Kon-gres, czy Re-gres Polonii Amerykańskiej?
Jan Sporek 18 września, 2008
Pytałem kilka razy: „Dokąd zmierza Kongres Polonii Amerykańskiej?” Teraz chyba wiem. Niedawno napisałem o skandalicznych obradach Zjazdu KPA w Phoenix, Arizona („Quo vadis Kongresie Polonii Amerykańskie” – czerwiec, 2008). Fortuna kołem się toczy, a historia lubi się powtarzać. Przysłów mamy do licha i trochę i choć są ponoć mądrocią narodów, mamy to w…gdzieś. Ale nie zmienia to faktu, że historia lubi się powtarzać, a te powtórki potwierdzają tylko niesłuszność, lub słuszność zjawisk politycznych, społecznych itp. Otóż historia się powtórzyła w KPA, a owo powtórzenie potwierdza tylko w moich odczuciach niesłuszność wyboru Franka Spuły na szefa tej zacnej skądinąd organizacji. Ad rem: Otóż jest w tej chwili w Stanach jeden z czołowych obserwatorów życia społeczno-politycznego w Polsce, red. Stanisław Michalkiewicz. Spotyka się z różnymi środowiskami polonijnymi w różnych miastach i zaplanowany też był przez dyrektora d/s polskich w KPA, Ludwika Wnękowicza do zabrania głosu podczas uroczystości rocznicowych związanych z obchodami 400-lecia przybycia pierwszych polskich emigrantów, które to uroczystości mają się odbyć w Jamestown, w stanie Virginia. Pięciu, pierwszych Polaków przypłynęło do USA angielskim statkiem „Maria i Małgorzata”. Napewno nie spodziewali się, że zjednoczona Polonia XXI wieku zleci się do tego miasta, by uczcić tę ich emigracyjną decyzję z gatunku „za chlebem”. Cudownie. Ale nie do końca. Otóż okazuje się, że planowany mówca z Polski, Stanisław Michalkiewicz nie dostąpi zaszczytu wystąpienia w tym zacnym jubileuszu, bo nie zgadza sie na to zarząd KPA pod wodzą F. S.
Podobno jednak w zamian (mnie się ta zamiana nie podoba), będziemy mogli usłyszeć płomienną mowę ministra Sikorskiego, którego Frank wydaje się być osobistym przyjacielem (zwłaszcza po tym, jak z Donaldem Tuskiem zostali wpuszczeni boczym wejściem na spotkanie z Polonią na Greenpoincie). Brawo Frank. W kraju przykładnie uczącym nas demokracji KPA decyduje, kto się nadaje, a kto się nie nadaje do przemówień. W kraju, w którym można stanąć np. na środku Times Square i krzyknąć, że polityka prezydenta Busha mi się nie podoba, KPA decyduje, że nie można mieć innego zdania, niż to, które zaakceptuje zarząd tejże organizacji. I wy się dziwicie, że ludzie nie chcą do Kongresu? A po co? Większość z nas przeżyła na własnej skórze „jednomyślność” partyjną narzucaną narodowi. Nie mamy ochoty przeżywać tego tutaj. Frank nie przeżył nic z tego, czego my byliśmy świadkami. Czy to go usprawiedliwia? NIE. Słuchanie głosów z dołu winno być nie tylko cechą, ale obowiązkiem szefa organizacji. Widocznie nie w KPA. Wyeliminowanie red. Michalkiewicza z programu w Jamestown świadczy jeszcze o czymś więcej. Przecież wcale nie wiadomo, co Michalkiewicz chciałby powiedzieć. Wiadomo jedynie, że jest to człowiek krytycznie patrzący na to, co dzieje się w Polsce. Czy zatem obawa przed prawdą jest tak histeryczna, że zanim otworzy usta trzeba mu je zamknąć? Ale nawet jeśli, to kto daje zarządowi i jego przewodniczącemu takie prawo? My, członkowie napewno nie, – no, chyba, że nie wszyscy. A po tym, jak w Phoenix usunięto rezolucję o lustracji istotnie można sądzić, że jest taka grupka.
Prezesie Kongresu Polonii Amerykańskiej, żądamy wyjanienia.