Satysfakcja kłamców…?
Jan Sporek 11 grudnia, 2010
Jak daleko można się posunąć w insynuacjach, podłości, plotkarstwie? Bardzo daleko. A jak daleko w swojej naiwności, niewiedzy, albo braku etyki dziennikarskiej mogą posunąć się dziennikarze? Też daleko. Oto moja macierzysta gazeta codzienna, w piątkowym wydaniu z 10 grudnia, na stronie 17 informuje o czymś, co postawiło mnie, mówiąc delikatnie, w kłopotliwej sytuacji. W jednym poważnym artykule o spotkaniu Polskiego Uniwersytetu Ludowego w Filadelfii zawarto kilka bezczelnych informacji; niesprawdzonych, ale podanych do publicznej wiadomości, dyskutowanych, czy raczej „wykładanych” na spotkaniu uniwersyteckim. Poza wszystkim zaskoczyło mnie, że Polski Uniwersytet Ludowy, na spotkaniu w Filadelfii omawia sprawy życia na Greenpoincie. Autorką „wykładu” była pani Zofia Bałczewska, a relację spisała pani Regina Gorzkowska-Rossi. Co z tym materiałem zrobią władze Centrum Polsko-Słowiańskiego, nie mój interes, ale szalenie interesuje mnie źródło informacji, z jakiego czerpie uniwersytecka wykładowczyni. Polecam ten artykuł Prezesowi Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej, jak też i wszystkim członkom Rady Dyrektorów. Nie pamiętam, żebym opuścił jakieś zebranie rady, ale też nie pamiętam, kiedy przyznaliśmy Bożenie Kamińskiej milion dolarów. Proponuję nas wszystkich pozamykać, pokazowo wyprowadzając w dybach z siedziby przy McGuinnes Boulevard.
Przesadzam? NIE!!!
Otóż, kiedy wróciłem z mszy św. za ofiary katastrofy smoleńskiej do szkoły, zaśpiewał telefon. A oto streszczenie, w miarę dosłowne, i…przepraszam za kropeczki.
-Halo, pan Sporek?
-Tak, dobry wieczór.
-To pięknie, k…., Kamińska was załatwiła, a wy nacyganiliście nam ile wlazło, złodzieje.
-Przepraszam, czy mógłby się pan przedstawić?
-Członek Unii Kredytowej, panie. Wystarczy?
-Nie, nie wystarczy.
-W takim razie odkładam słuchawkę.
I odłożyłem, żałując, że od kilku lat numer mojego telefonu jest bardzo upubliczniony. Zadzwonił natychmiast. Private, więc nawet nie mogłem rozpoznać z jakiego numeru ten „ktoś” dzwonił.
-Uprzedzam pana, że po pierwszym przekleństwie odłożę ponownie.
-No, dobra, dobra. Posłuchaj pan. Czemu wy nas tak cyganicie? Najpierw puszczacie informacje, że Kamińska wycofała sprawę o 80 milionów, a w dzisiejszym Nowym Dzienniku czytam, że dostała milion. To co, ugoda? A z czyich to pieniędzy? Tak pan ładnie mówił w kampanii, a teraz co, razem z tym Matyszczykiem się pan skumał? Po ile-ście dostali od Kamińskiej?
-Proszę pana, chyba nie wierzy pan w prawdziwość tej informacji…
-Panie was wszystkich trzeba wyp……..
Rzuciłem słuchawką.
Dzwonił jeszcze pięć razy. Nie podnosiłem. W końcu zostawił wiadomość, krótką, ale treściwą:
-„…Tak, k……, tylko kasa, kasa, szubrawcy”.
Syczał nienawiścią. Przeczytałem ten artykuł jeszcze raz. Rzeczywiście, jak byk stoi tam:
„Według obliczeń pani Bałczewskiej tylko w jednym roku Bożena Kamińska otrzymała z Unii Kredytowej prawie milion dolarów ze składek członkowskich…”.
Jedno, nieodpowiedzialne zdanie, jedna nieskorygowana przez dziennikarkę informacja i leci lawina oskarżeń, pomówień. Ten pan na pewno podzielił się swoją interpretacją tej wiadomości ze swoimi znajomymi, ci podadzą dalej i tak powstanie kolejny blamaż, tym razem na temat Unii Kredytowej, a ściśle Rady Dyrektorów (obecnej, oczywiście).
