Komu służy Super Express?
Jan Sporek 25 czerwca, 2011
Pewnego razu, wielki filozof starożytnej Grecji, Sokrates spotkał swojego znajomego.
-Sokratesie -zapytał znajmomy – czy ty wiesz, co właśnie usłyszałem o jednym z twoich studentów?
-Zaczekaj chwilę – przerwał mu Sokrates – zanim mi to powiesz chciałbym, abyś przeszedł pewien test. Nazywa się testem „potrójnego filtru”.
-Potrójny filtr – zapytał znajomy ?
-Dokładnie – kontynuował Sokrates. Zanim powiesz coś o moim studencie, spróbujmy przefiltrować to, co chcesz mi powiedzieć. Pierwszy filtr, to „filtr prawdy” . Czy upewniłeś się, że to co słyszałeś o moim studencie jest w 100% prawdziwe?
-No nie, właściwie to tylko to słyszałem…
-Dobrze, czyli nie wiesz, czy to jest prawda, czy fałsz… Przejdźmy zatem do filtru drugiego, „filtru dobroci”. Czy to, co chcesz mi powiedzieć jest czymś dobrym?
-Raczej nie, właściwie to coś przeciwnego.
-Czyli chcesz mi powiedzieć o nim coś złego, nie wiedząc nawet, czy to jest prawda !
Mężczyzna potrząsnął ramionami z zawstydzeniem a Sokrates kontynuował:
-Nadal możesz pomyślnie zdać ten test, bo mamy trzeci filtr, „filtr użyteczności”. Czy to, co chcesz mi powiedzieć o moim studencie jest dla mnie użyteczne?
-Nie specjalnie, zareplikował znajomy.
-Zatem – podsumował Sokrates – jeżeli chcesz mi powiedzieć coś, o czym nie wiesz, czy jest prawdziwe, ani dobre, ani też użyteczne dla mnie, to po co mi to w ogóle chcesz powiedziec?
Mężczyzna poczuł porażkę i zażenowanie. To jest powód, dla którego Sokrates był uważany za najwybitniejszego filozofa i darzony był i nadal jest, tak wielkim szacunkiem.
Publikacja w Super Expressie; numer 2236, z weekendu, 25-26 czerwca, pod tytułem „Komu służy nowe Studio Centrum?”, sprowokowała mnie do zadania tego samego pytania, ale na temat „codziennika”, jakim Super Express jest. Komu i czemu służą tego rodzaju publikacje? Ani w nich konkretów, ani w nich sensu. Sporo natomiast manipulacji i wprowadzania opinii publicznej w błąd. Ponieważ publikacja podpiera się moim zdjęciem z ekranu i sugeruje rodzaj jakiejś „dziwności” w tym, że mam felietony w US Polsat, będąc jednocześnie członkiem rady dyrektorów PSFUK, co w domyśle chyba powinno się czytać, że to pewnie jakiś konflikt, postanowiłem zareagować, bo czegoś tu czegoś nie rozumiem; marszałkiem Parady Pułaskiego może być nikomu nieznany właściciel firmy kontraktorskiej, marszałkiem Greenpointu na tejże paradzie może być właścicielka salonu fryzjerskiego, ale prezenterem w telewizji nie może być członek rady dyrektorów Unii Kredytowej. Przypomnę: pisałem dla Nowego Dziennika i napisałem jeden felieton dla Super Expressu, ale wówczas szefowie N. Dz. poprosili o lojalność, więc współpracy z SE nie podjąłem, choć do dziś nie pojmuję pojęcia „lojalność” prezentowanego przez ówczesnego naczelnego NDz. W telewizji natomiast występuję dokładnie dwa lata i dwa miesiące. W radzie dyrektorów Unii Kredytowej zasiadam od dwudziestu miesięcy. Jakoś to SE nie przeszkadzało. Teraz AT przypomniał(a) sobie, że jestem w tej radzie, a to, niestety mój minus.(?) „Dajcie mi człowieka, a ja znajdę paragraf” – nie będę przypominał, który Stalin to powiedział.
