Pomnik… niezgody
Jan Sporek 14 sierpnia, 2018
Przerażające jest, jakie charaktery ujawniają się przy okazji tak ważnego dla Polonii wydarzenia, jakim było dzisiejsze zwycięstwo w kwestii uznania przez urzędnika miejskiego, Jersey City, wystarczającej ilości podpisów pod petycją referendalną. Jedno, wszelako jest pocieszenie: zdecydowanych przeciwników pozostawienia pomnika tam, gdzie od lat stoi jest bardzo niewielu. Są do policzenia na palcach dwóch rąk, włączając w to sześciu radnych, w których i tak połowa zmieni zdanie po tym, co zobaczyli: ponad 15 tysięcy podpisów. Nieważne, czy uznanych za prawidłowe, czy nie. Widziałem te nieuznane: ktoś napisał w pośpiechu adres bez ostatniej litery w nazwie ulicy, ktoś inny zupełnie nieczytelnie napisał swoje nazwisko, na pewno sporo było takich, którzy nie byli zarejestrowani do wyborów. NIEWAŻNE. Dla polityka ważna jest ilość. Ci, z brakiem literki, albo nieczytelnym podpisem pójdą do głosowania, ci niezarejestrowani, mogą się w każdej chwili zarejestrować i pójść do urn. 15 tysięcy w takim mieście, jak Jersey City, mimo, że liczy kilkaset tysięcy mieszkańców, to ogromna liczba. Upieranie się przy przenoszeniu pomnika, okazywanie ignorancji wyborcom, to koniec kariery, co najmniej kilku radnych, a może i samego burmistrza.
Mnie zastanawia co innego: jakich argumentów użył burmistrz, aby przekonać polskiego konsula. Z tego, co wiem, to członków Komitetu, czyli Nowaka i Urbankowskiej przy tych “negocjacjach” nie było. Nie było tam też szefów Klubów Gazety Polskiej z Nowego Jorku i Filadelfii, czyli Rusińskiego i Antoniaka – oni tylko klaskali, chociaż najpierw kluby były absolutnie za pozostawieniem pomnika, a jakże. Nawet wydali oświadczenie, ale, jak tylko powiał konsularny zefirek, panowie zmienili opcje. Przykre. Było sporo kpin pod adresem nas, walczących o pomnik, ale to pikuś. Konia z rzędem temu, kto wytłumaczy mi, na czym polega ten dziwny upór tych, dziwnych ludzi. Zapraszaliśmy ich do wspólnego posiedzenia i przedyskutowania sprawy, – nie przyszli. Ba, nawet nie odpowiedzieli.
Panie konsulu, więc, co powiedział panu Fulop? Przecież chodzi o polski pomnik, o polskich Bohaterów, o polskie Ofiary, polskich oficerów, którzy oddali życie, aby pan miał wolność, abyśmy wszyscy mieli wolność. Czy pomnik dla Nich, to mebel, który można przesunąć, bo teściowa urządza mi pokój? Czy to, jakaś podła rzeźba przeszkadzająca w wykreowaniu sześćdziesiątego pierwszego parku?
Zastanawia mnie milczenie polskiego rządu, milczenie polskiego prezydenta. W co gramy? Czym dla Polski jest nowojorska Polonia, czym jest Polonia z New Jersey? Póki ludzie rozmawiają, jest szansa na porozumienie, – kiedy zapadają autorytatywne, niekonsultowane decyzje, – jest tylko miejsce na konflikt. Po, co? Komu zależy na konflikcie. Paradoksalnie Polonia się zjednoczyła. Jest konflikt na linii Polonia – rząd RP. Kto tego chce? Czy Prezydent Duda zapomniał, jak głosowała Polonia, czy PiS zapomniało, ile głosów Polonia oddała na tę partię? Chcemy być jednością z Macierzą. Dlaczego walka o pomnik stała się zarzewiem niechęci ze strony Polski (rząd, Prezydent, Sejm, Senat). Przecież jest ustawa o walce o dobre imię Polski, – czy szarganie pomnika Ofiar Masakry Katyńskiej nie podlega pod tę ustawę?
Chcę bardzo mocno uświadomić przedstawicielom polskich władz, że walka o pomnik w Jersey City jest rozpatrywana, jako niespotykany dotąd w tym stanie zryw społeczny, To było, jak pospolite ruszenie. Kiedy podchodziłem na stacji benzynowej do tankujących benzynę ludzi z kartą na specjalnej podkładce i pytałem, czy są zarejestrowani do wyborów i czy jest są mieszkańcami JC, kilku z nich on od razu pytało: zbierasz podpisy w sprawie pomnika?
