Wybory w Unii, 2016
Jan Sporek 29 kwietnia, 2016
Nie o Europejską, a o naszą, Polsko-Słowiańską Federalną Unię Kredytową chodzi. Instytucję, która ma wspaniałych pracowników, ale fatalny zarząd. Nie będę się powtarzał na temat członków rady dyrektorów ze “znajomością sześciu języków”, siedzących na naradach, jak na tureckich kazaniach, bo nie znają nawet angielskiego. Do zjedzenia kotleta, czy kury, podczas nasiadówy i tak wystarczy tylko jeden język. Nie będę się powtarzał o ekskluzywnych miejscowościach, w których wyłącznie mogą odbywać się szkolenia, bo nigdzie indziej się nie da. To już są stare, przepracowane melodie, towarzyszące naszej Unii od wieków, z których, jak widać kolejne rady dyrektorów nic sobie nie robią. Ci, którzy w kampaniach wyborczych obiecywali, że zajmą się tym problemem i sami na pewno nie będą latać do żadnych ciepłych krajów, oblecieli już praktycznie cały świat dookoła. Chcę zwrócić na kilka spraw, o których przeciętny członek, ciułający w naszej Unii swój ciężko zarobiony grosz nie wie, bo się o tym nie mówi, ani nie pisze. Polonijne media są zbyt przestraszone, że nie dostaną ogłoszeń, więc tam nie ma się co spodziewać rzetelności analiz, czy rozmów. Dziennikarzy śledczych nie mamy, bo praktycznie niewielu już dziennikarzy w tych mediach zostało. Sytuacja jest dokładnie, jak z Wyborczą w Polsce za czasów PO/PSL. Rząd płacił, to GW pięknie pisała o jego osiągnięciach, ale ani słowa o niedociągnięciach, czy zaniedbaniach (o aferach nie wspominam).
Rzecz pierwsza: Instytucja podliczająca głosy. Otóż wybrana w 2009 roku rada dyrektorów, (w której nieoczekiwanie i wbrew nieuczciwym w stosunku do mnie zagraniom Matyszczyka i Chmielewskiego uzyskałem największą ilość głosów), zerwała trzyletni kontrakt z Election Services, płacąc karę za zerwanie tego kontraktu i podpisała kontrakt z inną firmą. Na pierwszej i jedynej rozmowie z nową radą, ówczesny CEO (niestety również i obecny) przyznał, że notatka o ponad 20-tysięcznym długu, jaki niby mam w naszej Unii ukazała się na żądanie i sugestię ówczesnego prezesa, K. Matyszczyka, zaś kwota wyliczona była z długu prywatnego i z …. Linii kredytowej mojej szkoły. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Linia kredytowa utrzymana jest do dzisiaj, płacę tzw. “minimum due” (z reguły więcej) i płacę procenty. Na moje pytanie, dlaczego połączył pan dług prywatny z linią kredytową pan Chmielewski oznajmił, że takie było zalecenie prezesa. Nie trudno się domyśleć, że zminimalizował swój profesjonalizm prawie do zera. CEO miliardowej instytucji, nie ma żadnego obowiązku słuchania i wykonywania zaleceń prezesa. Ma słuchać i wykonywać jedynie zalecenia gremium rady dyrektorów. I to po szczegółowej dyskusji na sesji rady.
Wszyscy pamiętają zamieszanie, jakie, w 2102 roku spowodował “walczący o dobro” Unii, Józef Łuczaj i tańczący razem z nim do muzyki Matyszczyka, Marek Wysocki. Dali się chłopcy podpuścić, zorganizowali nagonkę na pięciu dyrektorów, potem nadzwyczajne zebranie członków, na którym wyrzucono tych pięciu. Z owej większości, która, jako jedyna w historii przyznała wypłatę dywidend i zniwelowała wydatki na szkolenia w ciepłych krajach, zostałem tylko ja. Do rady dokooptowany został Marek Wysocki…- kompletnie nielegalnie. Co się tym dwóm panom stało, że już rok później tańczyli do innej muzyki i w dodatku osobno, nie wiem. Wiem tylko, że obydwaj skierowali swoją niechęć do tego, któremu wyświadczyli najwspanialszą przysługę, – do Matyszczyka właśnie. Przewodniczącą była wtedy Wierzbowska Marzena, która nie wiadomo, jak dostała się do rady ponownie, tak zresztą, jak pani, która podobno zna minimum 6 języków. Niestety, za późno. Mleko się wylało. Zdobyli wystarczającą ilość głosów, żeby przegłosować zwolnienie O. Mielczarka, żeby przywrócić Chmielewskiego i Sosnowskiego i dalej spokojnie obniżać jakość naszej Unii, a przede wszystkim, żeby zerwać kontrakt z firmą obliczająca głosy, zapłacić za to karę i powrócić do tamtej, z którą my zerwaliśmy kontrakt. Lekką ręką wydali sporo forsy na tę zamianę, ale powstaje pytanie, ”Dlaczego akurat ta firma jest taka… kompetentna”?
