Czy powinniśmy się bać?
Jan Sporek 17 sierpnia, 2011
Czego? Europy. Posłuchałem rozmowy z Janem Krzysztofem Bieleckim. Ależ ten facet plecie. Coś niebywałego. Najbardziej oburzyło mnie stwierdzenie, że “my, Polacy popieramy ostatnie decyzje Merkel i Sarkozy’ego…, popieramy te zmiany, które proponują szefowie Europy” i takie tam dyrdymały. Doradca polskiego rządu mówi “w imieniu Polaków”, więc wszystkich Polaków. A zapytał ich? Zostawmy Bieleckiego, nie pierwszy to raz przedstawiciel polskiego rządu wchodzi Europie bez wazeliny.
Zastanawia mnie co innego. Dlaczego ani Merkel, ani Sarkozy nie pomyśleli wcześniej, gdy kłopoty mieli inni o takich “środkach zaradczych”, jakie wymyślili dopiero teraz, kiedy ni stąd, ni zowąd coś bardzo niedobrego dzieje się w gospodarkach ich krajów? Bielecki zaznacza, że myśli o tym “pozytywnie”. Niewiarygodne.
Wszystko zmierza w kierunku Europy “dwóch prędkości”. Mocarstwa będą decydować o losach i życiu słabszych krajów. Już w tej chwili, nawet dziennikarze tvn24, nie ukrywają, że Polska nie ma żadnej mocy decyzyjnej. Merkel „wpadła” do Polski na prywatną kolację z prezydentem i prywatną wizytą u Tusków, ale zapomniała o naszym premierze i prezydencie, gdy zgadała się z Sarkozym. A to przecież Donald Tusk jest chyba teraz najbardziej „wyróżnioną” osobą w Europie, – wszak przewodniczy rządowi, który teraz „prezydentuje” Europie. Farsa. Farsa, której celem jest stworzenie „Eurolandu” opartego na euro i odbieram to, jako zmuszanie państw, które nie są zdolne do wejścia w strefę euro, aby jednak w to weszły, bo inaczej nie będą brały udziału w tego rodzaju „super-ważnych” decyzjach. Polski rząd, w dobie kompletnego kryzysu wydał 40 milionów złotych tylko na “części artystyczne” z okazji prezydencji w Europie, nazywając to, co było zwykłą koleją rzeczy, “wyróżnieniem, zaszczytem, wysoką pozycją Polski w Europie”. Proszę mi pokazać jednego Polaka, który z powodu polskiej prezydencji poczuł cokolwiek pozytywnego w codziennym życiu. Rządzący mamią społeczeństwo piarowskimi sloganami i dziw bierze, że “oficjalne” słupki ciągle idą w górę. Ale powodzianie dostają po sześć tysięcy. Czterdzieści milionów mogłoby podwoić tę jałmużnę. Nie, nie mogłoby, bo musiały być fajerwerki z okazji objęcia prezydencji. Prezydencji, która kompletnie nic nie znaczy; przed nami “prezydentowały” inne kraje, po nas będą innne. Ot, zwykły porządek działania Unii Europejskiej.
A co będzie, gdy Europa zażąda zwrotu przyznanych Polsce pieniędzy?
A dlaczego nagle gospodarka Niemiec i Francji tak drastycznie zjechała w dół? Przecież jeszcze dwa tygodnie temu puszczono w świat informację, że gospodarka niemiecka jest w doskonałej formie. Co się stało? Stało się to, co musiało się stać. Jestem raczej pewny, że tak, jak Grecja oszukiwała w swoich sprawozdaniach, tak i pozostałe kraje oszukują. W tym oczywiście polskie ministerstwo finansów i niemieckie i francuskie. Ale w ekonomii, jak w matematyce, nie da się z “2+2” zrobić 5.
No więc obserwujmy, jak daleko posuną się władcy Europy, którzy teraz, ponad głowami pozostałych państw członków Unii podjęli drastyczne decyzje.
Pan Bielecki mówi, że w pełni je popiera. Więc nie mamy już nic do powiedzenia, oprócz “popieramy”. My, polscy Europejczycy – popieramy.
No, to daj Boże zdrowie.
Szanowny Panie Januszu,
czy słyszał Pan o tzw. smugach chemicznych. To jedna z największych tajemnic świata. Można o tym poczytać na blogach pasjonatów wypisując na googlu „chemical trials”.
Włos się jeży na łysej głowie, gdy czyta się, co się robi. I wszyscy sa winni, od Obamy po Tuska, a wcześniej Kaczyńskiego, który jako premier nie mógł nie wiedzieć, dlaczego nad wielkimi polskimi miastami latają samoloty i tworzą szachownicę tych chemicznych smug.
Zastanawia mnie tylko ta zmasowana zmowa milczenia. Tylko Obama, przyparty do muru, przyznał się, że takie praktyki mają miejsce.
Łączę pozdrowienia
Maciek Majewski