Podwójny tryumf

8 listopada, 2009

Inaczej nie mogę tego nazwać; – 18 paździenika, 2009 zapamiętam, jako dzień podwójnego prezentu otrzymanego od losu. Nawałnica obelg, podstępów, fałszu, nieprawdziwej informacji zawartej pod moim życiorysem na zlecenie radcy prawnego Unii Kredytowej, próby bojkotu koncertu przez decyzję byłego prezesa, Matyszczyka o zorganizowaniu w tym dniu walnego zebrania, okropnych komentarzy na blogu; wszystko to nie zdołało wyprać mózgów wyborców i nie zdołało też zatrzymać miłośników muzyki przed przyjściem do Carnegie Hall. Niebiosa najwyraźniej miały mnie w opiece; wszedłem do rady dyrektorów, a koncert był niesłychanym sukcesem artystycznym i organizacyjnym. Wyłączyłem się z kampanii wyborczej na prawie trzy tygodnie przed ogłoszeniem wyników. Dokladnie wtedy, kiedy powinienem spotykać się z wyborcami. Dwa ostatnie tygodnie, to po prostu młyn, jakiego nie przeżyłem już dawno: kilka wyjazdów do Maryland na próby z orkiestrą i chÓrami, koncert w Bel Air i znowu próby, PLUS próby z chórem Katedry Św. Patryka i moim, no i oczywiście promocja koncertu, sprzedaż biletów. Widząc, jak rozwija się kampania moich „rywali” istotnie zacząłem wątpić w wyniki wyborów, ale z drugiej strony miałem coraz większą nadzieję na udany koncert. Mówi się, że dwóch srok nie da się utrzymać za ogon. Utrzymałem; z pomocą Bożą, najpewniej mojej zmarłej Matki, Ojca i Brata, których codziennie prosiłem o wsparcie. Utrzymałem jeszcze trzy koncerty na Florydzie. Ludzie odpowiedzialni za kampanię wyborczą z ramienia Unii Kredytowej nazywali nirezależnych kandydatów, w tym oczywiście i mnie „pseudodziałaczami”. Jak widać „pseudodziałacz” też coś potrafi.
Najpierw był więc koncert; jedenastu slolistów, trzech dyrygentów, 185 śpiewaków w chórach i ponad stuosobowa orkiestra. Profesor David Dubal nie mógł znaleźć słów uznania za poziom artystyczny, a co do organizacji, to przyznał, że po prostu go zatkało. Gdy usłyszał, że nie mam nawet pół etatu sekretarki, uznał mnie za geniusza. Artyści wyśmienici, a z tych najważniejszych to Monika Wolińska, znakomita dyrygentka z Warszawy,-poprowadziła mistrzowsko Stabat Mater, Stanisława Moryto. Rządziła 300-osobowym aparatem wykonawczym (orkiestra, chóry, solistka), jak caryca. Nazwałem ja też „Carycą batuty”. Kiedy widziałem jej pracę z orkiestrą i chórami byłem po prostu olśniony warsztatem, wiedzą i charyzmą tej młodej artystki. Razem z nią na scenie, solową partię Stabat Mater wykonała Anna Kostrzyńska – jedyna chyba polska śpiewaczka, która wystąpiła we wszystkich trzech salach Carnegie Hall, przy czym podwójnie w Weill Recital Hall i podwójnie w Zankel Hall, za każdym razem oczarowując publiczność swoim głosem i interpretacjami. Jeśli dołożyć do tego niezapomniany występ w Katedrze Św. Patryka sprzed dwóch lat, to przyznać trzeba, że Anna Kostrzyńska była jedną z najbardziej eminentnych artystek mojego koncertu. Tego dnia nastawiona niezwykle twórczo, bez cienia tremy, z rządzą wyjścia na scenę i owej swoistej walki z orkiestrą i chórami. Stabat Mater stało się autentycznym „gwoździem” mojego koncertu jubileuszowego. Ale inni artyści również dali niezwykły pokaz swojej sztuki: fantastyczna Beata Bilińska, I-a Dama polskiej pianistyki, którą po chopinowskich mazurkach publiczność nazwała „czarodziejką fortepianu”, Jacek Zganiacz, znakomity, jak zawsze, tym razem w „Fantazji na tematy polskie”, Chopina, z orkiestrą, pod dyrekcją Sheldona Baira. Świetni Emily White, Joseph Smith, Howard Aibel, kapitalna Kinga Augustyn, na skrzypcach, no i moich dwoje wspaniałych uczniów: absolwent Jacek Błaszkiewicz znakomicie zagrał etiudę Liszta i ośmioletnia Vania Xiang, jedna z moich najmłodszych uczennic, która rewelacyjnie wykonała Krakowiaka, K. Szymanowskiego.
Satysfakcja ogromna. W ocenie Davida Dubala mój jubileuszowy koncert stał na „najwyższym poziomie Carnegie Hall”. Z ust takiego autorytetu, taka ocena, to po prostu „oskar”. Już to, że Profesor Dubal podjął się prowadzenia mojego koncertu było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i zaszczytem, a jego opinie przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Wzruszyły mnie słowa artystów i polskich i amerykańskich, wzruszyły słowa członków orkiestry, dyrygentów, chórzystów i chórmistrzów. Słowa podziwu, podzięki, sympatii i oddania w sztuce. Nic nie może by
