Wybory raz jeszcze
Jan Sporek 30 września, 2011
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że polskie ministerstwo spraw zagranicznych dołożyło wszelkich starań, aby utrudnić amerykańskiej Polonii udział w wyborach. Rozmawiam ze znajomymi z Long Island. Są w wieku po-emerytalnym, to starsi ludzie. Nie wezmą udziału w wyborach. Dlaczego? Informacja o możliwości głosowania korespondencyjnego dotarła do nich zbyt późno, a na Long Island nie ma ani jednego punktu wyborczego. Do Nowego Jorku nie przyjadą, bo mieszkają aż w okolicach Riverhead. “Gdyby komisja była w Copiague, pojechalibyśmy” – mówią. Takich, jak oni jest mnóstwo. Skoro po raz pierwszy wymyślono wybory drogą korespondencyjną, to chyba szaleniec sądził, że skorzysta z tej możliwości jakaś wielka liczba ludzi. Trudno się dziwić, bo ta “nowość” budzi też wiele niepokoju i wiele pytań. Pytania te zawarte są w proteście Polonii londyńskiej do Krajowej Komisji Wyborczej:
– jak sprawdzić, że ktoś po możliwość oddania głosu w formie korespondencyjnej w ogóle się zgłasza?
– jak sprawdzić, że głos został w ogóle oddany i wysłany w jedynym egzemplarzu (oryginale)?
– jak sprawdzić, że głos dotarł do komisji wyborczej?
– jak sprawdzić, że głos nie został choćby przypadkowo podmieniony w czasie podróży, lub na terenie konsulatu?
– jak sprawdzić, że do miejsca przeznaczenia dotarła dokładnie taka sama liczba głosów, jaka została wysłana? Nie mniej, ani więcej, jak to miało miejsce w OKW w Brukseli, w 2010 r.
-jak sprawdzić, że na miejscu oddane głosy nie zostały, powiedzmy „unieważnione” przed dorzuceniem do urny w dniu wyborów?
Wnioskujemy o przedstawienie, a w razie ich braku wprowadzenie właściwych standardów gwarantujących prawidłowy przebieg głosowania korespondencyjnego, (np. zabezpieczenie kart wyborczych przed możliwością kopiowania).
Nasze zastrzeżenia potęguje fakt niekontrolowanej i wydłużonej drogi karty pomiędzy wyborcą a urną.
Wprowadzenie tej formy głosowania dla ogółu uprawnionych, poza granicami RP, generuje drastyczne zwiększenie kosztów na ten cel, w zamian za zorganizowanie dodatkowych komisji obwodowych.
Tyle treść protestu. Nie wiem, czy te pytania dotarły już do adresata, ale jestem pewien, że usłyszymy, iż londyńska Polonia obwieszcza teorię spiskową i jest nieodpowiedzialna. A właśnie odwrotnie; jeśli proponuje się rzecz nie do końca przemyślaną, to należy się spodziewać, że ci, dla których została wymyślona będą zadawać pytania. Bo przecież to są pytania, a nie oskarżenia. I są to pytania słuszne ze wszech miar. Tym bardziej, że zupełnie niedawno zatrzymano jakiegoś policjanta pod Warszawą, w którego samochodzie znaleziono kilkaset kart wyborczych z wyborów prezydenckich. Czyż trzeba się dziwić, że ludzie pytają? A jeszcze tym bardziej, że reakcji ani rządu, ani KKW na to wydarzenie nie było.
To jedna sprawa. Dzisiaj otrzymałem telefon z Filadelfii. Doszła tam wiadomość, że pomagamy ludziom w rejestracji. Ale pani nie pytała o to, czy może się zarejestrować, a o to, dlaczego to duże skupisko Polonii nie ma ani jednej komisji wyborczej? Gdy Polacy z Filadelfii mają coś załatwić w konsulacie, to konsulat nie odmawia; przyjmuje ich, pobiera od nich opłaty, – należą do polskiej społeczności w USA, w okręgu Konsulatu Generalnego w Nowym Jorku. A gdy przyszło do wyborów parlamentarnych – Filadelfia nie “zasłużyła” sobie na komisję. Czyja to wina? Sprawca nieprędko się znajdzie, zresztą, to już musztarda po obiedzie.
Mam nieodparte wrażenie, że komuś bardzo zależy na ograniczeniu zdolności wyborczych Polonii w USA, a szczególnie na Wschodnim Wybrzeżu.
Teoria spiskowa? A niech sobie Radek Sikorski myśli co chce. I tak nic nie zmieni faktu, że jest najgorszym ministrem spraw zagranicznych Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Dlatego będę głosował na Adama Kwiatkowskiego do Sejmu – Nr. 40, na liście Nr. 1 -PiS
oraz na Katarzynę, Janinę Łaniewską-Błaszczak, z żółtej listy do Senatu.
Strona Adama Kwiatkowskiego:
http://www.adamkwiatkowski.pl/index/wizytowka
Reklamówka Adama Kwiatkowskiego: Marta Kaczyńska:
http://www.youtube.com/watch?v=sSDdRdxWzBg
I ma Pan racje. W Pennsylwanii nie mamy ani jednej komisji. A skupisk polonijnych jest ogrom; Filadelfia, Reading, Bethlehem, Allentown. A czy nie mozna bylo chociaz zorganizowac komisji w Doylestown? To skandal!! Ten konsulat nie ma kompletnie rozeznania, gdzie jest Poloniia. Chyba, ze mieli nakazane: jak najmniej komisji, zeby Polonia nie glosowala, bo wiadomo, ze glosujemy na PiS. Tak polski rzad kocha Polonie. Niech no tu przyjedzie ten „Hrabia” z polglupim usmiechem, co to mowil: „Prezydent gdzies poleci i wszystko sie zmieni”. Ale ten chlopek-roztropek nie „wylizie” z konsulatu na zadne spotkanie z Polonia, bo sie boi.
Rozczarowany Polonus