Irlandia, czy czeski film?

24 marca, 2010

Podczas spotkania z nową Panią Konsul Generalną, Ewą Juńczyk-Ziomecką, bardzo zresztą sympatyczną, które odbyło się w redakcji Kuriera Plus, jeden z zacnych skadinąd dziennikarzy, do Kuriera pisujących, Andrzej Józef Dąbrowski raczył był ostrzec stojące ze mną w kółeczku towarzystwo, żeby na mnie uważało, bo ode mnie „na prawo jest już tylko…ściana”. Mój zacny Kolega pił, bez ogródek do mojej sympatii zarówno do polskiej prawicy, jak i do mojej zdeklarowanej sympatii do partii republikańskiej. Oczywiście skończyło sie to śmiechem i ogólną wesołością, bo i o co się tu kłócić, skoro powiedziano prawdę. Tyle tylko, że miniony tydzień był zarówno w Polsce, jak i tutaj okresem nienastrajającym ani do śmiechu, ani do wesołości tym bardziej, ale za to autorstwa „tych z lewa”. Debata o konsekwencjach ustawy o społecznym zdrowiu w USA dopiero się zacznie, bo, jakby zwyczajem polskich polityków prezydent USA nie chciał słuchać ani lekarzy, ani społeczeństwa, ani republikanów i ustawę przeforsował, zaś w Polsce premier Tusk dokonał podsumowania dotychczasowych swoich rządów, co wesołość prawdziwą wzbudziło jedynie w nim samym i członkach jego parti oraz członkach koalicji, aliści nie wszystkich. W dwa lata i cztery miesiące po objęciu rządów premier chwali się przed polskim parlamentem i wymienia sukcesy:
-wyprowadzenie polskich wojsk z Iraku,
-zniesienie przymusowego poboru do wojska
-rozpoczęcie nie rozmowy, tylko działań na rzecz modernizacji i uzawodowienia polskie armii
-nasze zamierzenia infrastrukturalne, których symbolem stały się Orliki, czyli boiska piłkarskie dla młodzieży. I dalej mówi, że „trzeba mieć złą wolę, żeby nie doceniać w Polsce i nie dostrzegać tego, jak bardzo wzrosła Polska pod względem życia na arenie międzynarodowej”. I kontynuuje wyliczankę:
-bardzo dobrze opracowana akcją zmieniliśmy założenia pakietu klimatyczno-energetycznego,
-szefem Parlamentu Europejskiego jest Polak Jerzy Buzek,
-Wypracowaliśmy schemat systematycznych, sporych podwyżek, np. dla nauczycieli.
-Jeśli chodzi o sztandarowe przedsięwzięcia infrastrukturalne udało się dokonać przełomu – nie powiedział jednak o jaki przełom chodzi -.
-po raz pierwszy mówi się o Polsce, jako o kraju gospodarności.
I tak przez godzinę. Z tej gadaniny można właściwie wysegregować cztery sukcesy, choć wymienił dziewięć, bo cóż narodowi z tego, że Buzek jest szefem Europarlamentu. To przede wszsytkim jemu się poprawiło, a funkcję ma, powiedzmy to szczerze niezbyt decyzjonalną. Cóż Polakom z tego, że gdzieś gadają, jakobyśmy krajem gospodarności byli, albo, że rząd dokonał jakiegoś przełomu? I wreszcie cóż Polakom z tego, że zmieniono założenia pakietu klimatyczno-energetycznego, skoro natychmiast podpisano z Gazpromem kontrakt na gaz do 2037 roku, przywiązując nas do Rosji na 27 lat. A w Polsce mamy bogate złoża łupków bogatych w gaz… Jeszcze dwa lata temu deklarowano, że należy doprowadzić wydobycie polskiego gazu do wielkości rzędu 6 milionów metrów sześciennych rocznie.
Warto przypomnieć, że w expose po objęciu teki I-ego ministra, Tusk wymienił 126 obietnic, które chce zrealizować w trakcie kadencji, więc nie trzeba być specjalnie źle nastawionym do tego rządu, jak mnie zacny Kolega Andrzej ocenił, żeby stwierdzić, że na półmetku zrobiono zaledwie 1/15 planów. Kropka.