Czuło się w tych ostatnich miesiącach, że miasto żyło tym problemem. Z przykrością muszę poinformować radnych i samego burmistrza, że nie wszyscy chcieliby słyszeć to, co na ich temat mają do powiedzenia wyborcy. Ale i z radością informuję, że piękne słowa o samym pomniku, o jego twórcy, to był miód na serce. To właśnie dawało bodźce do kontynuowania tej akcji.
Apeluję do tych, którzy ciągle jeszcze chcą nam coś udowodnić: a to, że gdzieś tam zrobiliśmy błąd, a to, że jakaś data się nie zgadza, a, to, że było za cicho w ostatnich kilku dniach, – Kochani, błędów nie robi ten, który nie robi nic. Czy moglibyście spojrzeć na to wszystko, jak na pogrożenie “władcom”, że z nami lepiej nie zadzierać, że pamięć historyczna Polaków wyrosła na ogromnym nieszczęściu, na poświęceniu, na przelanej krwi, że to świętość nie do ruszenia.
Nie do końca jest tak, że ktoś nas dzieli. Posłuchajmy wypowiedzi różnych ludzi, poczytajmy ich uwagi; przecież nikt nie przystawia im pistoletu do skroni, a plotą, jak popaprani. Po, co?
A może właśnie to wydarzenie powinno w nas obudzić dumę narodową, poczucie siły, świadomość, że możemy w tym kraju coś znaczyć. Czy nie nadszedł już czas, aby amerykańskie powiedzenie, że “Jak ci Polak nie zaszkodził, to już ci pomógł”, pozbawić jego sensu? Czy nie nadszedł już czas, żeby uświadomić politykom, że jesteśmy zarejestrowani do wyborów i jest nas całkiem spora grupa? Na własne uszy słyszałem od jednego z polityków, który powiedział mi: człowieku, wasi ludzie nie idą do głosowania, to jak mamy się z wami liczyć?
Spotykam wielu ludzi, o których wiem, że mają obywatelstwo, ale nigdy się nie zarejestrowali. Błąd. Drodzy Rodacy rejestracja do tegorocznych wyborów (listopad) kończy się 18 sierpnia, dosłownie za kilka dni, ale jeszcze można to zrobić. DMV – Department of Motor Vehicle – wszyscy to znamy – posiada na swojej stronie formę rejestracyjną.
Wystarczy też wejść na stronę: https://www.usa.gov/register-to-vote
Po otwarciu wybrać register to vote i iść za poleceniami ze strony.
Proste, jak konstrukcja cepa. Nie wiem, skąd się w nas bierze strach przed wpisywaniem swojego adresu, czy Social Security? Uwierzcie mi, jak was mają dorwać, to was i tak dorwą. Telefon komórkowy jest większym źródłem informacji o nas, niż SS, adres i numer butów razem wzięte. Marzy mi się spotkanie z dużą liczbą Rodaków, z zaproszonym politykiem, któremu mógłbym powiedzieć: słuchaj, tu jest tylko trzystu Polaków zarejestrowanych, ale ogólnie Greenpoint, Brooklyn, Queens, Bronx, Staten Island, Long Island, Manhattan, to tysiące Polonusów, którzy dzisiaj chcą usłyszeć, co masz im do zaproponowania, ale za rok zaprosimy cię ponownie i zapytamy, co z tego, coś obiecywał udało ci się zrobić.
Nie wyszczerzone zdjęcia, nie uściski, całusy i inne niedźwiedzie łapy, ale konkrety, rozliczanie i udział w wyborach. Politycy są dla społeczeństwa, nie odwrotnie. Kochani, to jest kwestia dwóch kadencji i politycy chodziliby, jak szwajcarskie zegarki.
Póki, co – cieszmy się, że Pomnik Masakry Katyńskiej będzie stał tam, gdzie go ustawili lata temu.
Do I have to live in Jersey city to vote?
It seems to me that the few on the council committee are discriminating against Polish People. It’s high time for Us to be treated the same as few other countries. We don’t riot, we don’t take advantage of anyone. We work hard for a living. We Trust In God, We Honor our flag. Why should just a few on a council have such voice against Polish People? We honor our dead murdered by the Communists. Please leave the Monument alone.