Kłamstwa polityków
Jan Sporek 9 grudnia, 2008
Stare, wschodnie przysłowie mówi: „Kłamstwem można zajść daleko, ale nie można wrócić„. Ostatnio, z bardzo przeze mnie cenionym i zacnym dziennikarzem, Andrzejem Józefem Dąbrowskim miałem krótką, acz ciekawą dyskusję. W jednym punkcie mieliśmy różne zdania, w innych zgadzaliśmy się. Rzuciłem tezę-pytanie: Jak to się dzieje, że politycy jednego państwa, nawiązujący w kampaniach wyborczych do głębokiego patriotyzmu, jeszcze większej miłości, natychmiast po ogłoszeniu wyborów stają się zaciekłymi wrogami, a kraj i naród puszczają w odstawkę. Przykładem, oczywiście byli politycy polscy. Obydwaj rozczuliliśmy się nad ostatnią mową Johna McCaina, w której zawarł całą treść demokracji: „Senator Obama jest teraz moim, waszym, prezydentem”. Koniec cytatu, koniec tematu. W Polsce akurat jest odwrotnie; ktokolwiek dojdzie do władzy, staje się natychmiast wrogiem opozycji i odwrotnie – opozycja staje się wrogiem rządzących. Pędzą sesje sejmowe jedna za drugą, a kreatywność posłów równa jest zeru. Myślę o kreatywności w stronę Narodu. Kreatywność w stronę politycznych przeciwników stoi natomiast w całkowicie odwrotnie proporcjonalnych rozmiarach. Stąd obrodziło Palikotami, Niesiołowskimi i…chciałem napisać Kaczyńskimi też. Ale…Otóż zniesmaczyło mnie nieco sejmowe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym walnął Niesiołowskiemu dokładnie między oczy wspomnieniem załamki tegoż podczas pierwszych przesłuchań w UB. Wydawało mi się, że mam już dość tych wzajemnych oskarżeń, z których po czasie nic nie wynika, nie podaje się dowodów, sprawy usychają. I nie dlatego mnie zniesmaczyło, że sympatyzuję z Niesiołowskim, – akurat jest odwrotnie – nie znoszę prymitywnego sposobu dyskusji i wypowiedzi tego pana,- ale dlatego, że chyba już mi się znudziło niefinalizowanie tych spraw. Dlatego w pierwszym odruchu pomyślałem sobie – a niech ich wszystkich jasna cholera…oczywiście były w rewanżu, wysokiego lotu wypowiedzi St. Niesiołowskiego, no i była specjalna Uchwała Prezydium Sejmu. Niesiołowski plecie, że gdyby wtedy miał dzisiejszą wiedzę, to napewno nie powiedziałby ani słowa; chętnie sie przyzna, gdyby miał do czego, ale on nie widzi w tym nic złego, a poza tym Kaczyński znów łże i podle oskarża „bohatera”. Przyznał tym samym, że jest 30 lat do tyłu, bo gdyby wszyscy mieli taki zapłon, to nie byłoby bohaterów typu Ks. Isakowicz-Zaleski, czy inni, którzy nie puścili przysłowiowej „pary z gęby”, mimo okrutnego traktowania i od razu skądś tam dostąpili tej „tajemnej” wiedzy milczenia, tak dziś utęsknionej przez v-ce marszałka Sejmu Najjaśniejszej RP . Bredził też, że zeznania obciążające go w książce, którą wspomniał J. Kaczyński są zeznaniami jego byłej narzeczonej, czyli urażona kobieta, szuka zemsty. Ustawa prezydium Sejmu, na wniosek marszałka (oczywicie Komorowskiego, czyli „taki Sejm, jaki marszałek”) obwieściła patetycznie, że nie dopuści do szkalowania „bohaterów”. Amen. Prawdziwi bohaterowie tamtych lat chodzą smutni i rozczarowani po polskich ulicach, żyją w niedostatku i zapomnieniu. Kanalie rwą się do żłobu i do najwyższych stanowisk.
Odpuściłem i zapomniałem przez weekend. Aż tu w poniedziałek rano, dzisiaj, 8 grudnia, włączam w komputerze TVPolonia, – jak codzień o tej porze wrzucam „Kwadrans po 8-ej” i red. Ździarski wita swojego gościa, którym jest…była narzeczona „bohatera” Niesiołowskiego, Elżbieta Królikowska, dziennikarka mieszkająca od iluś tam lat w Anglii.
