Historia kołem łamana

3 stycznia, 2018

Odczekałem pewien czas, podczas którego targały mną różne rozterki dotyczące ostatnich zmian na polskiej scenie politycznej. Kiedy nie jest się tam, w samym środku, trudno cokolwiek wydedukować. Beata Szydło „wyrosła” na mocną Panią Premier, żeby nie powiedzieć, na Żelazną Damę. Twarde stanowisko w Unii Europejskiej w wielu kwestiach zjednały jej moją sympatię i uznanie w całej pełni. Beata Szydło, to program 500 Plus, to Mieszkania Plus, to zakaz przyjmowania uchodźców, to obniżony wiek emerytalny, reforma szkolnictwa i inne. A więc spełnianie obietnic. W dwa lata zrobiła więcej, niż Tusk i PO/PSL w osiem. Nie bardzo rozumiałem, ba, ja nawet nie wiedziałem powodów, aby coś zmieniać. Ale lepiej uzbroić się w cierpliwość i odczekać, niż wygadywać bzdury, co czasem i w wydaniu niektórych dziennikarzy drażniło mnie setnie. Oczywiście PiS, to nie bogobojna organizacja zakonników, ale zbiór zwykłych ludzi. I nawet ci, ze znamionami niezwykłych też mają swoje, zwykle przywary; zazdrości, złości, zawiści, etc. Ten nie lubi tego, a za to tamten nie lubi jego, a, że tamten nie lubi mojego kolegi, to ja też go lubił nie będę, – piaskownica, bo przecież interesem nadrzędnym ma być Polska. I tu widać, jak niezwykłą rolę pełni w tym wszystkim Jarosław Kaczyński. Nikt nie zaprzeczy, że PiS, to organizacja, w której skupiło się dość sporo wybitnych indywidualności. I, jak to jest z ludźmi wybitnymi, – zawsze mają swoje wizje, są uparci, ambitni i „walą” do przodu.  Musi iskrzyć. I iskrzy. Nie czarujmy się, – w PiS-ie iskrzy, że hej. Ale jest Jarosław, polityk, którego historia włoży między największych, najwybitniejszych strategów politycznych. Jedyny człowiek we współczesnej historii, który dokonał niemożliwego: dwukrotnie wyznaczył prezydenta i dwukrotnie wyznaczył premiera. I jestem pewien, że to on jest głównym instrumentem grającym solo w tym fragmencie koncertu. Zobaczymy, jakie będą owoce i „po owocach” poznamy wartość obecnej zmiany. Nie podobało mi się stwierdzenie Prezydenta A.  Dudy podczas wręczania nominacji; „Jest pan moim premierem”, – powiedział w stronę Mateusza Morawieckiego. Panie Prezydencie, ja bym sobie na pana miejscu dał spokój z takimi deklaracjami: chcę być prezydentem wszystkich Polaków. Nie do zrobienia. Jest pan prezydentem tych, którzy pana wybrali i niech pan nie włazi w tyłki całej reszty, bo nigdy nie uznają tego za objaw sympatii, a jedynie słabości. A, czy Beata Szydło nie była pana premierem…? Ja w tym momencie bardzo współczułem Pani Premier. – Musiała się poczuć fatalnie. A Panu, po prostu zabrakło delikatności i taktu.
Od początku mam wielki szacunek i uznanie dla Mateusza Morawieckiego i, jeśli gospodarczo będzie miał nadal te same wyniki, to Polska ma szanse rzeczywiście stać się państwem wzorcowym. Życzę Premierowi Morawieckiemu ogromnie dużo siły, dyplomacji i przebiegłości w rozmowach z wierchuszką Unii Europejskiej. Nie tylko ze względu na pozycję Polski i na to, żeby te ćwoki z najwyższych półek europejskich, różnej maści pijaczki, niespełnieni siódmoklasiści i, oczywiście, najgorszy polityk, jaki mógł przytrafić się Polsce, Donald Tusk wreszcie się od Polski odczepiły, ale głównie, żeby deprecjonować działalność zdrajców Polski w osobach posłów i europosłów totalnej opozycji. Chyba nie jest tak, że musimy czekać, aż współczesna Targowica osiągnie efekty swoich protoplastów, że ta historia zatoczy koło. Po prostu wyrzućmy ich z polityki. Natomiast, po raz kolejny chcę „upomnieć” rządzących i partię wiodącą: weźcie się za rozliczanie przestępców w ministerialnych garniturach; weźcie się za Gronkiewicz-Waltz; weźcie się za Kraków, bo tam reprywatyzacja jeszcze bardziej złodziejska była, niż w W-wie; weźcie się wreszcie za tych ministrów, którzy chcieli wpędzić Polskę pod ruski but, którzy wykazali drastyczną niegospodarność, jak Pawlak, a wreszcie, weźcie się za tych „Farmazonów”, atakujących dziennikarki i dziennikarzy.
Język nienawiści żyje w najlepsze. Niedawno wrócił do Stanów jeden z moich znajomych, który za żadne skarby nie może się oderwać od TVN-u. Moi Drodzy, ja dawno nie słyszałem takich bluzgów na Kaczyńskiego, na PiS, jak teraz, kiedy miałem jedno, jedyne z nim spotkanie. Zresztą po to i z nadzieją, że usłyszę o zmianach, jakie zauważył. Nie zauważył. Nienawiść do prawicy zasnuła jego oczy bielmem i jedyne, co potrafi, to wyzywać. Oczywiście na pytanie, czy dzieje się coś dobrego w ogóle w Polsce, odpowiedź jest jedna: nic, wszystko jest fatalne i dopóki PiS będzie przy władzy, to ja tam nie pojadę.
No, cóż, to siedź sobie w Stanach, a ja będę latał tam i z powrotem.
Nie trzeba specjalnie wybujałej wyobraźni, żeby sobie wyobrazić Schetynę na miejscu Morawieckiego:
Po pierwsze: uniżone ukłony w stronę urzędasów Unii Europejskiej.
Po drugie: otwarcie granic i narażenie Polaków na to, co w Niemczech, Francji, Szwecji,
Po trzecie: żadnych reform, a tym bardziej rozwijających kraj, bo on nie ma takich celów. PO miało i ma jeden cel: rozwalić gospodarkę, sprzedać majątek narodowy, obiecywać, obiecywać, obiecywać.
Historii z PO i PSL, czy nie daj Boże SLD u rządów polskich nie wolno powtórzyć pod żadnym względem. Nawet, gdyby tę historię łamali na kole, ona nie może już dopuścić tych cwaniaków do władzy, bo to będzie po prostu oznaczać koniec Polski.
Ale, czy ktoś zdrowy myślowo “pójdzie” sobie teraz wyobrazić Kopaczową, Schetynę, Budkę, Niesiołowskiego, czy Tuska w roli dyplomatów, albo gospodarzy naszej Ojczyzny? Podejrzewam, że wątpię.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz