Wizyta Prezydenta

6 października, 2015

Przyleciał, był, spotkał się z Polonią w kościele, w parku, w konsulacie, zaznaczył swoją osobę w ONZ, mądrym, niebanalnym przemówieniem. Zrobił wrażenie. Jakoś jednak żal mi się go zrobiło w konsulacie. Jego i ministra kancelarii i w ogóle, jakoś tak do dziś mam dziwne uczucie zgagi. Skąd się ta zgaga bierze? Miałem opory, żeby o tym pisać, ale w końcu przeważyło poczucie obowiązku i wrodzonej potrzeby nazywania rzeczy po imieniu, niepopularnej dziś niepoprawności politycznej, przez co zyskiwałem wyłącznie wrogów, ale korzyść była taka, że ostatecznie dość szybko uzmysławiałem sobie, kto jest kto.

Zatem, do rzeczy: Już w kościele zauważyłem z podium dla dyrygenta, na chórze, że z lewej strony, na ołtarzowe schody pcha się sporych rozmiarów facet, który trzy lata temu zbojkotował wystawę “Katyń-Smoleńsk” w Copiague, a w ostatniej kampanii wyborczej (do wyborów prezydenckich) promował Grzegorza Brauna. Ten pan pojawił się i w parku i w konsulacie. Przed kościołem dostrzegłem przepychającego się w stronę Prezydenta człowieka, który dwa lata temu, gdy rozdawaliśmy ulotki o spotkaniu z A. Macierewiczem i K. Nowaczykiem, wykrzyczał nam w oczy: może jeszcze wystawicie Kaczyńskiemu pomnik?!

W konsulacie, jedną z głównych ról “grał” facet, który  w dzień zwycięstwa Andrzeja Dudy, wygłosił tyradę o głupocie ludzi głosujących na kandydata PiS. Podchodzili do Prezydenta Dudy ludzie, którzy robili sobie “focie” z B. Komorowskim i to zupełnie niedawno. Byli przy tym tak agresywni, że jednemu z nich musiałem zwrócić uwagę, aby opuścił ręce, bo łokcie miał nastawione wyłącznie w kierunku żeber otaczających go ludzi, albo, jakby tańczył Krakowiaka. Podobnie do ministra Kancelarii. Ale oni nie wiedzą, tzn. Prezydent i minister, kto jest kto i grzecznościowo traktują wszystkich jednakowo. Może za “jednakowo”, bo są tu przecież  ludzie, którzy realizują się w głębokich przekonaniach prawicowych, a widziałem zaledwie kilkudziesięciu, którzy z sukcesem dopchali się, aby zamienić słówko, zrobić zdjęcie. Większość, to po prostu regularna brać z listy konsularnej, która przychodzi na wszystkie imprezy. Oczywiście nie da się uniknąć takich sytuacji. Ale rodzi się pytanie: jakim kręgosłupem dysponują ci, jeszcze nie tak dawno, garnęli się do B. Komorowskiego, choć na Greenpoint zawitał jedynie, aby zjeść obiad w pewnej restauracji słynącej z tego, iż jedli tam posiłki tacy ludzie, jak Anita Gargas, Ewa Stankiewicz, Adam Kwiatkowski, Ryszard Kapuściński, Tomasz Sakiewicz, cały prawie Klub Gazety Polskiej. Ale… biznes jest biznes, obojętne, kto daje pieniądze. A właśnie, że nie . To nie powinno być obojętne, bo rano musimy spojrzeć w lustro…, bo Ojczyzna chce żyć na prawdzie, nie na obłudzie. To nie znaczy, że ludzi zajmujących dzisiaj miejsca za, na przykład administracyjnymi biurkami, należy w czambuł potępić, bo byli mianowani przez rządzącą koalicję. Absolutnie nie. Powinniśmy po prostu patrzeć na owoce ich pracy; uczciwi, pracowici, nieszkodzący państwu, społeczeństwu zasługują na taki sam szacunek, jak ci z opozycji, ale raz przyłapani na “brudzie” powinni być przez nas wykluczeni. Dotyczy to obu stron i tych z rozdania rządowego teraz i tych którzy będą “rozdani” gdy wygra prawica. Błędem najtragiczniejszym w polityce jest to, że polityk nie zostaje ukarany za błędy “na górze”. Kowalski, jeśli zawali coś w robocie, to albo wylatuje, albo ma po premii, albo musi pokryć straty. Polityk ryzykuje tylko tym, że go nie wybiorą. I co z tego, jak podczas służby nakradnie tyle, że ma w nosie wynik wyborów: wybiorą, dobrze,- nie wybiorą też dobrze. Wystarczająco się wzbogaciłem i mogę spokojnie żyć. A wy “mochery” wybierajcie następnych. O, nie. Mam taką naturę, że będę patrzył na ręce następnym rządzącym, czy to będzie sam PiS, czy w koalicji. Ja bardzo boleśnie doświadczyłem i to całkiem niedawno, jak władza uderza do głowy; zapomina się o przyjaciołach, zapomina się, kto wywindował “kandydata” z dalekiego miejsca, – żyje się sukcesem osiągniętym dzięki ciężkiej pracy innych. I wstyd przedstawić prezydentowi kogoś, kto wykonał ogromną robotę, żeby polityk usiadł w ławie sejmowej,  a może poszedł jeszcze dalej, w ministry. Smutne to, bo przecież polityk powinien mieć i klasę i otwarty umysł, a tu młokosy, już teraz, na naszych oczach dbające wyłącznie o swoje stołki, dumne ze swoich stanowisk.

Mam nadzieję, że Prezydent Duda, a potem PiS przywrócą jakąś równowagę w moim kraju i zajmą się na początek tym, co najważniejsze dla Narodu. Ale nic nie zwolni ich z obowiązku rozliczenia nieporadnie rządzącej, sprzedającej Polskę, jak swoją własność, rozkradającej i zadłużającej Ojczyznę bandy zwanej koalicją rządzącą.

 

PS: Skąd, wśród Polonii nowojorskiej wziął się zwyczaj śpiewania Hymnu państwowego przez solistę. Akurat na spotkaniu z Prezydentem, w konsulacie wyszło to fatalnie, bo Polacy, od wieków śpiewający swój Hymn zbiorowo i z serca, zaśpiewali go też zbiorowo, ale solista wydłużał każdą frazę, żeby koniecznie było słychać, że on ma solo. Nie małpujmy Amerykanów. Śpiewajmy Mazurka Dąbrowskiego zbiorowo, wg polskiego, zwyczaju.

 

Komentarze do “Wizyta Prezydenta”

  1. mariusz- 08 paź 2015 o 7:46 pm

    Szacunek dla pana za nazywanie rzeczy po imieniu.

  2. Eugeniusz- 16 paź 2015 o 10:08 pm

    Wspaniale ujecie tematu.
    Dobrze , ze Pan jako chyba jedyny z Poloni , ma ochote na poruszanie naszych problemow , nie boi sie pisac
    i narazac wielu. Szkoda tylko, ze niewielu ma Pan czytelnikow, obojetnosc na sprawy Ojczyzny, nieustajaca pogon za pieniadzem, kariera powoduje, ze niewielu Polakow ma ochote nawet na czytanie o problemach a co dopiero na zastanowienie sie nad nimi i zrobieniem czegokolwiek. Szkoda. Pozdrawiamy

  3. Eugeniusz- 16 paź 2015 o 10:10 pm

    Wspaniale ujecie tematu.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz