…Ze wsi jesteś, na wieś wrócisz.
Jan Sporek 18 stycznia, 2008
Przysłowia są mądrością narodów. Powyższe sprawdziło się w przypadku byłego -pożal się Boże – vice-premiera, ministra rolnictwa, w skrócie A. L. Zachodzi prawdopodobieństwo, że sprawdzi się w przypadku obecnego – pożal się Boże -vice-premiera, ministra od gospodarki, w skrócie W. P. A ja zachodzę w głowę, jak to się dzieje…? Wykształcony naród, niby rozjeżdżony po całym świecie, tyle widział, tyle wie, jeszcze więcej przeszedł, a tu ktoś, kto kompletnie nie ma pomysłu na politykę dochodzi do premierowskich stanowisk. Jeszcze mogę, – dodam, że przy sporym wysiłku umysłowym – zrozumieć jego awans w 1992, który nastąpił po „nocnej zmianie”, czyli obaleniu rządu Jana Olszewskiego. Wałęsie był potrzebny ktoś potulny i zupełnie nie mający pojęcia, czym jest polityka. Ale teraz zaczynam się obawiać o poziom mojego IQ, bo nijak pojąć tego awansu nie mogę. Coś mi jednak zaświtało i zacząłem kojarzyć fakty; przecież obydwaj panowie – i premier DT i vice-premier WP siedzieli owej czerwcowej nocy razem przy tym samym, obalającym rząd Olszewskiego, stoliku. Obaj panowie wjechali na arenę polityczną właśnie na plecach „zlinczowanego” politycznie Olszewskiego. Obaj nie mieli żadnego pomysłu na Polskę, oprócz przytakiwania Wałęsie, który zresztą też pomysłu nie miał poza tym, że chciał wykopać urzędującego premiera. Nie wyszła mu ani Japonia w Polsce, ani żaden inny „genialny” pomysł. Wyszły mu intrygi i rozbicie Solidarności, czego mu prywatnie nie mogę darować, bo zakochałem się w tym ruchu bez reszty i to od pierwszego wejrzenia. Obawiam się, – co ja gadam -…mam taką nadzieję, że Pana Tuskowy rząd nie dotrwa do końca kadencji, juści dlatego, że nie wie co robić, jako też i dlatego, że naród, przeżarty przedwyborczą kiełbasą może dostać powyborczych torsji i rzygnąć pretensją, z którą wiecznie płacący premier DT nie da sobie już kompletnie rady. A propos, to czemu ten facet ciągle płacze? A to, że Prezydent był niemiły, a to, że Prezydent był niecierpliwy, że Prezydent nie był zainteresowany, naromiast ani raz nie powie, co konkretnie proponuje on sam, – premier RP (nie pamiętam, czy ogłaszał jakis numer tej naszej RP…?)
A ja się Prezydentowi nie dziwię. Jego Ekscelencja Prezydent RP jest człowiekiem konkretnym, wymagającym (od siebie i innych) i mającym dobro państwa w swoich trzewiach tak samo, jak sienkiewiczowscy bohaterowie od Zagłoby, przez Wołodyjowskiego, do Kmicica i innych Podbipiętów. Nic więc dziwnego, że chce slyszeć konkrety, a nie reklamowe teksty z gatunku PR – (czytaj „pi-ar” – to takie zapożyczenie z angielskiego…Jasiu, wężykeim). To jest facet, który ma na głowie trochę więcej,. niż przeciętny człowiek i tak na dobrą sprawę niegrzecznością jest zabierać mu czas na jałowe gadki. Mam tu kolegę w Stanach, który czasem zaprasza na jakieś spotkania, w których chciałby osiągnąć coś w rodzaju wspólnego celu (chodzi o biznes). On po kilku zdaniach już wie, że czlowiek, który mu coś referuje jest, albo nie jest do tematu przygotowany i po dwóch minutach mówi: niech pan się nie wysila, pan w ogóle nie ma pojęcia o co chodzi. Dziwię się zatem Prezydentowi, że wytrzymał 45 minut. Wyjątkowo cierpliwy. Jak na dłoni widać bowiem, że ekipa DT nie ma żadnej koncepcji na rządzenie. Jej podstawową dewizą jest nadal krytyka PiS-u. A najdziwniejsze jest to, że przedstawiciele tej ekipy upominają się o czas, proszą o cierpliwość, kompletnie zapominając, że CUD niał się zdarzyć tuż po wyborach, że wieszali wszystkie wiejskie psy na PiS-ie, że upajali się krytyką rządów Bliźniaków i na wszystko mieli wówczas receptę, – przypomnijmy sobie debatę Tusk – Kaczyński. Nie czarujmy się,- nie chodziło o naród, ani jego dobro. Chodziło o pokazanie, że oto my – przewrotowcy z 1992 roku – możemy powrócić do wladzy. Chodziło o to, by jeszcze raz pokazać, że ten naród da się wyrolować. Chodziło o to, by przez cztery lata żyć na wysokich pensjach i przez to podwyższyć sobie emerytalną egzystencję. Naród po raz kolejny odsunięto na boczny tor.