mamy ostatnią szansę, aby ocalić Polskę przed PO.
Pięć lat po śmierci najwiekszego Polaka, Jana Pawła II, zginął kolejny, wielki Polak, patriota. Cześć Jego pamięci. Cześć pamięci wszystkich, którzy zginęli.
Dopisane 22 kwietnia, 2010:
Na zagadkowość katastrofy zwrócił uwagę dwa dni temu John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of Tucson – producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning System (TAWS). TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub innej przeszkody – a także w przypadku zbyt małej odległości do ziemi. To bowiem właśnie kłopoty przy lądowaniu są najczęstszą przyczyną wypadków samolotowych. Od 2005 r. urządzenia TAWS są obowiązkowo montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Wystarczy powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto montować TAWS w starych i nowych maszynach, ŻADEN samolot z tym systemem nie uległ katastrofie. Żaden – do 10 kwietnia 2010 r. Ani rosyjscy, ani polscy śledczy badający sprawę katastrofy pod Smoleńskiem ni razu nie wspomnieli o systemie TAWS. Nie wiadomo też, czy z zapisu czarnych skrzynek udało się uzyskać informację o aktywności urządzenia.