Europa nie wie nic
Jan Sporek 19 maja, 2009
Taki wniosek można wyciągnąć po ukazaniu się spotu telewizyjnego wyprodukowanego na zamówienie Komisji Europejskiej, a dotyczącego 20-lecia wyzwolenia „demoludów” spod jarzma komunizmu. W rzeczonym spocie Polsce poświęcono zaledwie kilka sekund, w których zmieszczono migawkę komunikatu o stanie wojennym, w wykonaniu Jaruzelskiego, gdzieś w tle transparent…Gazety Wyborczej; nie ma słowa o Papieżu, nie ma słowa o Solidarności, nie ma słowa o pierwszych, wolnych wyborach w „demoludach”, jakie właśnie w Polsce odbyły się 4 kwietnia, 1989 roku. Trudno powiedzieć i chyba nie ma sensu, że jest to wyłącznie rezultat wewnętrznych „przetargów” w Polsce, które od początku prowadził Wałęsa i politycy. Przetargów typu: kto większym był bohaterem; Wałęsa, czy Gwiazda, Lis, czy Bujak, Geremek, czy Kuroń i temu podobne idiotyzmy, które służyły wyłącznie skłóceniu i rozbiciu, a przy okazji ukazały słabość charakteru najważniejszego z „bohaterów”, który robił wszystko, aby umniejszyć rolę tych, z którymi zaczynał triumfalny pochód Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”. Bohaterem był naród, który przez tych spośród wyżej wspomnianych, którzy ostatecznie „załapali” się do władzy, został zrobiony w przysłowiowego „konia”.
„Europa” wyprodukowała spot w/g swoich intencji i miała głęboko w nosie, co pomyślą Polacy. Oczywiście, dobrze się stało, że wystosowano pretest i „coś” tam zostanie zmienione, ale niewiele. Póki co zostanie w nim…Jaruzelski.
Dziś rozpaczamy, że przez dwadzieścia lat nie zdołaliśmy pokazać światu, iż betonowy, berliński parkan przewrócił się wyłącznie dlatego, że w Polsce przewrócono komunizm na łopatki. Czy rzeczywiście?
A Okrągły Stół, a układ z komuchami, a pierwszy prezydent Jaruzelski, a postkomunistyczny prezydent, Kwaśniewski, a lustracja? W tym właśnie sęk, tu jest pies pogrzebany; jaki sęk, jaka rasa?
Niemcy wyczyścili poszczególne szczeble władzy z komunistów i agentów, Czesi też, i wszyscy inni zrobili to samo. Połączenie Niemiec spowodowało, że w ogóle nie podjęto durnej dyskusji: lustrować, nie lustrować. Komuniści po prostu nie pasowali do tego ukladu, ale jeszcze w NRD-owskiej Izbie Ludowej, 24 sierpnia, 1990 r. przyjęto ustawę, która miała umożliwić lustrację osób współpracujacych z tajnymi służbami. Te same załóżenia przejęła ustawa przyjęta później przez Bundestag. Niemców do szybkiej lustracji zmusiło społeczeństwo. W Polsce mamy odwrotną sytuację, która szczególnie uwydatniła się za kandencji PiS-u, kiedy to opozycji udało się wmówić społeczeństwu, że jest zmęczone lustrowaniem, dochodzeniami itp.
Dokładnie rok przed niemiecką ustawą, 24 sierpnia, 1989 roku Tadeusz Mazowiecki wygłosił słynne słowa: „Przeszłość oddzielamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu”. Wkrótce słowa te stały się synonimem braku woli rozliczenia. Interesujący jest i drugi człon wypowiedzi pierwszego, niekomunistycznego premiera Polski. Czy rzeczywiście wydobyto Polskę z „obecnego” (wówczas) stanu? Mam akurat odwrotne wrażenie. Wyprzedany przemysł, banki, media. Komuniści, mający się teraz chyba lepiej, niż onegdaj. Tadeusz Mazowiecki ma się jeszcze lepiej. On już całkiem zapomnial o Solidarności i tamtych latach. Zainstalowany w Euro Parlamencie, ma zabezpieczony byt, a to, że „Europa” decyduje o naszych stoczniach, o robotnikach, o Boże, cóż wielkiego, przecież to naród chciał do Europy.
„Gruba kreska” w Niemczech, to brak woli rozliczenia winnych za II-gą Wojnę Światową. Wyłączenie tego problemu z debaty publicznej pokazało jednak, że brak rozrachunku prowadzi notorycznie do wybuchów sporów społecznych. I Niemcy do dziś szukają oczyszczenia. Społeczeństwo jest chyba bardziej dojrzałe od społeczeństwa polskiego. Zwłaszcza twórcy. Wystarczy przeanalizować najnowszą falę filmów o II Wojnie Światowej: „Upadek”, „Dziewiąty dzień”, czy „Sophie Scholl. Ostatnie dni”.
Społeczeństwo niemieckie okazało się już wtedy, po upadku komunizmu dużo dojrzalsze; komitety społeczne przejęły kontrolę nad aktami tajnych służb. Żadnej więc możliwości niszczenia ich, bo tajni oficerowie i funkcjonariusze Policji Ludowej (Volkspolizei) nie mieli już do nich dostępu. W Polsce tymczasem tzw. „Komisja historyków”, pożal się Boże, buszowała wśród archiwów byłego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i sporządziła na koniec raport, w którym stwierdziła, że akta są zniszczone, bądź niepełne i nie należy ich udostępniać obywatelom. Ta decyzja „historyków” znacznie opóźniła rozpoczęcie procesu lustracji. A któż był w tej komisji? A właśnie: Adam Michnik, Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer, Bogdan Kroll. Same orły. Niestety tylko te „orły” wiedzą, co jest w archiwach.
Dziś rzuca się przekleństwami na młodych historyków IPN, bo próbują doszukać sie prawdy, zaś „zmęczone” społeczeństwo, na którego oczach sprzedaje się kraj udaje, że jest jeszcze bardziej zmęczone i krzyczy: „komu ta lustracja potrzebna?”.
I znów wraca jak bumerang Stanisław Wyspiański i upomina: „Miałeś, chamie złoty róg…” Ale kogo to obchodzi?