ć do końca piękne. Musiałem, niestety świecić oczami przed artystami, sponsorami i przyjaciółmi, których dużo wcześniej poinformowałem o planowanym przyjęciu pokoncertowym w konsulacie. Niestety, na trzy dni przed koncertem otrzymałem e-mail od konsula Kasprzyka, że przyjęcia nie będzie, bo jest wymiana okien. Zapytałem sam siebie: w niedzielę? Potem zapytałem w kilku restauracjach, które z reguły robią catering w konsulacie, czy konsulat w ogóle kiedykolwiek zamówił catering. No, cóż, nigdy i w żadnej. Chyba, że jest jakaś restauracja, która miała „zadebiutować” w konsulacie. Natomiast poinformowanie mnie o odwołaniu przyjęcia na trzy dni przed było popisem lekceważenia i zignorowania człowieka, który poświęcił 20 lat promocji Polski poprzez muzykę. Przyjęcie zapowiedziane było przez pana konsula w marcu, podczas naszej pierwszej rozmowy na temat mojego jubileuszu. Konsul nadmienił coś również o odznaczeniu. Gdybym wiedział o tym tydzień wcześniej zrobiłbym jeszcze jeden „rzut na taśmę” i zarezerwował jakąś restaurację. Mając trzy dni, niestety było już za późno. Nie wspomnę już komentarzy i rozczarowania artystów, a szczególnie orkiestry i chórów, które jechały cztery godziny w jedną stronę, i którym nie byłem już w stanie zeserwować nawet herbaty z kanapką. Po koncercie w Katedrze, dwa lata temu, orkiestra dostała na drogę wszystko, co Centrum Polsko-Słowiańskie przygotowało na poczęstunek, którego z powodu wypadku nie zjedli przed koncertem. Zatrzymali się na pierwszym zajeździe i dopełnili uczty delektując się wspaniałościami polskiej kuchni. Poza wszystkim artyści chcieli spotkać się ze sponsorami i z polskimi dyplomatami; sponsorzy chcieli poznać artystów. Chcieliśmy wspólnie uczcić tę wspaniałą okazję do wielkiego, rodzinnego, artystycznego spotkania. Niestety. Kiedy tydzień przed moim koncertem prezydent Kaczyński odznaczał przy poparciu konsulatu kilku polonijnych działaczy zastanawiałem się, co oni dla Polonii zrobili? Skąd biorą się te konsularne „zaopiniowania”, że wszyscy oni zasłużyli. No, cóż. Z rozrzewnieniem wspominam, jak po pierwszym koncercie w Carnegie, w listopadzie, 1999 konsul Jadowski zaprosił mnie do konsulatu, wręczył mi wspaniałą Złotą Księgę Polskiej Pieśni z niezwykłej treści dedykacją, a potem był Krzyż Zasługi, a podczas koncertu na scenę wniesiono potężny kosz, pięknie przybranych biało-czerwonych róż z podziękowaniem dla wszystkich artystów i kiedy porównam to z obojętnością jakiej doznałem teraz, to po prostu robi mi się mdło. Całe szczęście, że będę to pamiętał tylko przez krótki czas, bo pomysły na nowe muzyczne wydarzenia już kłębią się pod moją czaszką. Co do Unii Kredytowej, to nie mam pojęcia, ani też nie mam ochoty wiedzieć, jak czują się ci wszyscy, którzy podkładali mi nogi, rzucali kłody, aby ani koncert, ani wybory nie dały mi żadnej satysfakcji. Czy kiedyś usłyszę „przepraszamy”? Wątpię. Tym więc większe i głębsze moje podziękowania dla tych, którzy swoimi głosami spowodowali, że wszedłem do rady dyrektorów i równie wielkie i głębokie podziękowania tym, którzy zdecydowali się przyjść na koncert. Zawiodły instytucje chlubiące się pracą dla zjednoczenia Polonii, nie zawiodła sama Polonia. DZIĘKUJĘ !!!!
Najprawdopodobniej w styczniu pobijamy rekord Guinnesa w długości gry na fortepianie. Polski pianista Romuald Koperski zdecydował się gra
ć ponad sto (100) godzin i całkowicie oddał się w ręce Heleny Kwiatkowskiej i moje. To będzie niezwykła przygoda, trwająca kilka dni i kilka nocy bez przerwy. Interesują się tym poważne instytucje amerykańskie. Chcemy zrobić to w którymś z najbardziej luksusowych hoteli w Manhattanie. Guinnes już wie i przyslał potwierdzenia. No, chyba, że pianista zmieni zdanie i będzie to chciał zrobić w Polsce. A więc do roboty. A potem będzie Waldemar Malicki z Zenonem Laskowikiem, Beata Bilińska z Anną Kostrzyńską w Mazurkach, Chopina i Kinga Augustyn ze swoim pianistą w Chopinie, Schumannie i Karłowiczu i pewnie wiele innych, boć to przecie ROK FRYDERYKA.
A Unia Kredytowa? No cóż, odmówiłem wszelkich funkcji, chcę patrze
ć na ręce nie tylko tym, którzy byli, ale i tym, którzy są teraz.
A więc podwójny tryumf, a porażkami nie ma się co przejmowa
ć, ostatecznie to nie ja je poniosłem.

