Mistrzyni Agnieszka
Jan Sporek 30 sierpnia, 2013
Mistrzyni Agnieszka
Obserwuję karierę Agnieszki Radwańskiej od początku i muszę przyznać, że mam w tej kwestii pewne paralele do moich doznań z niektórymi pianistami. Brzmi trochę zawile? Już wyjaśniam. Otóż w tych dziesiątkach koncertów, jakie zrobiłem, zwłaszcza, gdy “dowodziłem” Fundacją Chopinowską, zanim “podmienił” mnie “wybitny pianista” i rozwalił tę fantastyczną działalność budowaną ponad dwadzieścia lat przez śp. Prof. Gorbatego i kontynuowaną na jego specjalne życzenie przeze mnie – nazwisko „wybitnego” nieważne, – no więc w tych koncertach wystąpiło mnóstwo pianistów i jakoś tak się działo, że gdy jakiś pianista siadał do klawiatury, to po pierwszych uderzonych dźwiękach ja zaczynałem się bać: czy on dobrnie do końca, czy nie dojdzie do jakiejś luki w pamięci, etc. Bywali zaś i tacy, którzy, jak tylko usiedli na tym podłużnym zydlu, wiedziałem, że to będzie uczta od początku do końca. Tak było z Józefem Stomplem, Piotrem Palecznym, Beatką Bilinską, tak jest z Jackiem Zganiaczem, czy Tadeuszem Domanowskim. Nie mam przy nich uczucia niepokoju. I tu dochodzę do wspomnianej paraleli. Otóż ta piękna Krakowianka doprowadzała mnie do rozpaczy budując we mnie uczucie niepewności. I choć zaciskałem kciuki, choć wszystko szło w miarę dobrze, to jednak gdzieś tam, w jakimś momencie coś pękało, – nawet kiedy już dostała się na absolutne szczyty “tenistyki” – tak sobie wymyśliłem, żeby było paralelnie do pianistyki. Taki żart językowy. Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem.
Dzisiaj widziałem Agnieszkę w akcji. Jeszcze mnie było stać, po “bezrobotnych” wakacjach – wszyscy uczniowie gdzieś się podziali i nie chcą mnie widzieć – na bilet za $39, na samych “jaskółkach” stadionu. Niższe sektory, to już przepaść – ponad trzysta zielonych.
I dzisiaj to była Agnieszka, jak Stompel, Paleczny, Bilińska (też Krakowianka), Zganiacz i Domanowski razem wzięci. Od początku, do końca długiego, jak tasiemiec drugiego seta, to była Krakowska Firma Tenisowa. Na koniec piłka wybita w publiczność i te ogromne owacje. Miłośnicy tenisa na Flushing Meadows lubią Agnieszkę i to widać. Szedłem dumny długimi, spadającymi, jak w przepaść schodami i jeszcze dumniej niosłem na głowie biało-czerwoną opaskę, którą wiozłem dalej pociągiem metra linii 7 aż do Hunters Point, gdzie przesiadłem się do zaparkowanego tam mojego jeepa. Jeszcze na tych schodach kilku Amerykanów pogratulowało mi…Agnieszki, a para młodych ludzi w metrze rozgadała się ze mną o Radwańskiej, nie kryjąc, że podziwiają naszą tenisistkę wielce, szczerze i prawdziwie.
Agnieszka gra chyba najwspanialszy tenis w swojej karierze. I ma przy tym ogromnie dużo fajnego wdzięku polskiej dziewczyny. Nie wiem, na czym to polega, bo przecież są tu uroczne, wdzięczne tenisistki, ale u niej to jakoś jest inne, – ładniejsze. Te blond włosy, to był całkiem dobry pomysł. To będzie Miss Mistrzyń US Open. A ja już dziś kombinuję, jak tu wykombinować jakąś wejściówkę na finał z Agnieszką Radwańską.
Dziękuję, Pani Agnieszko.
Oby sie Agnieszce powiodlo….To jest prawdziwa Polka I patriotka. Zycze jej tego z calego serca. Ale, nawet jak nie zdobedzie „zlota” to co? Dalej bedzie soba… tak jak jest soba Adamek(bokser). Agnieszka buyla najlepsza w Izraelu…kiedy zachowala twarz I honor nie odpowiadajac na pytania „podjudaczy” zydowskich dziennikarzy. Brawo Agnieszka – KOvchamy Cie za to.
Pieknie Pan napisal o naszej wspanialej dziewczynie ktora odnosi sukcesy sportowe w tenisie. Ciesze sie ze mozna pokazac iz POLKI nie sa gorsze od innych a nawet lepsze. Szkoda ze na polonijnej niwie nie promuje Pan uczciwych i szlachetnych poczynan tzw. polonusow co wynika z panskich publikacji w okresach poprzednich.felek