Doczytałem artykuł do końca i dowiedziałem się, po raz drugi, że pani Bałczewska jest odkrywcą; odkryła Andrzeja Rasieja i Jana Czekajewskiego. Odkrywczy talent prelegentki uniwersytetu ludowego wykwitł teraz odkryciem afery stulecia: odkryła i „wyliczyła”, że rada dyrektorów Unii Kredytowej dała B. Kamińskiej milion dolarów. Gratuluję. Pewnie odkrywczyni czuje ogromną satysfakcję. Poza wszystkim wzmianka o Centrum i Unii w wykonaniu „obserwatorki życia polonijnego w Nowym Jorku”podczas prelekcji uniwersyteckiej w Filadelfii, szalenie obniżyła w moich oczach poziom tego „uniwersytetu”.
Dziwimy się, że nie potrafimy przeprowadzić zwykłego zebrania, bo obecni poddają się prawie w całości tzw. psychozie tłumu. Wystarczy jeden demagog i… po dyskusji.
Myślę, że winni jesteśmy członkom wyjaśnienie, co z tym milionem. Panie Prezesie trzeba będzie zamieścić kolejny komunikat. A może zastanówmy się, czy gazetom należą się jakieś reklamy Unii i pieniądze za nie. Każdy Polak lądujący na JFK dowiaduje się o Unii pierwszego wieczoru u przyjaciół i krewnych, do których przylatuje. Może szkoda tych pieniędzy, skoro dziennikarzom nie chce się nawet sprawdzić kto mówi prawdę.
Amerykanie nie zrobią nam tyle krzywdy, ile możemy sobie zrobić sami, nie sprawią tyle bólu, ile my sami potrafimy sobie zadać.
A o konfrontacji nadal cicho. A ja bym się wreszcie chciał dowiedzieć kogo wsadzić, kogo uwiarygodnić, komu nie wierzyć, kto ukradł i ile?
A swoją drogą, to coraz bardziej zaczynam mieć pewność, ża skok na Centrum ma ochotę wykonać zupełnie inna grupa, niż obecna rada dyrektorów. I przede wszystkim życzę nam, polonijnej społeczności, aby „wkurzone” władze miasta nie odebrały nam programów społecznych i dotacji miejskich i, aby z Centrum nie stało się to, co przytrafiło się Grand Prospect Hall, którego „mądra” rada dyrektorów pozbyła się w dziecinny sposób, i który został zakupiony przez Greków, którzy kręcą tam takie lody, że nic, tylko im zazdrościć.
Panie Januszu,
Mysle, ze ten list jest warty rozpowszechnienia mimo, ze nie odnosi sie do spraw CPS tylko do biezacych wydarzen w Polsce. Sadze jednak, ze jest on na tyle wazny, ze powinien byc rozpowszechniony szczegolnie w srodowisku polonijnym, wiec pozwole sobie wykorzystac do tego Pana blog.
Lacze pozdrowienia,
Wojciech T. Mleczko
Niech prezydent Komorowski przeprosi
Nazywam się Joanna Wojciechowicz, jestem architektem i dziennikarzem, na rencie inwalidzkiej od dwudziestu lat, do której dorabiam ciągle pracując w Stanach Zjednoczonych. Zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Prezydenta o publiczne przeprosiny w Telewizji TVN 24, a także na łamach „Gazety Wyborczej”. Inne media, szczególnie polskojęzyczne, działające poza granicami Polski, zostaną poinformowane osobno. W programie TVN 24 usłyszałam fragment Pana wypowiedzi, dotyczącej tej grupy społecznej, która nie zgadza się i protestuje przeciwko polityce Pana i Pańskiego Rządu, a także przeciwko niewiarygodnie beztroskiemu traktowaniu polskich obywateli zarówno w kraju jak i przebywających za granicą. Użył Pan w tym tekście słów , które obraziły głeboko mnie , a także setki moich przyjaciół i tysiące Polaków. Powiedział Pan o nas: „to są ci, którzy uciekli w stanie wojennym za granicę, albo ci, którzy przez cały okres lat osiemdziesiątych trzymali nogi w wannie”. To kłamstwo i hańba w ten sposób wyrażać się o tych, którzy dla Polski oddali najwięcej, często życie, lub niezmiennie od późnych lat 70. prowadzili działalność opozycyjną, nie dorobiwszy się niczego, umierając o wiele za wcześnie lub żyjąc wręcz w biedzie, upokorzeniu i wykorzystani, zniszczeni przez 10 lat podziemnej pracy i dwadzieścia lat tzw. Niepodległości. Myślę w tej chwili o wszystkich stoczniowcach, pracownikach PKP, robotnikach, którzy potracili warsztaty pracy, mieszkańcach prowincji, żyjących ze zbioru jabłek lub umierających w drodze do pracy. Myślę także o sobie i o ludziach do mnie podobnych, przyjaciołach na całym świecie, którzy przez całe lata 80. pracowali bez wytchnienia w podziemnej „Solidarności” i jak wszyscy ludzie uczciwi potem, w czasach tzw. drugiej „Solidarności”, zostali albo ośmieszeni, albo potraktowani na tyle źle, że albo nie żyją, albo wtedy wyjechali za granicę, albo żyją w takiej Polsce, o którą nie walczyli i która się teraz na nich mści. W czasach legalnej „Solidarności” byłam kierownikiem Działu Rozpowszechniania Informacji w Gdańskiej „S”, internowana w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 do końca czerwca 1982 roku, potem wielokrotnie aresztowana i stawiana przed kolegium do spraw wykroczeń. Byłam także autorką i pomysłodawcą pierwszej wystawy o Grudniu 70’, otwartej 16 grudnia 1981 roku. Na dwa lata przed Okrągłym Stołem założyłam GAI (Gdańską Agencję Informacyjną „Solidarności”), przekazującą informacje z podziemia do wszystkich polskojęzycznych (i nie tylko) międzynarodowych mediów. Jak Pan widzi, nie siedziałam i nie trzymałam nóg w wannie przez te wszystkie lata. Nie uciekłam za granicę, choć azyl polityczny do USA otrzymałam już w 1982 roku. Wyjechałam, kiedy „wygraliśmy”, tj, w końcu czerwca 1989 roku i nigdy nie wykorzystałam prawa do owego azylu. Dalej tu przebywam, bo nie mam za co żyć i mieszkać w Polsce, poza tym przeraża mnie beztroska i działalność Pańskiego Rządu, przeraża mnie fakt, że zeszłej zimy zamarzło w Polsce 100 osób, przeraża mnie to, że widziałam Pana w TVN 24 mówiącego: „polski lotnik to jest taki, który na drzwiach od stodoły poleci”, po czym na takich właśnie drzwiach wysłaliście na pewną śmierć najszlachetniejszych ludzi polskiej elity politycznej. Przeraża mnie pogardliwe traktowanie ludzi. Przeraża mnie Wasze nieustanne manipulowanie faktami i fałszowanie historii. Przeraża mnie Wasz stosunek do smoleńskiego śledztwa i nie kończące się oszustwa oraz manipulacje. Przeraża mnie Pan jako prezydent mojego kraju, który zhańbił się, zapraszając generała Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ja sama jestem jednym z tysiąca świadków w sprawie Grudnia 70’, wskazującym ówczesnego Ministra Obrony Narodowej jako autora kolosalnej prowokacji, zamienioniej w masakrę w Gdańsku 15 grudnia 1970 roku. Ten sam człowiek dokonał inwazji Czechosłowacji w 1968 roku. Stan wojenny był tylko jedną z jego zbrodni. I Pan jeszcze śmie obrażać publicznie nas, tych właśnie, którzy nigdy idei „Solidarności””nie zdradzili? W swoim i ich imieniu domagam się pańskich publicznych przeprosin,
Joanna Wojciechowicz działaczka „Solidarności”, uczestniczka strajku w 1980 roku, odznaczona przez ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski w 2006 roku.
Swietny prawdziwy list ,nic dodac !!!.
Podzielam w calej pelni wypowiedz Pani Joanny Wojciechowicz dotyczaca osoby i dzialalnosci Pana Prezydenta Komorowskiego. Niestety ,miliony Polakow w kraju i zagranica jest codziennie upokarzana poprzez wypowiedzi i dzialalbnosc tego pana.
Panie Mleczko, (i wszyscy inni zachwyceni tym listem)
Jezeli pani Joanna pobiera rente inwalidzka w Polsce (a raczej ktos pobiera za nia bo ona jest w US), a jest ona w stanie pracowac i zarabiac w Stanach to jest zwykla oszustka i nie powinna sie publicznie wypowiadac bez wzgledu na niewatpliwa racje i sens pozostalej czesci tego listu.