Dżuma, czy cholera? Oj, Panowie…
Jan Sporek 10 października, 2016
Wybory prezydenckie w USA wzbudzają zrozumiałe zainteresowanie na całym świecie. Przy tej okazji zaś objawiają się “wybitne talenty analityków” politycznych. Kiedyś zachwycałem się Gazetą Polską i choć od wielu miesięcy nie nabyłem ani jednego egzemplarza, to czasem zdarza mi się przyjąć jakiś telefon, od któregoś ze znajomych, – najczęściej członka byłego, rozwiązanego w prymitywny sposób przez samego Sakiewicza, Tomasza, Klubu Gazety Polskiej, który, od czasu, do czasu zerknie na łamy tego, całkiem kiedyś poczytnego tygodnika, zwanego gazetą. I tak zadzwonił do mnie kolega i mówi: Stary, czytałeś, jakie bzdury wypisują w GP o Trumpie? – Oczywiście, że nie czytałem, bo nie czytam od czasu, gdy wymieniony Sakiewicz, Tomasz chciał przeorać mózgi Polaków doktryną (własną), jakoby “silna Ukraina, to silna Polska”. Jedno z drugim ma tyle wspólnego, co Kamczatka z Florydą. No, więc kolega cytuje jakieś fragmenty, z których wynika jedno: GP postanowiła wyprać mózgi rodaków w kraju teorią, że wygrana Donalda Trumpa, to koniec Ameryki. Mało tego. Dziennikarz GP idzie dalej i wmawia Polakom, że to też i koniec NATO oraz całkowity upadek finansowy USA. Mój Boże, – ekspert, goni eksperta. Ja zaś dziwię się i nadziwić się nie mogę ministrowi spraw zagranicznych, który rzuca egzorcyzmy potępiające amerykańskiego Donalda – nie mylić z tym z Brukseli -, a już całkowicie dobija mnie fakt, że szanowany przeze mnie minister Morawiecki uważa, iż USA mają do wyboru “dżumę, albo cholerę”. Panowie ministrowie…, a co zrobicie, jak Trump wygra? Gdzie Wasza dyplomacja? Co, przyjedziecie i powiecie: No, cóż, skoro pan wygrał, to spróbujmy wynegocjować te wizy? Kompletnie wam odbiło. Minister Morawiecki “podpadł” mi jeszcze w innej sprawie; skąd ten entuzjazm do umowy CETA, panie ministrze? Przecież ta umowa Europa-Kanada, to bicz na polskich producentów, rolników i na produkty. Pan tego nie widzi? Tu muszę się skłonić przed ministrami Ziobro i Jaki, którzy zablokowali ten europejski, antypolski i antyeuropejski bubel. Ale wróćmy do Trumpa. Ten człowiek upomina się o marnotrawione miliardy dolarów na bezsensowne inwazje w Iraku i Syrii. Upomina się o 60 tysięcy amerykańskich fabryk i 5 milionów miejsc pracy. Zwraca uwagę na niewiarygodnie wysokie zadłużenie Stanów, o czym Hilcia nawet nie wspomina jednym słowem, z lubością przyrzekając naszym starszym braciom w wierze, że postawi Polskię w stan przymusowego wypłacenia im 65 miliardów dolarów za to, że Hitler zrównał Warszawę z ziemią i, że była to wina Polski i właśnie Polacy mają za to zapłacić. Tylko dlaczego Polacy, a nie Niemcy i dlaczego żydom? Czy Amerykanie zapłacicili jakieś odszkodowanie Indianom? Nie będę rozwijał tego tematu (na razie). A dlaczego porozumienie z Rosją z pozycji siły “eksperci” uważają za coś negatywnego? Najbardziej właśnie my będziemy panu Trumpowi za to dziękować. A co złego w deklaracjach zniszczenia państwa islamskiego? Przecież tak wynosimy Orbana nad wszystkich. I co? Czym różni się węgierskie NIE, dla uchodźców od zapowiadanej polityki Trumpa? A, już wiem, – tym, że Trump chce zniszczyć państwo islamskie w kooperacji z Rosją. No, to krytyka tego postulatu jest co najmniej hipokryzją. Trump mówi o amerykańskiej dumie, o korzeniach, tradycjach i patriotyźmie. Dlaczego polska Prawica ma z tym problem? A udział Amrerykanów w obaleniu demokratycznie wybranego rządu w Kijowie był ok ze strony administracji Obamy z Clintonową w tle? Hipokryzja. Trump chce “najpierw zadbać o Amerykę”, czyż to nie parafraza haseł PiS, GP, Waszczykowskiego, Morawieckiego?
