Wybory po raz trzeci
Jan Sporek 6 października, 2011
Minął termin rejestracji. Czy jednak polskie ministerstwo spraw zagranicznych nie doprowadziło po raz kolejny do zdenerwowania Polonusów? Doprowadziło. Nie ustrzegło się błędów, które sprawiają, że Polonia, chyba na całym świecie znów musiała się poczuć nie tylko zlekceważona, ale wręcz znieważona. Oto wątpliwości:
–Ważny paszport; – zapomnieć o dacie ważności paszportu jest tak samo łatwo, jak zapomnieć rejestrację, czy prawo jazdy i wybrać się samochodem w drogę. W razie kontroli policjant może nam dać mandat, ale nie musi. Osobiście doświadczyłem takiej sytuacji. Policjant poprosił o nazwisko, adres, datę urodzenia i w swoim komputerze znalazł mnie i cały rekord na mój temat, łącznie z numerem prawa jazdy i szczegółami z karty rejestracyjnej. Dał mi mandat za przekroczenie szybkości, ale nie dał za brak dokumentu. Mając moje dane znalazł całą, potrzebną mu informację. Uczestnicy wycieczki do Papieża, w 2011 roku pamiętają, że ani na lotnisku w Newark, ani w Rzymie urzędnicy nie dostrzegli, że mój paszport był nieważny. Dostrzegł to…recepcjonista w hotelu, niedaleko Watykanu i o 11 w nocy chciał mnie z hotelu eksmitować. Ostatecznie dał spokój, kiedy wytłumaczyliśmy mu, że w końcu celnicy mnie przepuścili, to niech mi to jakoś daruje. I darował. Dziwnym zbiegiem okoliczności dostrzegli to celnicy włoscy, gdy wracaliśmy do Stanów, ale wówczas, nawet nie prosiliśmy specjalnie; – przywołany zwierzchnik oznajmił: skoro go wypuścili ze Stanów, to niech w Stanach główkują, czy go wpuścić. I pozwolili mi pójść do samolotu? Nie chcecie wierzyć, to zapytajcie Małgosi Majcherczyk. A działo się to w listopadzie, 2001, czyli w dwa miesiące po ataku na WTC!!! Nikt z kontrolujących moj dokument tożsamości nie zwątpił jednak ani na sekundę, czy jestem obywatelem polskim, czy nie.
Mam pytanie do polskich wladz: czy jeśli na ulicy nowojorskiej zostanie potrącony polski obywatel, u którego policja znajdzie nieważny polski paszport, -czy konsulat RP odmówi zajęcia się tym człowiekiem, czy też uzna, że nie jest pełnoprawnym obywatelem?
Ten przepis uważam jest głupi od początku, do końca.
–Konieczność numeru Pesel; – Numer ten wprowadzono w 1979 roku, jako uściślający ewidencję ludności: Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności, czyli coś, jak amerykańskie “social security”. Zawiera datę urodzenia, numer serii, oznaczenie płci (dziesiąta cyfra) i numer porządkowy (ostatnia cyfra). Jest to dodatek do dowodu osobistego i do paszportu. I w dowodzie i w paszporcie jest data urodzenia, numer dokumentu, płeć, do tego data wystawienia i ważności. Jedni mają numer pesel w paszporcie, inni nie, jeszcze inni wiedzą, że go mają, ale tylko w dowodzie, a dowód został w Polsce. A jeszcze inni go mają, ale w wersji z literą pomiędzy cyframi. Ja właśnie mam taki. I musiałem dzwonić do Polski, aby postarać się o ten, który dopuszczała rejestracja komputerowa. Wielu ludzi miało właśnie taki numer; albo z literką M, albo F, albo inną. I my nie “przechodziliśmy przez system w komputerze, a bez tego numeru nie było szans zarejestrować się przez komputer. Można to było zrobić wyłącznie dzwoniąc do konsulatu. W ubiegłym roku, po raz pierwszy brałem udział w głosowaniu do parlamentu USA. Pokazałem paszport i nikt nie pytał mnie o social security. Uważam, że wymóg wpisywania numeru Pesel jest jeszcze większą bzdurą, niż ważność paszportu.