Komentarze do “Podwójny tryumf”

  1. Tadeusz- 08 lis 2009 o 8:27 pm

    No nareszcie Januszu się odezwałeś. Codziennie od niemal miesiąca sprawdzałem Twój blog aby z pierwszej ręki dowiedzieć się o sukcesie o którym w Polsce bardzo głośno. Przykro mi, że nasze władze konsularne się nie popisały.
    My Polacy nie lubimy sukcesów naszych rodaków. To tak jak w anegdocie o chłopie, złotej rybce i krowie sąsiada…..
    Trzymam kciuki za Twoje dalsze sukcesy i czekam na kolejne – mniej gorzkie fragmentami – wpisy. Tad

  2. Maria- 09 lis 2009 o 1:23 am

    Panie Januszu,
    mysle, ze p.konsul Kasprzyk zaprosil Pana na wtorek 11/10/09 do Konsulatu RP na obchody „Swieta Niepodleglosci Polski” i przy tej okazji zrehabilituje swoje ……… w stosunku do Pana.
    Wiem, ze „zasluzeni dzialacze ” polonijni w osobach p.Matyszczyka, P.Chmielewskiego oraz paru jeszcze watpliwych, beda bywac w salonach Konsulatu RP w tym to wlasnie dniu.
    A moze, z tej to okazji p. Kasprzyk szykuje nam kolejna niespodzianke?, gdyz przed odejsciem (odlotem) ma do spelnienia zadanie oraz dlug wdziecznosci wobec co niektorych „dzialaczy”?
    Zastanawiam sie, za jaka cene mozna sie ……….