Takie kryteria ma SE. Ale chyba jednak moim największym przestępstwem jest to, że nie konsultuję z SE nazwisk osób, które zapraszam do moich programów. Wygląda na to, że SE stawia się w roli „dyktatora”, którego winienem się pytać, czy i kogo mogę zapraszać. Wykaz gości, opublikowany w artykule nie jest niczym innym, jak manipulowaniem opinią publiczną. Otóż od mojego powrotu z Polski, (1 maja), do mojego programu zaprosiłem: Panią Elżbietę Baumgartner i nawet nie wspomniałem, że jest dyrektorem w Unii Kredytowej, ale przedstawiłem ją, jako specjalistę od wszelakich przepisów, których zrozumienie ułatwia życie wielu Polakom w USA, czego SE już nie zauważył; czyli Pani Elżbieta też ma problem, bo przy okazji rozeznawania się w gąszczu przepisów jest członkiem rady dyrektorów PSFUK. Pani Elu, mamy kłopot… Poza wszystkim dysponuję mailami i listami zwykłych zjadaczy chleba zainteresowanych problemem emerytur łączonych i o tym był program, niejako na życzenie telewidzów. Przy okazji padł mit o tym, że podobno „nikt” tego programu nie ogląda, bo ilość telefonów z podziękowaniem za program była zaskakująco wysoka. Kolejnymi gośćmi byli: Jadwiga Chudy, prezeska chór „Aria”, wówczas też przewodnicząca komitetu społecznego organizującego doroczny zjazd chórów polonijnych; SE nie zauważył. Ewa Lewandowska – dwukrotnie, najpierw z panią J. Chudy, potem sama. Ta niewidoma śpiewaczka koi serca polonijnych miłośników muzyki swoim śpiewem, ale SE nie zauważył jej na ekranie, choć wystąpiła dwa razy. Moim gościem był Jerzy Owsiak – człowiek chyba najbardziej znany w Polsce, a i w Polonii; SE nie zauważył. Byli moimi gośćmi minister Jacek Sasin i Adam Kwiatkowski, obydwaj z kancelarii śp. Prezydenta, Lecha Kaczyńskiego. Ich też SE nie zauważył. I, przyznaję, moim gościem była Bożena Kamińska z CPS. I co z tego…? Był też Michał Hochman, wykonawca legendarnego przeboju, „Konik, z drzewa koń na biegunach”, ale to akurat w dzień, kiedy ukazał się rzeczony numer SE. Janusz Jóźwiak przeprowadził cenną, jak sądzę rozmowę z dyrektorami Bortnikiem i Matyszczykiem. Według SE to źle, bo oni też, psiakrew są w Unii Kredytowej. J. Jóźwiak gościł europosła, Tadeusza Zwiefkę, a Ola Kapsa rozmawiała z przewodniczącym Wspólnoty Polskiej, Longinem Komołowskim. – SE nie zauważył ani jednego, ani drugiego. Był wreszcie Wojciech Maślanka, menedżer sprzedanego do Meksyku Polskiego Radia 910 i też SE tego nie zauważył. Wreszcie SE nie dostrzegł artysty-malarza, Krzysztofa Zacharowa, ani też Mariana Żaka, twórcy Festiwalu „Chopin i przyjaciele”, ani też Janusza Młynka, twórcy wspaniałych sukcesów polonijszych szermoerzy. Proszę teraz dobrze policzyć: od momentu powstania studia rozmawiano z czternastoma ludźmi, wśród których było dwóch dyrektorów Unii Kredytowej i jedna dyrektorka CPS. A co pisze artykuł podpisany przez AT? Tak działają brukowce, to już nawet nie tabloid.
11 do 3, to wynik meczu „wybrani szefowie organizacji polonijnych” kontra „cywile” zapraszani do rozmów na szklanym ekranie. SE tak właśnie sugeruje Czytelnikom, że „W nowym studio za to pokazują się wybrani szefowie polonijnych instytucji”. To jest to rzetelne dziennikarstwo? Trochę wstyd, ale przede wszystkim manipulacja Czytelnikami. W tym kontekście wiarygodność Super Expressu mocno mi się zachwała. Gości niezwykle ciekawych jest jeszcze na mojej liście sporo, włączając przedstawiciela SE, ale SE chce być jedynym medium czytanym w Polonii. Papier wytrzyma dużo. Pytanie komu i czemu to służy? Tych jedenastu „obcych” wychodziło ze studia z zachwytem, że Polonia ma profesjonalne studio. Każdy z nich był pełen podziwu. Mamy wreszcie porządną wizytówkę Polonii. Nie, tego już trochę za wiele. Trzeba je zniszczyć, trzeba nękać sugestiami, że ktoś kradnie pieniądze. Nikt nie pyta Kowalskiego, dlaczego prowadzi sklep, warsztat, firmę kontraktorską i dlaczego u niego tak drogo. Nikt nie pyta kontraktora dlaczego miało kosztować milion, a kosztowało dwa. I nikt też nie pyta do czyjej kieszeni idą dziesiątki tysięcy dolarów przekazywane corocznie Super Expressowi chociażby z Unii Kredytowej. A do czyjej idą pieniądze z pozostałych reklam? Zapytam natomiast, kto to jest AT, bo w stopce redakcyjnej nie widzę do kogo można by dopasować taki inicjał? Choćby dlatego, że nienawidzę anonimowości. Od lat nadstwiam swój łeb, podpisując się pod wszystkim, co piszę pełnym imieniem i nazwiskiem, niech i AT odkryje przyłbicę.
PS: Żeby było jasne: nie pobieram żadnych pieniędzy za mój piątkowy program i jeśli np. AT chciałby, lub chciałaby to kiedyś zasugerować, nie zawaham się wyciągnąć z takiego pomówienia wszelkich konsekwencji. Dlaczego pracuję za darmo? A choćby dlatego, że Janusz Jóźwiak nigdy nie zażądał ode mnie pieniędzy za ogłoszenia o koncertach dla Polonii. Nigdy. I nigdy też nie wymagał, aby logo US Polsat było na afiszach. Jak mnie było stać wypisywałem czek, jeśli nie, nigdy nie słyszałem, że jestem telewizji coś winien. I to jest cała prawda o mojej lojalności w stosunku do J. Jóźwiaka.
Szanowny Panie Januszu,
z przykrością zauważam to, co Pan pisze: „wiarygodność Super Expressu mocno mi się zachwała”.
To dziwne, że SE był dla Pana kiedykolwiek jakoś wiarygodny.
Problem z polonijnymi gazetami polega na tym, że są słabe i dziennikarsko i finansowo. Ale w SE jest jeszcze inny problem, tu redaktor naczelny i dyrektorka nowojorskiego wydania koniecznie muszą się wykazać przed właścicielem w Warszawie. Wymyśla się więc temat, który może zbulwersować Polonię, podczepia pod jakąś grupę (wielce prawdopodobne jest to, że AT nie jest żadnym dziennikarzem, a należy do tej grupy – obaj chyba wiemy, o kogo chodzi) i mąci, nie zawsze sprawdzając o co chodzi.
Pana problem polega na tym, że blog, wnioskując po liczbie komentarzy, nie jest zbyt popularny. Proszę więc o tym mówić w US Polsat, by te manipulacje dotarły do większej liczby ludzi.
A swoją drogą, polonijnymi mediami rzadzi obecnie PSFUK. Będą pisać tak, jak tego Unia bedzie chciała. To jedyny wielki gracz na tym rynku. Wyobrażam sobie sytuację, że SE odwoła wszystko, co dotychczas napisał, gdyby Unia zagroziła obcięciem reklam. Na to w SE (ale nie tylko tam) są bardzo czuli. Trzeba się ptrzecież wykazać przed Warszawą.
Pozdrawiam serdecznie
Maciek Majewski