A tymczasem:
Moim zdaniem to, co powiedział premier nie wróży zbyt dobrze na przyszłość.
Co z tego, że wyprowadzono wojsko z Iraku, skoro wprowadzono je masowo i natychmiast do Afganistanu i to w takim zakresie i w taki sposób, jakiego nikt nie przewidywał?
Nie jest tajemnicą, że Polska nie ma na zawodowej armii ani pieniędzy, ani żadnych przemyślanych i dobrze przygotowanych planów jej uzawodowienia, co raczej oznacza likwidację polskiej armii.
Jeśli zaś chodzi o umocnienie pozycji międzynarodowej, warto sobie uświadomić, że na przykład na 137 ambasad Unii Europejskiej Polska nie otrzymała ani jednego etatu dyplomatycznego. Nie będę się już tu przyczepiał, że jest to kompletna klęska umiejętności dyplomatycznych najgorszego chyba ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego. Ten wesołek zamiast pojechać na spotkanie ministrów spraw zagranicznych zajął się kampanią wyborczą, boć przecie plan ma ambitny: być najlepszym prezydentem RP, eksportowym, dynamicznym, och, Boże, no, taką Justyną Kowalczyk w pałacu prezydenckim, albo Adamem Małyszem (przepraszam oboje Mistrzów sportu). Spotkanie ministrów na szczeblu Unii Europejskiej określił, nasz absolwent Harvardu, jako „nieformalne, ot takie…z żonami”. No i ma, co chciał – nowa pani minister spraw zagranicznych Unii Europejskiej, w której nota bene coraz trudniej o „zagranicę” nie dała żadnemu polskiemu dyplomacie funkcji ambasadorskiej. Pomijam fakt, że biurokraci europejscy zupełnie nieźle radzą sobie z wymyślaniem coraz to nowszych stołków do zarabiania niezłych pieniędzy. Dotychczas kraje członkowskie miały swoich ambasadorów, rozrzuconych po świecie, teraz jeszcze będą ambasadorowie Unii Europejskiej. No, fajnie, co nie?
A co do gospodarki, to konkretu premier nie podał żadnego oprócz wyświechtanego już sloganu, że mówi się o Polsce, jako o kraju gospodarności. Tymczasem bezrobocie powiększa się konsekwentnie i w tej chwili wynosi aż 13%, co przekłada sie na liczbę dwa miliony sto tysięcy bezrobotnych! Dziewięćset tysięcy polskich emerytów żyje za mniej, niż 600 złotych miesięcznie! Nie mówiąc o dziurze budżetowej, którą – jak wspomniałem w ubiegły piątek w felietonie telewizyjnym -, polscy milionerzy proponują załatać poprzez obniżenie świadczeń emerytalnych. Chyba tylko milionerzy i premier Tusk mogą być tak odsunięci od rzeczywistości. Więc nadal nie mówi się społeczeństwu prawdy, no bo, jak mówić o prawdzie, skoro „święty” Jarosław Gowin, bo ja już inaczej nie mogę nazwać ani tonu jego głosu, ani sposobu mowienia, opowiada, że odziedziczyliśmy potworny spadek po komuniźmie, po czym chyba zdał sobie sprawę, że coś bredzi, bo od tamtych, mrocznych czasów minęło 20 lat wolności i walnął z grubej rury, że Polska osiągnęła gigantyczny sukces, bo udało jej się zasypać tę cywilizacyjną przepaść, jaką otrzymaliśmy w spadku po komunie. Ludzie, trzymajcie mnie, przecież przedszkolakowi trzeba już takie rzeczy inaczej tlumaczyć, a nie zasłaniać się komunizmen dwadzieścia lat po. Według Gowina wielkim sukcesem jest wysoka kultura współpracy