  3. Zagloba z Mysichkiszek- 09 lis 2009 o 11:08 am

    Panie Januszu,

    Moj prywatny ranking konsulow:
    1. Dariusz Jadowski
    2. Agnieszka Magdzika – Miszewska
    3. Jerzy Surdykowski
    4. Krzysztof Kasprzyk

    Ten ostatni miesza w polonijnym zyciu ile wlezie. Zostal otoczony przez grodno „doradcow”: Matyszczyk, Zawisny, Storozynski, Chmielewski i paru innych nieciekawych typow, ktore sa dla niego wyrocznia w sprawach polonijnych. Innych opinii nie przyjmuje i nie toleruje.
    Najwyzszy czas aby odeslac go ciupasem do Polski, choc dla tego typu ludzi to ciagle jest PRL ze starymi ukladami znajomosci w MSZ, ktore tak zrecznie cementowal sp. „drogi” Bronislaw.
    Ciekawe gdzie Kasprzyka tym razem wysle Radek?
    Niestety na pewno nie na emeryture.

  4. Maria- 09 lis 2009 o 2:24 pm

    Popieram ranking konsulow w NY P.Zagloby w temacie zaslug, pracy i wspolpracy z Polonia niniejszych postaci.
    Mysle, ze najodpowiedniejsza placowka dla p. Kasprzyka bylaby Moskwa, Havana, N.Korea, itp.;
    miejsca bliskie sercu, korzeniom i przekonaniom owego pana.
    P. Kasprzyk zasluzyl sie bardzo niechlubnie w NY i mysle, ze przejdzie do historii Konsulatu jako jeden z najgorszych politykow RP.
    Wszyscy czekamy z utesknieniem na odlot tego pana na zawsze, aby wymazac z pamieci niechlubny okres ukladow i ukladzikow z Poloni przy pomocy Konsulatu RP.

  5. Jacek Bakowski- 10 lis 2009 o 1:13 pm

    Konsulom rankingu robil nie bede – nie moja to rola.
    Na przestrzeni kilkudziesieciu lat spotkalem wielu – wielu nawet sobie cenilem.
    Natomiast wielokrotnie zastanawialem sie czym kieruje sie Konsulat (Konsul?) wybierajac tych wartych otrzymania medalu…
    W tym roku najciezszy medal dostal, z rak Prezydenta, Bogdan Chmielewski. Nie przypominam sobie azeby B.C. zasluzyl sie czyms dla Polonii – chyba ze zorganizowaniem uroczystego otwarcia, z udzialem Lecha Walesy, filli banku HSBC na rogu Manhattan i Greenpoint. Dobrze poinformowani mowili ze dostal medal za przekazanie, przez PSFUK, pieniedzy na katedre na Columbii. Jezeli byly to pieniadze Unii to medal powinna dostac UNIA. Jezeli, natomiast, B.C. przekazal szczodra donacje z wlasnego konta, to szkoda ze nie zostalo to szerzej rozgloszone.
    Z pewnoscia wieksze zaslugi na rzecz Polonii maja panowie Ryszard Brzozowski i Anthony Matrejek – to wlasnie oni powinni byc tymi, ktorzy otrzymali najwyzsze, danego dnia, odznaczenia.
    Znajac, od lat, obydwu Panow nigdy nie zauwazylem ze zrobili cos kiedys dla odznaczen – zawsze sprawy Polonii byly dla nich najwazniejsze. I dzieki im za to co dla nas dotychczas zrobili.