Rzecz druga: Rezultaty Finansowe: Z zestawień, na stronie NCUA wynika, że do końca marca br. członkowie złożyli w depozyt $1,517,904,514 (wszyscy wiedzą ile to?) – już pomagam: jeden miliard, pięćset siedemnaście milionów, dziewięćset cztery tysiące, pięćset czternaście dolarów. I z tej potężnej kwoty wybitni specjaliści bankowości uciułali dla nas, – uwaga: 1,500,000 (tzw. dywidendy). Żeby było jasne: jeden milion, pięćset tysięcy dolarów. Po “zwykłemu”: półtora miliona zielonych. Nie jest to nawet jeden pełny procent. Jest nas 86 tysięcy. Bank obsługiwany jest przez 270 pracowników. Zestawienie mówi, że ich zarobki wyniosły 5 milionów, 496 tysięcy dolarów. Moje pytanie brzmi, jak wyglądają proporcje w zarobkach pomiędzy tymi pracownikami, którzy najbardziej przyczynili się do przyjęcia owego półtora miliarda dolarów (okienka, wszystkie kabiny i gabinety w oddziałach terenowych) i zasuwają, jak mrówki), a tymi, którzy zajmują wysokie stanowiska i od ich decyzji zależą pożyczki, porady prawne, doradztwo inwestycyjne, oprocentowanie, itp.?
Na skutek decyzji tych właśnie ludzi (z wysokich stanowisk), pracownicy terenowi ściągnęli z nas 650 tysięcy dolarów w postaci opłat za przeróżne usługi, lub… przewinienia. To ponad 43% wymienionych wyżej dywidend. Jeszcze trochę i tymi opłatami pokryjemy wysokość dywidend, a wtedy prosta już droga do tego, żeby spokojnie podzielić się dochodami z pożyczek, leasingów, etc. (podwyżki płac, bonusy, bla, bla, bla, – wyjazdy na szkolenia, psiakrew zapomniałem, jak oni łakną wiedzy… pod palmami, a najlepiej w towarzystwie… kangurów). I to należy zastopować! Jak widać z zestawienia, w I-ym kwartale uzyskaliśmy, jako ciułający pieniądze w naszym banku 0.1%, co w stosunku rocznym da nam 0.4%. Kompletna rewelacja! Do tego doprowadziła rada, wymieniając znakomitych specjalistów na udających bankowców amatorów. Stare sportowe przysłowie mówi, że „zwycięzców się nie wymienia”. Co więc zrobić z tymi, którzy wyłącznie psują? Odpowiedź jest prosta; – WYMIENIĆ, WYRZUCIĆ. Właśnie nadszedł czas, żeby dwoje nie prolongowało swojej egzystencji w tej radzie.
Ludzie dzwonią i pytają: “Jak głosować?”, “Na kogo?”
Póki co, ja mam tylko jednego kandydata: dr Paweł Maciąg. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Może byłby czas, żeby historyka zastąpić prawnikiem z wiedzą administracyjną…?
Na pewno nie oddam głosu na Krzysztofa Matyszczyka, choćby z racji tego, że siedzi w tej radzie od ponad 20 lat, a efekty, jak widać lecą na łep, na szyję w dół.
Natomiast nowej radzie już teraz zadam zagadkę: Co oznaczają słowa obecnego CEO, pana Chmielewskiego, “Unia, to więcej, niż bank”. Bo dla mnie i nie tylko dla mnie, są one cholernie dwuznaczne.
Na pewno nie oddam głosu na obecnych członków rady dyrektorów, kandydujących na którąś już z kolei kadencję. Z pozostałymi mam sporo problemów, bo albo kompletnie nieznani, albo ubrani w tysiąc organizacji, jak choinki na swięta, a i tak nieznani… Nie wiem, jest kłopot. A najgorsze stało się wtedy, gdy z rady na skutek podłych, oczerniających donosów do władz uniwersyteckich, gdzie pracuje, odszedł mój przyjaciel, Leon Kokoszka. Człowiek o ogromnej wiedzy bankowej i ekonomicznej w ogóle. Pamiętamy, że kiedyś pisano paszkwile na Darka Czocha (i to członkowie rady dyrektorów). Był to młody, niezwykle sprawny w bankowości ekonomista, który został zmuszony do zrezygnowania zarówno z funkcji przewodniczącego rady, jak i z samego w niej członkostwa. Nami muszą rządzić typy mierne, bierne, ale wierne. Ludzie z kompleksami, którzy w amerykańskim towarzystwie nie mają wiele do powiedzenia, oprócz dawania się klepać po plecach. Proszę zauważyć, jak likwiduje się ludzi, którzy pracują w firmach amerykańskich, a kiedyś pełnili społecznie obowiązki członka rady dyrektorów: Właśnie wspomniani, Darek Czoch i Leon Kokoszka. Do tego Oskar Mielczarek. Za mądrzy, zbyt inteligentni, mówiący znakomitym angielskim. Dość to symptomatyczne. Czyż nie?
Kolejnym dramatem jest fakt, że nie kandydował Zygmunt Staszewski. Wyszedł z założenia, że sam głową muru nie przebije. Ale to oznacza również, że za rok i w następnych latach trzeba definitywnie nie głosować na tych, którzy w tej radzie siedzą od wieków.
Jutro, a najpóźniej w sobotę opublikuję wyniki 1-go kwartału Ukraińskiej Unii Kredytowej.
Porównanie jest powalające.
I apel: nie wyrzucajcie balotów do kosza. Oddajcie głosy, zadbajcie o to, abyście coś z tych ciężko zarobionych pieniędzy zaczęli wreszcie mieć. Nie drobne 0.4%. Wszystko w Waszych rękach.