Debat-ratatata

21 maja, 2009

Premierowi zabrakło „jaj”, jak to potocznie się mówi io facecie z fantazją. Na jego miejscu, widząc dwóch przedstawicieli nie najważniejszych związków zawodowych powiedziałbym: Panowie, zostawmy te krzesła i jedźmy pod bramę. Kiedyś pojechał tam Rakowski i Jagielski i to było wydarzenie! Donald Tusk nie zrobił tego. Wykorzystał czas antenowy i zapewniając, że „nie zagada” partnerów…zagadał ich na amen. Oczywiście nie dając żadnych, istotnych konkretów. Trochę mi to przypomniało „błyskotliwe” wystąpienie prezesa naszej Unii Kredytowej na sławetnym zebraniu w Dzień Kobiet; wyskoczył, jak Filip z konopii, zagadał o pretensjach, jakie ma do zarządu Centrum i nie dał odpowiedzi, jak to Centrum ma działać bez członkowskich składek, które on trzyma pod kluczem, jak onegdaj inny prezes, z zawodu optyk, z zamiłowania…poeta, przytrzymał nasze ofiary pieniężne dla wrocławskich powodzian przez prawie rok.
Jak tu, tak i tam w Polsce, konkretów nie usłyszeliśmy. Zdziwiło mnie natomiast kilka wypowiedzi premiera mianowicie, jako „związkowiec walczący niegdyś z władzą komunistyczną” – tak się nazwał – prawie się popłakał, że związkowcy na demonstracji w Warszawie obtłukli policjantów, na co on-premier zgody dać nie może. Jednak na zarzut jednego z dwóch związkowców, że policja w stolicy użyła dziwnego gazu, powiedział, że sprawa będzie zbadana, ale się nie popłakał, że związkowcy zostali tak potraktowani.
Drugim kuriozum, bo inaczej tego nie mogę nazwać, było stwierdzenie Donalda Tuska, że będziemy się starać utrzymać produkcję w stoczniach nawet wbrew „koniunkturze”. Po tym stwierdzeniu szepnąłem do siebie: „cholera, jednak ma facet jaja”. Żaden ekonomista nie odważyłby się powiedzieć czegoś takiego publicznie. A tu, proszę, wystarczy zostać premierem i prawa ekonomii nie mają się już co wymadrząć, bo „my nawet wbrew koniukturze”.
Debata rozmyła się, jak mydło po zlewozmywaku. Nie dowiedzieliśmy się kto przejmuje stocznie, nie wiemy, co będzie w niej wyprawiał – a może jakie dywany, jak to będzie jakiś Arab, albo Turek. Sobieski to gonił, aż przegonil, a my: a bierzta, co chceta, byle przed wyborami poprawić słupki.
A obrodziło kandydatami na europosłów, oj obrodzio. Nawet usłyszałem dziś w Wiadomościach, że europosłem chce być Jerzy Jaskiernia; niegdyś ZMS, ZSMP, PZPR, były minister sprawiedliwości przy Oleksym. Ludzie, trzymajcie mnie! Joanna Senyszyn z SLD, i z tej samej frakcji Jolanta Szymanek-Deresz, co kancelarią Kwaśniewskiego kierowała, Cimoszewicz i, Boże Drogi, Marian Krzaklewski, z dawnego AWS, dziś z Platformy Obywatelskiej, a jak. Coś nieprawdopodobnego. Niech mi ktoś jakoś udowodni, że oni wszyscy pchają się tam „dla dobra Polski”. Ktokolwiek się tam dostanie – życzmy im mądrości, odwagi, honoru i głębokiego poczucia patriotyzmu.
O kabaretowych wywodach Lecha Wałęsy, w programie Tomasza Lisa nie bedę już wspominał. Jedno tylko chcę zapamiętać z jego genialnych myśli, otóż powiedział coś takiego, że do Libertasu poszedł, żeby go od środka rozeznać i spróbować przekonać jego szefa, (Declana Ganley’a), aby zaakceptował Traktat Lizboński. Od środka też chce spenetrować Unię Europejską, żeby skończyć z tymi „panami, co się rozsiedli na swoich europejskich fotelach i nie można ich od nich oderwać”.
Ale, jak to Lech Wałęsa – zabezpieczył się, mówiąc w zakończeniu każdej z tych czarodziejskich wypowiedzi, że „wcale nie jest pewne, czy mu coś z tego wyjdzie”.
Ale fajnie. Zawsze będzie mógł powiedzieć: a nie mówiłem? To naprawdę fajnie być ZA, a nawet PRZECIW.

Kiedyś Gustawa Holoubka zapytano, co sądzi o polskich politykach. Ów, niezwykle dystyngowany i pełen kultury aktor odpowiedział:

Przytoczę taki obrazek obyczajowy, który moim zdaniem dobrze ilustruje to, co się teraz dzieje w polskiej polityce. W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: „Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić”. A Kalina jak Kalina – z wdziękiem odparła: „Odpierdol się strażaku”. I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: „Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara!”. Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu, i powiedziała mu, że strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: „A pan jesteś chuj!”. Przy czym strażak na posterunku też był już inny.

Więc tak wygląda życie polityczne w naszym kraju – skonstatował wielki artysta.


Ja zawsze uwielbiałem Holoubka

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz