Politycy, a chrześcijaństwo…
Jan Sporek 24 października, 2010
Politycy, chcący wziąć poważny udział w wyborach, a zwłaszcza zamierzający wygrać, wydają miliony dolarów, a w Polsce miliony złotych, aby zaistnieć na rynku, nazwijmy to elekcyjnym.
W zestawieniu z nimi papież – nieważne jakiej będzie narodowości – nie wydaje ani centa (grosza) na kampanię wyborczą. Któryś z kardynałów biorących udział w konklawe w końcu wygrywa. I też nieważne, czy za pierwszym razem, czy za dziesiątym. Jest papież.
Jakikolwiek przywódca, jakiegokolwiek państwa, przy okazji wizyty we Włoszech stara się usilnie o wizytę w Watykanie i spotkanie z papieżem. Kłania się mu, bierze udział we mszy świętej i w ogóle „rączki całuje”.
Przywódcy państw albo się nawzajem ignorują, albo włażą sobie w tyłki bez wazeliny, np. spacerują ostentacyjnie po molo, albo jakimś lesie i udają serdeczność, chociaż wszyscy wiedzą, że nic z tego nie wynika, a tym bardziej dobrego.
Podczas swojego rządzenia, lub bycia w jakiejś parti, która (teoretycznie) ma coś do powiedzenia, jak załóżmy SLD, oficjalnie występują przeciwko kościołowi, krzyżowi, pokazują ignorancję w stosunku do religii.
Nagle, albo dopiero po wielu latach pontyfikatu papież umiera. I co się dzieje? Politycy „zabijają” się, żeby ich było widać w pierwszym rzędzie pośród delegacji rządowych na pogrzebie.
Skąd ta hipokryzja? To nie hipokryzja. Oni tak czują. Oni wiedzą, że autorytet głowy kościoła jest ogromny, bo takoż wielkie jest morale tego człowieka, bo jego pozycja w ponad miliardowym świecie chrześcijańskim jest niezaprzeczalnie potężna i chcą się pokazać. I pokazać swoim wyborcom, że oni ten autorytet uznają. I teraz jest to hipokryzja. Założę się, że gdyby szef SLD został (nie daj Panie Boże) prezydentem Polski, to próbowałby się wysforować do pierwszego rzędu żałobnego konduktu na Placu Św. Piotra. Ten przykład już zresztą był.
O czym to świadczy? Wyłącznie o tym, że ludzkości nie da się uciec od chrześcijaństwa. I niech sobie muzułmanie mówią co chcą, niech sobie komunistyczne pomioty krzyczą co chcą, nie da się tego zmienić.
Pytanie tylko – po co ta walka z kościołem?
Ktoś kiedyś powiedział, że największym wrogiem Wałęsy jest…Wałęsa.
Parafrazując powiem, że największym wrogiem Kościoła jest…Kościół.
W Polsce jest kilka „symbolicznych” nazwisk biskupów, które wszyscy znają. Biskupów, którzy odeszli od Kościoła i poszli na lewo. Arcybiskupów też. Kwestia kręgosłupa, kwestia człowieczej małości.
A te wszystkie SLD i jej przedstawiciele, te biłgorajskie „geniusze” polityczne, „Laskowiki” kpiące z Krzyża, to pikuś, nie ma się nimi co przejmować.
„Jezeli czlowiek na tej ziemi robi cos dobego to zostaje ukarany- tak tutaj jest.” Bruno Groenkowski (Groening)
Panie Januszu,
z pelnym respektem i szacunkiem dla Pana, mam pytanie?
Czy nie czuje pan tego , ze „blog Sporka” jest martwy?
Niestety, Panie Jnauszu – nie da sie zastapic problemow dnia codziennego „tematami zastepczymi”
Czekam na dalsze refleksje i opinie odnosnie polityki polskiej.
Z wyrazami szacunku- wierna
Maria
Pani Mario, czasem mam dość, kiedy ktoś mi mówi o szacunku i respekcie, po czym z grubej rury przyklada, że „blog Sporka jest martwy”. Proszę pamiętać, – założyłem blog, żeby w nim ukazywać moje myśli i moje własne opinie. Pani chodzi o to, że jest mało komentarzy. Ale proszę zauważyć ilu było komentatorów, gdy pisałem o Polonii i można było poobrzucac się błotem. Dobrze Pani wie, że komentatorzy, to zaledwie grupka kilku osób, po aktywności których trudno nazwać jakikolwiek blog żywym. Dla mnie miernikiem „żywotności” mojego bloga jest ilość wejść. Łatwo policzyć, że skoro od marca, 2007 weszło tutaj prawie sto sześćdziesiąt i pół tysiąca ludzi, to średnia miesięczna wynosi prawie trzy i pół tysiąca, czyli ponad sto dziennie. Powiem Pani więcej: jest to wyższa średnia, niż była przed wakacjami.