–Telefony do konsulatu; – wielu ludzi nie pójdzie do głosowania, bo zostali kompletnie zniechęceni niemożliwością połączenia się z numerami, które prowadziły rejestrację. Ja sam próbowałem wiele razy, zanim trafiłem na wolną linię. W ostatnim dniu rejestracji, co jakiś czas słyszałem, że “numer ten, z przyczyn technicznych jest niedostępny”, potem znowu się “uaktywniał” i znów “…z przyczyn technicznych…” i znów aktywny, ale czasu traciło się mnóstwo, aby się z nim połączyć. Mówię o telefonie z końcówką 49. Ten z końcówką 12 był praktycznie w ogóle nieosiągalny. Ileż to byłoby roboty wyjść do Polonii z apelem: poszukujemy woluntariuszy do prowadzenia rejestracji i na okres tych paru tygodni uruchomić kilka linii, w których członkowie Polonii zmienialiby się co kilka godzin i przez 24 godziny prowadzili rejestrację? Nawet, gdyby to były te dwa numery, ale czynne 24/7. Problem? Nie dla chcącego.
–System komputerowy: – Definitywnie nie działał, jak powinien działać przy tak ważnej sprawie, jak rejestracja do wyborów: WIelu ludzi, którzy chcieli się zarejestrować sami skarżyło się, że musieli czasem kilkanaście razy wpisywać tzw. “kod z obrazka”, mimo, iż czekali zalecane 30 sekund. Największym mankamentem było to, że system, nie pokazując błędu, nie informował jednak, gdzie ten błąd był i bardzo często (mnie się to też zdarzało) informował tylko w pasku u góry, że informacja jest nieprawidłowa i należy się skontaktować z konsulatem, a tam znowu telefon, czekanie, bo zajęty. Wielu zrezygnowało i prosiło mnie o pomoc.Tak zdarzyło się w przypadku jednej z bardzo znanych polonijnych intelektualistek, pracowniczki nowojorskiego, renomowanego uniwersytetu, której nazwiska nie mogę podać, bo nie zdążyłem zapytać o autoryzację. Oboje głowiliśmy przez 15 minut, gdzie leży błąd. Ani jednej wskazówki, ale komputer nie przepuszczał. Najgorsze było to, że Konsulat już w tym momencie nie prowadził rejestracji, a było dopiero dziesięć po piątej. Pani profesor nie pójdzie do wyborów. W środę, pod wieczór system w ogóle odmówił “współpracy”. Informował, że chwilowy problem techniczny nie pozwala na prowadzenie rejestracji i zawierał krótką notkę: “proszę spróbować za kilka minut”. Była 20:20. Próbowałem do północy. W tym czasie dzwoniło kilkadziesiąt osób totalnie oburzonych tą sytuacją. Prosili mnie o pomoc, a cóż ja mogłem pomóc? Kilku nawet mi naubliżało wiążąc mnie z konsulatem. Nie wspomnę ile obelg padło na mnie za “nieważny paszport”, albo ten nieszczęsny Pesel. Poszedłem spać o północy, zostawiając ostatnio zanotowaną ankietę. Obudziłem się o trzeciej, – spróbowałem. System nie puszczał. Puścił dopiero rano, po siódmej rano.
–Termin rejestracji; – Na stronie internetowej Konsulatu Generalnego RP stoi, jak byk, że rejestracja kończy się o północy w czwartek, 6 października, ale nie ma słowa o tym, że będzie to północ w Polsce. Dwuznaczność, która kosztowała wielu Polonusów pozbawienie możliwości zarejestrowania, a tym samym udziału w wyborach. To jest dziecinny błąd, który nie powinien zdarzyć się dyplomatom z MSZ. Błąd błędem, gorzej, że sporo Polonusów nie pójdzie do wyborów.