Panowie, stanęliście w jednym szeregu z Robertem de Niro, który nieprawdopodobnie obniżył swój autorytet, nazywając Donalda Trumpa, kandydata na prezydenta, “idiotą”, a potem deklarując, że chętnie “dałby mu w pysk”. Ten wielki aktor pomylił plan filmowy (zagrał przecież boksera z Sylwetrem Stallone), z publiczną debatą o przyszłości USA. I wcale mu się to nie opłacało. TVN, a jakaż inna stacja? – z lubością pokazywała ten prymitywny filmik. Wbrew pozorom, Amerykanie ignorują jego wypowiedź, a, w prywatnej rozmowie ze znajomym “tubylcem” usłyszałem pytanie: Co się stało z de Niro, gdzie jego klasa, gdzie jego kultura? No, to ma za swoje. Będzie miał dużo szczęścia, jeżeli DT nie pozwie go do sądu. Dziennikarz, który oznajmił kiedyś w telewizji, że zapłaci 5 mln dolarów każdemu, kto udowodni, że Trump nie pochodzi od orangutana, może się teraz chwalić, że ma największy problem swojego życia. Prawnicy D. Trumpa szybko bowiem udowodnili, ze DT urodził się z kobiety i mężczyzny i, co teraz…? Masz gryzipiórku 5 milionów?
Akurat de Niro pewnie miałby taką forsę, ale nie jestem do końca pewny, czy Donald Trump będzie go chciał “załatwić”. Może pewnego dnia staną twarzą w twarz i wtedy, co? Robert da w pysk? No, to miałby rzeczywiście problem. To, po co gadać bzdury? Sam ośmieszy siebie, prędzej, czy później. Wiadomo jest, że trzy czwarte Hollywood, to socjaliści, demokraci, liberałowie i zwolennicy wszystkiego “na luzie” i “cool”. Na szczęście nie są w tym kraju większością.
Zmorą, dla najbogatszych Amerykanów, szczególnie dla owych milionerów, z którymi Trump spotkał się w Las Vegas jest jego oświadczenie, że “Nie potrzebuje ich pieniędzy”. No i dziadki wpadły w histerię, bo wiadomo nie od dziś, że rządzą ci, którzy dają forsę. A tu kandydat forsy nie chce. Ot, siurpryza, mocium panie.
Ameryka zaczęła się psuć, jak ryba na słońcu od chwili, gdy Bush – Junior, czyli Dżiordż Dablju (GW) odszedł w sposób zdecydowany od tradycji republikańskich. Bushowie, to biznes, nigdy nie powinni wchodzić do Białego Domu, bo nie potrafili rozdzielić prywaty od spraw państwowych. Klintonowie, to tragedia jugosłowiańsko-serbsko-bośniacka, plus przestępstwa Hilci i rację ma DT mówiąc we wczorajszej debacie: “gdybym był w administracji, to ty siedziałabyś już w więzieniu”.
W ostatni weekend relaksowałem się w Pensylwanii; konie, spacery, miłe towarzystwo, czytanie, leniuchowanie. Nie mogłem się nadziwić ile samochodów, które mijaliśmy, lub mijały nas miało nad rejestracją nalepkę: TRUMP FOR PRESIDENT, albo TRUMP TO WHITE HOUSE.
I tym, optymistycznym akcentem zakończę, mając jednak w sercu troskę o ministra Waszczykowskiego, który kiedyś będzie musiał spojrzeć prezydentowi Trumpowi w oczy i podać mu rękę…
[…] z: http://sporek.com/blog/?p=537 […]