I otóż ta, odznaczająca się sporą dystynkcją kobieta, trzymając w ręku dokumenty IPN relacjonuje prowadzącemu program, a tym samym milionom telewidzów, że owszem to prawda: Był tzw. „kocioł” i wszyscy z „Ruchu” wpadli w zasadzkę, w mieszkaniu Czumy. Pana Czumy dziwnie nie mogę zrozumieć. Jakoś dziwnie przyczumował do tych rządzących. Z oświadczenia Elżbiety Królikowskiej wynikało dalej, że Niesiołowski sypał od pierwszego przesłuchania i sporo ludzi dostało się dzięki jego zeznaniom w łapy oprawców z bezpieki. Mało tego, po trzech miesiącach obecny marszałek Sejmu Najjaśniejszej RP podpisał, że będzie współpracował (przecież nie z telewizją…) i też pokazała na ekranie stosowny dokument. I jakby tego było mało oświadczyła, że nie miała się za co mścić na „Stefku”, bo to ona go rzuciła i jeszcze tego samego roku wyszła za mąż za zupełnie innego mężczyznę. Amen.
Inny artysta- prawnik, niejaki Jan Widacki, też wysoko dziś stojący teraz jest siedzący… na ławie oskarżonych. Bo podobno mataczył i namawiał do fałszywych zeznań. Na scenę powrócą Dohnal, Kulczyk i inni z afery paliwowej. Mecenasa Widackiego obciążają zbóje, a on i tak mówi, że „ma więcej szacunku dla tych, z którymi na ławie zasiadł, niż dla tych, co proces wznowić postanowili”. Ot siurpryza: PO rządzi, ministrem sprawiedliwości jest niejaki Ćwiąkalski, a Widacki wali prosto z mostu, że to wszystko wina PiS-u. Ten PiS to taki widać skurczypis, wszędzie się wciśnie.
No i tak dochodzę do sedna mojej sympatycznej rozmowy z jeszcze sympatyczniejszym panem Andrzejem, Józefem. On pisze, ja piszę i jakoś tak nam obu zachciało się napisać coś dobrego, pozytywnego. Już byłem tak blisko, już wrzuciłem „brudnopis” w blogu i coś mnie naszło, żeby na tym drugim ekranie puścić: „Kwadrans po 8-ej”. I choćby nie wiem, jak człowiek chciał.
Cóż, teraz wypada tylko czekać na anulowanie wzniosłej ustawy prezydium Sejmu, jakieś -ale dobrze, aby było logiczne i w miarę przyzwoitym językiem wyartykułowane – tłumaczenie v-ce marszałka i ewentualny wyrok w sprawie J. Widackiego.
I patrzcie, wyszło na koniec. Dobre! Ludzie, może sprawiedliwość wraca, bo w sprawie Krzysztofa Olewnika sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyroki pierwszej instancji. Tak, tylko, czy znajdzie się taki sąd, który zajmie się Niesiołowskim?
Polityk, który zostaje przyłapany na tego rodzaju nikczemności nie powienien już być politykiem. Amen.
Co mnie dziś zebrało na tę religijność? Święto Niepokalanej Marii Panny. Byłem rano w kościele. Mam wiele powodów, żeby się modlić i prosić Boga o coś, co czuję, że jest dla mnie najwspanialsze. Czy dostanę?
A propos polityk. Angielskie przyslowie mówi: Polityk myśli o przyszłych wyborach, mąż stanu o przyszłych pokoleniach.
A ja jeszcze nie słyszałem, żeby któryś z naszych powiedział, że jest mężem stanu. Każdy natomiast, nawet Lepper mówi: ja już jestem w polityce dwieście lat, albo za długo jestem politykiem, żeby…itd. itp. No, właśnie – za długo. Tak długo, że aż im wszystkim w potylicę wali ta polityka.
Kłamią, jak najęci. I jak ich kochać? Jak im wierzyć? A jak słyszę Niesiołowskiego, to mi się naprawdę coś tam gdzieś tam otwiera. I teraz naprawdę mam z pierwszej ręki wytłumaczenie udziału tego „bohatera” w Nocnej Zmianie”, czyli obaleniu rządu, który chciał lustracji, -rządu Olszewskiego. On, Wałęsa, Pawlak, Tusk, i reszta ferajny. A jeśli chodzi o inne nowości, to gabinet premiera kombinuje, jak tu zmienić konstytucyjne uprawnienia Prezydenta. I choć konstytucjonaliści mówią, że tam nie ma co zmieniać, bo Konstytucja jest jasna, to oni i tak będą się pocić, żeby przypadkiem z panem Tuskiem do Brukselii nie zabrał się pan Kaczyński. Fajnie jest. Amen.