Bez pardonu
Jan Sporek 17 września, 2009
Stało się coś, czego nie spodziewałem się po radzie dyrektorów miliardowej instytucji: w oficjalnym komunikacie prezentującym kandydatów do wyborów skórcono mój życiorys i dopisano prymitywne kłamstwo o tym, ile Unia straciła z mojego powodu. Fakt ten swiadczy o:-nieznajomości prawa amerykańskiego, albo o
-kompletnym jego lekceważeniu,
-totalnym strachu obecnej rady, że, jako człowiek niezależny mógłbym zostać wybrany przez członków i pomieszać plany,
-zakłamaniu tych, którzy wydali setki tysięcy członkowskich dolarów na swoje sprawy sądowe i jednocześnie świadczy to o
-obawie, że może to być nagłośnione z wyciągnięciem konsekwencji. I wreszcie świadczy to o
-słabości obecnej rady dyrektorów, która z braku jakichkolwiek rozsądnych, a przede wszystkim uczciwych argumentów przemawiających za „swoją czwórką”, zaczyna używać ordynarnych chwytów poniżej pasa.
O ile taka informacja mogłaby być upubliczniona przez jakiegoś nieodpowiedzialnego cżłowieka, o tyle ogłoszona przez bank daje świadectwo, że Unia Kredytowa – ta nasza Polsko-Słowiańska nie respektuje prawa każdego jej członka do ochrony danych osobistych i danych bankowych. Wyobraźcie sobie teraz, Drodzy Państwo, że pan Matyszczyk, albo pan Chmielewski bardzo się na kogoś zdenerwują i rozkażą opublikować na stronie Unii Kredytowej ile dany klient wziął pożyczki i ile jeszcze ma do spłacenia. Kto bardziej nerwowy, niech się dobrze zastanowi, czy prowadzić z tymi fachowcami jakiekolwiek operacje finansowe.
Poza wszystkim informacja pod moim życiorysem podaje kwotę o ponad dziewięć tysięcy wyższą, niż ta, która widnieje na moim Internetowym rachunku i nie zgadza się również z kwotą, jaką podano mi w „collection department” naszej Unii (?). Przerażające, ale i prymitywne bezprawie. Co dyrektorzy chcieli tym załatwić? – nie wiem. Wiem, że prawdopodobnie załatwili siebie, bo tyle sympatycznych telefonów, z całkowitym poparciem, ile dostałem dzisiaj, nie otrzymałem nigdy dotychczas w całym moim emigracyjnym życiu. Wynikało z nich jedno, ale bardzo mocne przesłanie: tym dyrektorom, ani temu bankowi nie można wierzyć, skoro nie zawahali się publicznie ujawnić dług swojego klienta. Przypomina to historię filmu „Pasja” Mela Gibsona, któremu żydzi, obszczekując reżysera zrobili niechcący ogromną i bardzo dobrą reklamę.
Według prawa amerykańskiego nie mam w Unii żadnego długu. Sędzia po wydaniu decyzji poinformował mnie, jak następuje:
„Twój dług jest prawnie zniwelowany do zera. (użył określenia „wiped out”). Zarówno PSFCU, jak i City Bank, z którego miałeś kartę otrzymają pisemną decyzję sądu. Od teraz, – jeśli zadzwoni do ciebie karta kredytowa, albo bank z sugestią, że coś jesteś im winien, skontaktuj się natychmiast z twoim prawnikiem.”
Chciałem dzisiaj wyjaśnić te sprawę z dyrektorem Chmielewskim, albo prezesem Matyszczykiem. Niestety, cała szpica naszej rady dyrektorów wyjechała na rekonesans do Chicago. A my płacimy dniówki panu Chmielewskiemu i innym etatowcom, którzy też się załapali na ten sam lot. Miłej zabawy w Chicago. Ciekaw jestem, jakie będą tego koszty?
-Dla porównania: trzy miesiące po tej decyzji sądu otrzymałem propozycję uzyskania „mastercard”. Zadzwoniłem i zapytałem: „dlaczego proponujecie mi kartę?”
-A dlaczego nie? – zapytano w odpowiedzi. Więc wyjaśniłem. Na to dżentelmen z drugiej strony telefonu oznajmił: „to co, nie chcesz zacząć budować sobie historii kredytowej? Przecież masz do tego prawo„. Nawet nie wspomniał, że byłem im coś winien. Tydzień później otrzymałem pocztą kartę.
Polak, Polakowi…prezesem.