Autorytet
Jan Sporek 21 maja, 2011
Za czasów PO spotkało nasz kraj kilka “zaszczytów”, którymi rządzący up-ijali się, jak winem. Dotyczyły one głównie Unii Europejskiej. Największym, od którego – według rządzących – autorytet Polski miał wzróść niepomiernie i odbić się szerokim echem od Australii, przez Przylądek Horn po krainę Sarah Palin, czyli śnieżną Alaskę był wybór Jerzego Buzka na szefa Parlamentu Europejskiego. Autorytet tak wzrósł, że Obama nie przyjechał na pogrzeb tragicznie zmarłego Prezydenta, Lecha Kaczyńskiego i jego Małżonki, a Bruksela wysłała…Jerzego Buzka. W zgodzie ze wzrostem autorytetu Polski Putin oznajmił, że on będzie śledził przyczyny katastrofy i na początek pociął wrak, a potem oznajmił, że ani wraku, ani czarnych skrzyneczek nie odda i będzie kręcił ile się tylko da, żeby Lechitom mydlić oczki, aż łzy pójdą. Autorytet rósł dalej do tego stopnia, że niejaka Angela przespacerowała się po ulicach Gdańska, a Vladimir nawet o molo zahaczył. Szczyt autorytetu przypadł na smoleńską katastrofę, gdy premier VP uściskał premiera DT na znak, że autorytet jest niewiarygodnie wielki.
Teraz nastąpi absolutny szczyt autorytetu Polski na całym globie, bo obejmiemy prezydencję Unii Europejskiej. Podczas pobytu w Polsce słyszałem o tym nawet, gdy włączyłem żelazko. Wiedziony ciekawością zapytałem kilku rodaków, czy wiedzą, kto w chwili obecnej sprawuje tę przepełnioną autorytetem funkcję. Zapytałem pięciu, w tym dwoje znajomych i troje przypadkowych. Żadne nie wiedziało. Zapytałem więc, czy wiedzą od kiedy Polska będzie “prezydentem” Europy. Wynik ten sam. Rząd wyasygnował miliony złotówek (40) na koncerty promocyjne, teczki (urzędówki) w ilości kilkaset, a nawet bączki, co to dzieci kręcą w przedszkolu. Po co? Nie wiem, chyba, żeby europosłom łatwiej było bąki zbijać. I tak się mydli oczy własnemu społeczeństwu. Ale autorytet idzie w górę. Oto Mocarz nad mocarze, z najbardziej zadłużonego kraju na świecie przyleci do naszej Ojczyzny i będzie mówił o wizach, a właściwie o bez-wizach, ale bez specjalnych zapewnień, a tym bardziej stuprocentowych.
Przypadkowo wpadł mi do ręki (przez Internet, – Panie świeć nad jego -Internetu – rozwojem) skrót telekonferencji z Białym Domem.
Telekonferencja była dla irlandzko-amerykańskich (Mocarz odwiedzi Irlandię tyż) i polsko-amerykańskich mediów.
Irlandczycy (z mniejszym autorytetem) mogli zadać tylko dwa pytania – co za niesprawiedliwość – to chyba w imię najlepiej pojętej demokracji, Polacy, ze względu na rosnący nieustannie autorytet dostali szansę na 4, słownie CZTERY pytania.
Skrót tego telefonicznego konferowania streszcza się do następujących konkluzji:
1. President Obama will discuss in Poland Visa Waiver Program (No promises);
Prezydent Obama będzie dyskutował o mozliwościach zniesienia wiz dla Polaków (bez obietnic)
2. He will announce in Warsaw very important decision toward Poland’s security;
Ogłosi w Warszawie bardzo ważną decyzję w sprawie bezpieczeństwa Polski
(czyżbyśmy znowu mieli kupić jakieś F z numerem…?)
3. He will discuss with Polish side a problem of retribution….;
Będzie dyskutował ze stroną polską problem skarg, odpłat, odwetu.
(Takie trzy znaczenia ma słowo “retribution”. Ktoś (?) się na nas poskarżył i trzeba będzie zapłacić jakąś karę. Wujek Sam wczoraj przesunął granice i to od razu w dwóch państwach, to może teraz powie, że ten gaz łupkowy, skoro go tyle mamy trzeba będzie oddać, jako retribution…?)
4. None of the representatives of Polonia is traveling with him;
Żaden przedstawiciel Polonii z nim (prezydentem) nie poleci.
Górą Kongres Polonii Amerykańskiej i wszystkie inne organizacje polonijne w USA.
5. There are not any plans to meet in Poland with the opposition.
Nie ma żadnych planów na spotkania w Polsce z opozycją.
No cóż, nie każdy może być Bolkiem, ale ten już nie jest w opozycji, wręcz odwrotnie.
A my tu akcje robimy, dzwonimy do kongresmenów, senatorów, żadamy, wymagamy, “bo w przeciwnym razie nie pójdziemy na ciebie głosować”. A on mówi “tak, tak, należy wam się bezwizowy wjazd do nas, oczywiście” …Z tym, że nie na pewno.
Coraz większy autorytet i jeszcze rośnie. Właśnie wczoraj, zgodnie z rosnącym nieustannie autorytetem polskie media odtrąbiły sukces naszych prokuratorów w Moskwie; po roku i trzech miesiącach uzyskali oni w stolicy Rosji obietnicę zwrotu wraku…we wrześniu, półtora roku po katastrofie, oraz przekazania czarnych skrzynek. Jesteśmy krajem absolutnych sukcesów. Żeby jednak nawet ten wątpliwy sukces nie był do końca sukcesem Rosjanie wypuścili informację, że ciała trzech ofiar zostały błędnie zidentyfikowane i jak powiedział rzecznik Komitetu Śledczego Fed. Rosyjskiej – „oznacza to, iż zmarli zostali pochowani pod obcymi nazwiskami”.