Natomiast kompletnie niewytłumaczalny jest fakt, że rejestrację zakończono o godznie 16, czyli o 22 czasu polskiego, a więc całkowicie nie dotrzymano informacji zawartej w oficjalnej informacji na witrynie internetowej. Nie wiedziałbym o tym, gdyby nie zadzwonił do mnie polski obywatel, który usłyszał tę informacją chcąc się zarejestrować tuż po godzinie 16-ej. Powiedziano mu również, że rejestracja kończy się o godzinie 18-ej. Gdzie zatem ten i inni polscy obywatele mieli się rejestrować przez dwie pozostałe godziny? Oczywiście u społecznych ochotników, jak pani Małgosia, pan Marian i ja. Ewentualnie jeszcze pracownice CPS (choć tu było sporo pretencji). Jaki my mieliśmy obowiązek, aby zakotwiczać się przy komputerze do godziny 18-ej, skoro placówka dyplomatyczna kończy rejestrację, bo trzeba iść do domu? Nota bene, – tuż po godznie 9-ej rano zostawiłem na jednym z numerów telefonicznych konsulatu pytanie, do której dokładnie trwać będzie rejestracja? Nie otrzymałem odpowiedzi do końca dniówki. Nie było też specjalnego ogłoszenia, że konsulat prowadzi rejestrację tylko do godziny 16-ej, czyli dwie godziny krócej, niż przewidują wytyczne PKW.
Nie mówiąc o tym, że nikt nie wystosował oświadczenia, iż liczy się czas polski.
–Ilość komisji wyborczych: – to uważam za największy skandal w wykonaniu ministra spraw zagranicznych, bo chyba jego resort ustala gdzie i ile komisji wyborczych zainstalować, aby obsłużyć Polaków za granicą. Pennsylwania, która leży na terytorium podlegającym Konsulatowi Generalnemu RP w Nowym Jorku nie ma ani jednej komisji wyborczej. Filadelfia, Allentown, Reading, to wielkie skupiska Polonii. Komisja ustanowiona w jednym z tych miast ułatwiłaby pójście do wyborów mieszkańcom pozostałych, plus oddalonego od Nowego Jorku Trenton. Nigdy nie dowiemy się ilu Polakom “zakazano” tym sposobem pójścia do wyborów. Ale możemy mówić o bardzo dużej liczbie. Komisji nie ma również w żadnym z dużych skupisk polonijnych na Long Island. Dzwonili do mnie starsi ludzie z Riverhead i z Copiague, z pretensją, że nie dadzą rady pojechać ani na Greenpoint, ani na Ridgewood, ani tym bardziej na Manhattan. A jest jeszcze Heamsted i Glen Cove. Niesłychane wręcz zaniedbanie zakrawające na celowe pozbawienie Polaków z Long Island Pennsylwanii możliwości głosowania. I niech mi nikt nie mówi o szerzeniu teorii spiskowych. Kto stwarza tego rodzaju sytuacje powinien się liczyć z tym, że będzie to ocenione. I ja tak właśnie to oceniam.
Czasem nie dziwię się, że nie mamy mocniejszej pozycji w USA, ale dziwię się i oburza mnie, że władze naszego kraju lekceważą Polaków rozsianych poza granicami Ojczyzny. Będzie to niewątpliwie moja interpelacja, jaką przekażę nowemu sejmowi. Póki co pamiętajmy, że ten rząd pozbawił wielu z nas możliwości pójścia do urn.
Pragnę teraz podziękować pani Małgorzacie Ciuraszkiewicz i panu Marianowi Witek za to, że wespół ze mną ułatwili naszym Rodakom wygodną rejestrację przez telefon. Te dwa tygodnie, to była niezwykle czasochłonna praca i co tu dużo mówić, nieco kosztowna, bo używaliśmy też telefonów komórkowych. Satysfakcja, że pomogło się tak dużej liczbie Polonusów jest jednak bezcenna i to jest dla nas najważniejsze. Jak powiedziałby żołnierz: “ku chwale Ojczyzny, Obywatelu….” No właśnie jakiemu, któremu obywatelowi mam złożyć ten okrzyk…?
wonderful points altogether, you just won a new reader.
What could you suggest about your publish that you just made some days in the past?
Any certain?