między koalicjanatmi. No tak, jak już nie ma żadnych innych sukcesów, to kultura na korytarzach gmachu przy Wiejskiej takim sukcesem jest i niech Bóg im błogosławi. Ale Gowin wymyślił kolejny sukces: „budowy kultury zaufania między koalicjantami”. Tak powiedział w programie Forum, jak Boga kocham. Panie, przebacz, bo już drugi raz wywołuję Twoje Imię nadaremno. Nowomowa z epoki komunizmu, jak się patrzy. Poseł Gowin wymyślił przy okazji nowomowę, na kształt Sebastiana Karpiniuka, PO, który otrzymał nagrodę „Srebrne usta” za wygłoszoną z niezwykłym patosem w Sejmie złotą myśl – „Prawda jest tylko jedna i prawda leży zawsze tam, gdzie leży”. Poseł Gowin pracuje już nad odebraniem Karpiniukowi palmy pierwszeństwa w przyszłorocznym konkursie na srebre usteczka. A my powinniśmy się zastanowić, jak ufamy – bliskim, rodzinie, przyjaciołom. Może ufamy niekulturalnie, cholera wie? No, co zdanie, to fenomen. Takich mamy myslicieli w Parlamencie RP.
I to jest sukces, od którego społeczeństwu powinno się w głowach zakręcić ze szczęścia i dobrobytu. Gowin powołuje się na światowy kryzys i tym tłumaczy niemożność reform gospodarczych. To jak to, psiakrew, cholera ma do euforii Tuska, podkreślajacego, iż mówią o nas, że świecimy przykładem gospodarności?
Tymczasem w tym rządzie koalicyjnym jest już conajmniej kilka ośrodków gospodarczych. I tak mamy:
Wicepremiera Pawlaka, jako ministra gospodarki, Jacka Rostowskiego – ministra finansów, (między tymi dwoma jest konflikt, nie ma co ukrywać), jest szef doradców premiera, Michał Boni (i tu konflikt jest na cały wymieniony trójkąt), nowopowstałą radę gospodarczą przy premierze, którą kieruje J. K. Bielecki, też przez Pawlaka nie lubiany, ani specjalnie ceniony. Pomijam sensowność powołania tej rady przez premiera. Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie „Kto kreuje i kto kieruje polską gospodarką?”
Tymczasem ogromny deficyt budżetowy jest w dodatku dokonywany w zastraszającym tempie i grozi tym, że może być całkowicie wykonany po pierwszym kwartale, a dług publiczny może niebawem osiągnąć drugi, tzw. próg ostrożnościowy, co nieuchronnie musi się skończyć wprowadzeniem oszczędności i znów na pierwszym miejscu mogą się znaleźć renty i emerytury.
Jeśli chodzi o ubezpieczenia społeczne, to ten rząd absolutnie nie wie, co zrobić z OFE, ZUS-em i KRUS-em.
A czy jest jakaś dziedzina życia gospodarczego na wsi, która przynosi dochód? Też nie. No, więc sukces goni sukces.
Jak mi jeszcze raz ktoś powie, że ode mnie na prawo jest już tylko ściana, to się chyba dla większej wesołości odbiję na…lewo, albo walnę w tę ścianę łbem.

1 Komentarz do “Irlandia, czy czeski film?”

  1. Krzysztof- 24 mar 2010 o 3:07 am

    Dziekuje. Panie Janie, lepiej nie mozna bylo ujac tej kpiny z narodu. Dziekuje!!! Chcemy tu takich ludzi. Sa tacy, nawet gadaja w telewizji, ale politycy nic sobie z nich nie robia.
    Jak to jest, ze czlowiek zza Oceanu wie tyle o swoim kraju, a tu ciemnota. Czy Pan wie, ze Sikorski ma najwyzsza ocene w sondazu? Kto robil ten sondaz i z kim? Na stu moich przyjaciol, stu daloby mu najgorsza.
    Czekamy na nastepny artykul.
    Krzysztof Wit, Krakow

Trackback URI | Comments RSS

Zostaw Komentarz