Podsłuchują, podglądają…?
Jan Sporek 18 czerwca, 2013
Oczywiście, że podsłuchują i podglądają. Robią i będą to robić pod hasłami bezpieczeństwa dla mas. Jeśli ktoś chce wiedzieć, jaka jest moja opinia na ten temat, to walę prosto z mostu: jestem oburzony, zniesmaczony i rozczarowany. Wpuszczając mnie do tego, wspaniałego kraju jego władze powinny o mnie wiedzieć wszystko, co chciały, ale kiedy przyznano mi obywatelstwo, to chciałbym, żeby rząd i jego “macki” odczepiły się ode mnie, a gdy padnie na mnie podejrzenie, że jestem przestępcą, to niech się mną zajmie policja, prokuratura i sędziowie, a nie rząd. Rząd jest od pilnowania granic. Rząd, czyli Biały Dom i obydwie izby reprezentantów: Kongres i Senat. A pilnowanie granic, to nie tylko druty kolczaste, ściany na trzy metry, kamery, psy i strażnicy. To przede wszystkim urząd immigracyjny, który ma wystarczająco duży fundusz i całą armię szwędających się po korytarzach urzędniczych gmachów, nic nierobiących urzędasów, aby dowiedzieć się o ludziach tu wjeżdżających wszystkiego, co wiedzieć powinien. Pamiętamy, że na adres jednego z pilotów samolotu, który wbił się w World Trade Center miesiąc po ataku przyszła pocztą zielona karta…(?)
O zaostrzeniu kryterów i dogłębnym sprawdzaniu osób wjeżdżających do Stanów wiele lat temu mówił Pat Buchanan. Oczywiście nikt nie traktował go poważnie, a wielu wyśmiało jego teorie i ostrzeżenia. Mówił prorocze słowa. Teraz chyba wiem dlaczego nikt go nie słuchał… Paralelą w ostatniej kampanii prezydenckiej był Ron Paul i radzę dobrze obserwować, co stanie się z Obama Care, – tak tylko rzucam, na rybkę.
Rząd ma znakomity pretekst, aby podsłuchiwać, obserwować i inwigilować. Tym pretekstem jest nasze bezpieczeństwo. Kosztuje to miliardy dolarów. Ale dla podlizania się wyborcom, co rusz jakiś śmieszny polityk rzuca apel, że trzeba znieść wizy dla jakiegoś kraju, bo akurat zorientował się, że w swoim okręgu wyborczym ma sporo populacji z danego kraju. I coraz mniej służby immigracyjne wiedzą, kto tu przyjeżdża. Od czasu, do czasu i sam prezydent rzuci hasło, że trzeba złagodzić los nielegalnych i dać im ulgi. Płaci się za to pieniędzmi legalnych, ale to już nikogo nie obchodzi.
A tymczasem Ojcowie – Założyciele tego kraju przekręcają się w grobach widząc, jak traktowana jest tu demokracja.
Smutne jest, że wielu, nawet niezwykle mądrych i inteligentnych, młodych ludzi wierzy w te brednie i daje sobie wymydlić mózgi koniecznością “wyższego rzędu”.
A teraz wyobraźmy sobie, że w dobie dyliżansów, telefonów na korbkę, dobie bezkomórkowej, bezkomputerowej, rząd ośmiela się postawić pod naszymi oknami cichociemnego do podsłuchiwania o czym rozmawia się w domach i jak długo mówi się na jakiś, konkretny temat; kto nas odwiedza i jak długo u nas siedzi. Wiecie już o czym mówię? A no właśnie, to były kraje Europy Wschodniej ery stalinowskiej. Dziś usprawiedliwieniem na transpozycję tamtego systemu tutaj jest komputeryzacja, rozwój telefonii komórkowej i kilku terrorystów, których nie upilnowały powołane do tego służby. I głupota polityków; przecież Clinton miał Bin Ladena na talerzu, pamiętacie? Politycy prowadzili z terrorystami regularne biznesy. To kogo trzeba podsłuchiwać? Nas?
Już dawno temu napisałem, że największym błędem i największym złem dla społeczeństw są nierozliczani ze swoich błędów politycy. Jedyną karą dla polityka jest odejście. Ale zaraz potem dostaje nagrody: wykłady za setki tysięcy dolarów, wydająksiążki, pamiętniki, itp. Ale jego błędy pozostają i konsekwencje ponoszą społeczeństwa. A kto ma wymyśleć jakieś sankcje, – ci następni? Nie do zrobienia, przecież nie mogą wprowadząc ustaw, rozporządzeń przeciwko samym sobie. Więc mydlą oczy obywatelom durnymi hasłami, jak to oni chcą dbać o społeczeństwo. Karuzela się kręci. Polscy politycy, po serii błędów, wypaczeń i wręcz przestępstw politycznych mają jeszcze w odwodzie Parlament Europejski. Kto się tam teraz pcha? Popatrzcie sami. jak wracają te wszystkie komuchy, którym w Polsce już za ciasno; – oni teraz do Europy. Naród w biedzie, a im ciągle za mało, choć mają po same uszy. W samolocie z Kopenhagii do Warszawy wziąłem do ręki Rzeczpospolitą. Na pierwszej stronie tytuł, tłustym drukiem: “Co trzecie dziecko w Polsce jest niedożywione, co szóste żyje w nędzy”. A panowie kupują garniturki, cygara i wynajmują boisko za 60 tysięcy, “bo to jest potrzebne, jako integrajca” – oznajmiła Kidawa-Błońska. A Naród integruje się w biedzie coraz większej i jak to kiedyś pierdutnie, to będzie piękna katastrofa, jak powiedział Grek Zorba.
Czy to te dzieci sprawiły, że gospodarka zeszła na psy, czy załatwili im to politycy? A no właśnie. Ale polityk nigdy nie zostanie ukarany za swoje błędy. Polityk zostaje politykiem dożywotnio. Mędrcem, autorytetem z wąsami, albo rudymi włosami, albo łysą pała, która też chce teraz do “Europy”. Koło się zamyka. A jak do tego dołożyć służalcze, fałszujące rzeczywistość media, mamy gotową katastrofę.