  6. Anna- 10 lis 2009 o 4:04 pm

    Tu akurat P. Chmielewski nic nie mial do pieniedzy na Columbia to tylko glupota P. Konsula ze przy odznaczeniu byla taka notatka – jezeli co to wlasnie czlonkowie unii ciezko pracujacy imigranci to nasi asbesowcy, kontraktorzy, sprzataczki, opiekunki itd powinni byc odznaczeniu i kilku takich powinien P. Konsul zaprosci na to zacne przyjecie z Prezydentem bo to oni przeznaczyli ta sume

    pozdrawiam
    Anna

  7. Zagloba z Mysichkiszek- 10 lis 2009 o 4:06 pm

    Konsulat ma jedyna sluszna opcje poprawnie- polonijnie-polityczna.
    Dlatego medale dostaja rozne Chmielewskie, Andraki i a takze (chyba dla czystej draki tzw. Pulitzer, ktory wylecial ze stanowiska redaktora naczelnego za plagiat.
    Niech sie konsul spieszy to jeszcze przed wyjazem zdazy umedalowac Bortnika. Ale nie sadze aby nowy prezes Unii dal sie w ten sposob przekupic. Wiec szkoda medalu. Lepiej przypiac go Zawisnym. Ryszardowi za krecenie kielbas, a Markowi za to ze nie wybrano go do Unii. Tak na otarcie lez.

    No coz niezbadane sa wyroki konsulatu…

  8. Meloman- 12 lis 2009 o 7:11 pm

    Panie Januszu,
    Ja już rozumię, dlaczego 18 Pazdziernika na pańskim wielkim jubileuszowym koncercie zabrakło Artystycznej Trupy Muzyczno-Baletowej, która koncertowala w tym samym czasie w Clark, NJ. Malo tego, w tej samej godzinie, Pan zbieral oklaski i owacje od licznie przybyłej publicznosci, a oni w tym samym czasie, za falszowanie w nutach i bardzo zle dobrany balet zostali wygwizdani. Natomiast, publiczność rządała zwrotu pieniedzy za bilety. Zauważono, iż dyrygent orkiestry, taki maly łysy, w starszym wieku pan, byl tak wsciekly, że chyba tą paleczkę po koncercie połamał na drobne kawalki i wyleczył się na dobre z muzykowania. Tym bardziej, że ma ponoć na codzień z czego żyć.
    Puzonista Starożynski falszując okropnie od samego poczatku, wprowadzał w takie zakłopotanie naszego Dyrygenta, iz wiolączelistka pani Andraka musiala go goraco uspokajać w przerwach koncertu. Byl tak wściekly, iż powiedzial, że zadnego nowego wianka na glowę (nawet na swięta) nie pozwoli sobie założyć.
    Dość dobrze na tym tle wypadl saksofonista altowy – pan Zawisny. Wygladał obiecujaco przed koncertem, ale zawiodly go uklady komputerowe, które żle wkomponowaly nuty w rytm muzycznych tekstów, tak że sie w końcu sam pogubil.
    Bas gitara, ktorą prowadzil pan Szalyga przyciskana ze wszystkich stron (chyba za mocno) rozstroiła się w czasie koncertu do tego stopnia, iż jej dżwiek przypominal chrapanie umierajacego slonia, a nie plynność dzwięku.
    Perkusista p. Matyszczyk, walił tak mocno w te bębny, że kompletnie zagłuszał grającego na marakasach Sosnowskiego. Tak że, ten biedaczek fałszowal co sie dalo i ile sie dało – do samego konca.
    Nawet wypożyczony gościnnie – pierwszy skrzypek pan Chmielewski, nie mogl poradzić sobie ze smyczkowaniem i gral tylko na jednej strunie, ktora dżwiękiem przypominała bardziej kontrabas niż skrzypce.
    Wyobrażam sobie tylko, ile talentu, wysilku i sprytu musieli dac z siebie nadworni akustycy w osobach panów Wnękowicza i Lobrowa, aby wyszla wogóle z tego jakaś tam muzyka.
    Na koniec należy wspomnieć o wielce reklamowanej solistce pani Pielarz-Kajewskiej, którą to, za grube pieniądze sprowadzono z Floridy, aby uatrakcyjnić koncert – i tu też byl zawód totalny.
    Na tym tle, nawet baletnice podnoszące rytmicznie nogi do góry, w osobach; Baumgartner, Cieslik,Sawczuk, Wandolowskiej i Wierzbowskij, nie wygladaly tak dobrze, jak w pierwszej częsci koncertu, kiedy to byly zgromadzone chórkiem przy solistce Pielarz.
    A czy nie lepiej byloby kupic bilety na Pański koncert i się nie kompromitować?
    Zapewniam Pana, iż na tą orkiestrę ludzie już drugi raz namówić się nie dadzą, i grosza nie zaplacą za ich żalosne występy.