Szkoda, że nie ma Pani nic do powiedzenia na temat artykułu, a jedynie na temat witryny. To właśnie jest naszym problem; jedni czytają i traktuja, jako źródło informacji, czy refleksji, inni wchodzą tu by dołożyć gospodarzowi „mądrymi” uwagami. Zawsze wtedy proponuję: załóżcie swoje blogi i pokażcie, jak będą „żywe”.
Pozdrawiam, JS
PS: Uwagi o zastępowaniu problemów dnia codziennego „tematami zastępczymi” kompletnie nie rozumiem. Natomiast wiem, że są wśród nas ludzie, którzy mieli szansę kilka „problemów dnia codziennego” rozwiązać, ale wzięli się za to od odwrotnej strony, po czym zrezygnowali i pozostawili problemy nierozwiązane, a teraz oczekują, że ja będę je rozwiązywał na mim blogu. I znowu ciśnie mi się na usta prośba, czy apel: pokażcie, jak rozwiązaliście choć jeden „problem dnia codziennego”, i wtedy na pewno o tym napiszę. Opublikuję dowody (nie domysły i posądzenia), opublikuję nazwiska, nazwy instytucji, ale proszę tylko dostarczyć mi np. decyzję, czy wyrok sądu, albo odpis wniosku do prokuratora o podejrzeniu popełnienia przestępstwie. Proszę – ODWAGI. Nie wystarczy mówić, że Polonia jest skorumpowana, bo tym krzywdzi się naszą społeczność. Uzdrowi się ją, natomiast, jeśli pokaże się dowody, wsadzi kilka osób dla przykładu do więzienia. Drastycznym przykładem jest sprawa koordynatora w Klubie Seniorów. Wszyscy krzyczeli, że Assemblyman dał pieniądze i to o tysiąc dolarów więcej. Tyle, że nikt nie poszedł do Assemblymana, żeby zapytać, czy to prawda. Ale już spreparowano oskarżenie, że pieniądze „ktoś” ukradł. A ja poszedłem do samego źródła i źródlo mi powiedzialo, że żadnych pieniędzy nie dało. Czy ci, którzy krzyczeli, że „złodzieje” ukradli pofatygowali się, żeby przeprosić? Nie. Wręcz odwrotnie przy okazji ja zostałem dołożony do „szajki” a moją relację z rozmowy z Assemblymanem skomentowano, jako naciąganą. Dyskusja nie ma najmniejszego sensu z kimś, kto z góry wie wszystko, ale nigdy nikomu niczego nie udowodnił. Wstrętne.
Panie Januszu,
Cieszy mnie pana poparcie i zaangazowanie w sprawe protestu Fundacji Kosciuszkowskiej. Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego na dzien dzisiejszy jest tylko 5954 popierajacych te akcje. Zajelo mi troche czasu aby powiadomic moich znajomych i widze, ze jest pewien odzew, ale martwi mnie, ze wsrod popierajacych nie widze zbyt wielu dzialaczy polonijnych, zwlaszcza tych z KPA. Gdzie redaktorzy NDz (zauwazylem tylko Pana i red.Milewskiego), gdzie PolskieRadio 910 (tylko Wojciech Maslonka), gdzie wreszcie pracownicy Konsulatu RP. Przeciez na terenie metropolii nowojorskiej jest przeciez ponad milion osob pochodzenia polskiego (a o tyle podpisow chodzi). Patrzac na wpisy to NYC i okolice to mniej niz 5 procent wpisow. Aktywna jest Polska, Kanada, Arizona, Floryda a my? Przeciez w dobie internetu te milion podpisow to powinno byc w dwa lub 3 dni. Akcja juz troche trwa, dzisiaj przybylo ponad 2 tysiace, ale mimo wszystko jakis smutek i zal w sercu jest. Gdzie jestes Polonio chcialoby sie zakrzyczec. A sprawa wcale nie jest blacha.
Pozdrawiam i czekam na panskie artykuly w NDz.