Pani minister Kopacz, ktora chwaliła się rzetelnością wykonywanych prac i była obecna przy identyfikacji nie raczyła się na ten temat wypowiedzieć. Nikt nie wie po co Rosjanie wypuścili tę wiadomość akurat teraz, kiedy nasi prokuratorzy osiągnęli tak „spektakularny sukces”. Ale chyba łatwo się domyśleć – autorytet! Co z tym zrobią rodziny ofiar, tego też jeszcze nikt nie wie. Czy trzeba się dziwić, że w sprawie tej potwornej katastrofy jest taka masa pytań, wątpliwości i domysłów? Przecież jest to ciągle prowokowane, jak nie przez Rosjan, to przez naszych genialnych śledczych, którzy nic jeno ślęczą i klęczą.
W ośplepiającym świetle autorytetu rozpętano walkę z kibolami. Rząd zastosował odpowiedzialność zbiorową, a ja tymczasem dotarłem do dziwnej statystyki, Otóż ilość stadionowych incydentów z roku, na rok spada: 2008 – 277; 2009 – 237; 2010 – 163.
Po wydarzeniach w Bydgoszczy zamknięte zostały dwa najbezpieczniejsze stadiony spełniające wymogi jednej z najsurowszych ustaw w Europie. Cała akcja przeciwko kibolom została ogłoszona dokładnie wtedy, gdy rząd ogłaszał budżet na 2012 rok, w/g którego podwyższona zostanie akcyza na papierosy o 4%, a na ubranka i buty dziecięce VAT podskoczy aż o 23%. O tym się nie mówi. Największym problemem są kibole, których jest kilkudziesięciu, a tysiące porządnych kibiców ogląda mecze poza stadionem, oczywiście nie widząc nic. Jest to typowa zasłona dymna, bo:
nakłada się również na propozycję dwudniowych wyborów, co jest sprzeczne z konstytucją, która mówi o dniu wyborów, a nie o dniach wyborów, ale przede wszystkim nakłada się na decyzję rządu o sprzedaży ostatnich już własności Polski jaką jest Grupa LOTOS, SA. Przypomnę, że rafineria w Gdańsku, wchodząca w grupę LOTOS zdolna przerobić 10 mln ton ropy naftowej rocznie jest najnowocześniejszą rafinerią na świecie – to jest prawdziwy autorytet. Rząd jest właścicielem większościowym LOTOSU i posiada 53,19 % udziałów. Trochę wezmą kolesie (i znów będzie na jakiś zameczek wlas-kuTas-manii, albo innym Wilanowie), resztę wrzuci się do dziury budżetowej – największej w historii Wolnej (?) Polski. Sprzedanie tych udziałów Rosji jest ostatecznym uzależnieniem Polski od naszego ukochanego sąsiada.
Nie mówi się też o tym, że powstał społeczny projekt ustawy blokującej tę wyprzedaż. Aby jednak ta ustawa mogła wejść pod obrady sejmu potrzebne jest 100 tysięcy podpisów. Nie wiem, jaką ważność będą miały podpisy Polaków na emigracji, bo potrzebny jest pesel, ale, jak będę wiedział, to państwa poinformuję, albo na moim blogu, albo jakimś ogłoszeniem w gazetach. Ten kurek nie może być w obcych rękach. Pamiętajmy o naszych rodzinach w kraju i nie pozwólmy uzależnić go od obcego dyspozytora wszelkich produktów ropopochodnych – paliw, olejów, asfaltu, smarów, itp.
Niech żyje autorytet i pozycja na świecie! Na jakim świecie my żyjemy…?
Drogi Januszu, zapomniałeś napisać co Ci odpowiedziałem, kiedy zapytałeś mnie o prezydencję Europy. A ogólnie artykuł fantastyczny. Nie wiedziałem, że masz takie zacięcie satyryczne.
Pozdrawiam, Michał
Nie chciałem za bardzo, ale skoro ruszyłeś ten temat, to napiszę. Otóż rzuciłeś we mnie słówkiem na „p”, równoznacznym z tak dobrze mi tutaj znanym słówkiem na”f”. Andrzej powiedział, że ma to tam „gdzie pana majstra można w dupę pocałować” (to z kabaretu Dudek – Kobuszewski/ Gołas, w skeczu „Wizyta u hydraulika”) i zapytał, czy nie mam innych problemów, a pan na rynku pod parasolami, spytał, czy wszyscy u mnie zdrowi i coś go musiało nieźle zaswędzieć pośrodku czoła, bo się jakoś tak dziwnie palcem wskazującym podrapał, ale w kółeczko.
Człowiek, który zwrócił mi uwagę, że ma dwójkę dzieci, że jego problemem jest „za co kupić im książki do szkoły, a nie jakaś „pieprzona” prezydencja, był w sumie najgrzeczniejszy, bo ostatni z pytanych odpowiedział kurtuazyjnie pytaniem, używając formy „pan”: „Pojeb…ło pana?
Jak na „prezydentów” Europy przystało zafundowaliśmy urzędasom „najbardziej inteligentny budynek w całej Belgii”, jak powiedział pewien równie inteligentny Dunkin Donald. Teraz to dopiero będzie autorytet: Grecja pewnie zbankrutuje, potem Portugalia, Włochy. Ech, szkoda się zastanawiać. Ale teraz przynajmniej wiem, czemu niektórym tak zależało, żeby ten koniec świata przypadł na minioną sobotę.
Pozdrawiam, Janusz