  9. Michal- 12 lis 2009 o 11:01 pm

    Takie to bylo falszywe orkiestrowanie w te niedziele. Ma Pan racje. Ale byl jeszcze jeden falsz.
    Pan Matyszczyk, Chmielewski, Sosnowski, Wadolowska, Sawczuk, Baumgartner i chyba Ponanta znali juz w czwartek rano (przed niedziela) wyniki wyborow.
    zebrali sie na potajemno zalobny spotkaniu w czwartek wieczorem. Jednak nie poinformowano ani Zawisnego, ani Jakubowskiej ani Storozynskiego, ze klika przechlapala i pojdzie w odstawke. Nie poinformowano takze Kajewskiej – Pielarz i Szalygi. Ci co wiedzieli bali sie ze ta orkiestra na wiesc o klesce moze nie przyjsc do Clark. No i byloby mniej klakierow na sali.
    W piatek Chmielewski wsciekal sie w pracy i mowil, ze chyba zrezygnuje, bo nikt nie docenia jego ciezkiej pracy. W poniedzialek bral na przesluchanie swych totumfackich i wypytywal kto z pracownikow cieszyl sie z wynikow wyborow.
    Ja mysle, ze wszyscy sie cieszyli panie Chmielewski poza panskimi kumplami, i rodzina, ktora pan pozatrudnial w Unii.
    Panie Chmielewski chyba nadszedl juz najwyzszy czas na pozegnanie z synekura…

  10. Joanna- 14 lis 2009 o 9:14 pm

    Panie i Panowie

    czy to prawda ze P. Sotoryznskiego wielkiego zdobywsce nagrody Pulizerawywalili z fundacji. Ale sie nabyl.
    To chyba dlatego ze te wianki wieszal na Baku a nie pilnowal fundacji – ale obciach.

  11. Maria- 15 lis 2009 o 12:44 am

    Mowią, że Go wywalili tzn. przesunelli na mniej prestiżowe stanowisko. Oby, było to prawdą.
    Ten pan, naprwadę nie zasługiwał na stanowisko Prezesa, tak szacownej Fundacji, nie te kryteria i nie te wartości jakie prezentował swoją osobą, do tego stanowiska.
    Mały duchowo i wartościowo. Gdzieś po drodze rodzinnego wzrastania rozmyło sie to wszystko u tego pana.
    Jeżeli szuka łatwych pieniędzy, to nich weżmie sie do uczciwej pracy,pokaże co umie, a nie szuka łatwizny na polonijnym rynku.
    Mamy wielu prawdziwych i zasłużonych ludzi godnych tego prestiżowego stanowiska.
    Moja propozycja dla tego pana ….. odejdż i nidgy nie wracaj. Bądż amerykaninem i tu rób karierę, nie przyznawaj sie do wątpliwych korzeni polskich.
    Powodzenia i żegnaj.

  12. Ania- 15 lis 2009 o 6:59 am

    Hallo Jasiu,

    cieszę się razem ze wszystkimi, którzy Cię znają i sprzyjają z Twojego podwojnego sukcesu. To nie takie proste, zarabiać na „chleb codzienny” i pracować tak wiele społecznie.
    A sukces – jak mówi niemieckie przysłowie, a Tobie pewno znane z własnego doświadczenia – ma wiele matek. Kto może podpisuje się pod nim, by umniejszyć zasługi „głównej osoby” a trochę jej blasku przenieść na siebie.

    Tym piekniej, że zarówno Twój koncert jak i wybory były takim sukcesem.

    Życzę Ci, by tak było nadal.
    A zazdrośnicy? No cóż, byli, są i będą …żółci. Życz im tego, -żółty to niekoniecznie kolor słońca, może by także kolorem pewnej wydzieliny.

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz