Whitney
Jan Sporek 20 lutego, 2012
Whitney  Houston… i już nie trzeba było nic dodawać. Clive Davis, odkrywca jej  talentu, producent i mentor artystki powiedział: „You wait for a voice  like that for a lifetime” –Na taki głos czeka się całe życie. A  potem rozwinął: „You wait for a face like that, a smile like that, a  presence like that, for a lifetime. And when one person embodies it all,  it takes your breath away.”  Czekasz  na taką twarz, na taki uśmiech i taką prezencję całe życie. I gdy   widzisz, że to wszystko posiada jedna osoba, zatyka ci oddech.
Whitney,  jak wszyscy czarni wokaliści amerykańscy była idolem wszystkich ras  zamieszkujących Stany Zjednoczone. Jej głos określano słowem  “unparalleled” – nieporównywalny, niepowtarzalny, nie do podrobienia.  Była idolem milionów ludzi na całym świecie. Podczas mojego pierwszego  pobytu w Stanach jej wielkim przebojem była piosenka „Greatest Love of All”, zaczynająca się od słów: “I believe the children are our future” – Wierzę, że dzieci są naszą przyszłością. Mimo bardzo młodego wieku, śpiewała ją z niezwykłą dojrzałością. Jej głos urzekł mnie bezdyskusyjnie. Nagrywałem na walkmana  wszystko, co było przez nią śpiewane, żeby to mieć, gdy wrócę do kraju i  w obawie, że nie wszystko usłyszę z radia. Zakochałem się w jej głosie  od pierwszej piosenki, jaką usłyszałem. Potem zakochałem się w jej  wyglądzie, gdy ujrzałem ją w telewizji. Była bez wątpienia jedną z  najpiękniejszych kobiet świata, a z Halle Berry absolutnie okupowały  tron najpiękniejszych czarnoskórych. Gdy wróciłem do Ameryki, kupowałem  płyty z piosenkami Whitney, ale tylko te wersje, które miały drukowane  teksty i uczyłem się na jej piosenkach języka.
Miała  prawie wszystko. Dlaczego “prawie”? Bo spotkała na swojej drodze  rapowca Bobby Browna, który z tego “wszystkiego” o czym mówił Clive  Davis począł odbierać stopniowo, ale konsekwentnie poprzez narkotyki,  alkohol, przemoc, brutalność i zwykły prymitywizm. To on wyrządził  najwięcej szkody w osobowości Whitney i choć dał jej córkę, Bobbi  Kristinę, to jednak to, co zabrał zdewastowało osobowość piosenkarki  nieodwracalnie. Zdewastowało nie tylko w kwestii pójścia w nałogi  narkotyczno-alkoholowe, ale również w kwestii utraty tego fenomenalnego  głosu. Dlatego właśnie rodzina nie zgodziła się na jego udział w  pogrzebie. Ostatecznie jednak wyraziła zgodę, ale ograniczyła liczbę  jego gości do dwóch osób. Bobby postanowił nawet po śmierci swojej byłej  żony być niesubordynowanym rapowcem i przyprowadził… dziewięć osób.  Przepychanki z ochroną. W końcu się wycofał. Pozostał niesmak.
Zawsze,  od samego początku ich małżeństwa zastanawiałem się, co Whitney odbiło;  miała wszystko – kilka oktaw fenomenalnego głosu i talent, urodę i  modelową figurę, a wyszła za mąż za kogoś, kto w niczym do niej nie  pasował, nie dorastał jej do pięt i zamiast rękoczynów winien czyścić  Jej buty i przynosić śniadania do łóżka. Dostrzegała swoją tragedię.  Jestem pewien, że “Didn’t We Almost Have It All” – Czyż nie mieliśmy prawie wszystkiego była piosenką do Jej męża.
Wyrastała od niemnowlęctwa w atmosferze miłości do muzyki i najwspanialszych wzorcow:
Matką  Whitney jest Emily “Cissy” Houston – zdobywczyni Grammy w kategorii  Soul i Gospel. Cissy śpiewała w chórkach takich gwiazd, jak Elvis  Presley, Mahalia Jackson, Wishbone Ash i Aretha Franklin. Matką  chrzestną była Aretha Franklin, wciąż żyjąca i koncertująca legenda  czarnoskórej sztuki wokalnej. W dzień pogrzebu zaniemogła i nie  zaśpiewała w kościele, jak było planowane. Cierpi na tzw. “leg spasms” –  potwornie dolegliwe skurcze. Wieczorem Aretha miała jednak koncert w  Radio City Music Hall, na Manhattanie. Lekarze zrobili swoje, –  zaśpiewała. Na początku drugiej połowy usiadła do fortepianu i oddała  hołd swojej córce chrzestnej śpiewając gospelową wersję największego  przeboju Whitney, “I Will Always Love You” – Zawsze będę cię kochać. Ta właśnie piosenka był utworem powyżej którego Whitney nigdy się nie wzniosła, bo był po prostu doskonały. Ale był to też utwór, który w wykonaniu Whitney sprawił, iż żadna piosenkarka nie wzniosła się tak wysoko, jak Ona.
Kuzynką Whitney jest znakomita piosenkarka Dionne Warwick, której piosenka “What the Friends Are For” konkurowała  z przebojami Whitney w latach 80tych. I siostra Dionne, Dee Dee  Warwick. Te dwie kuzynki z matką Whitney stworzyły legendarne trio  “Gospelaires” i robiły furorę w teatrze Apollo.
Whitney  skupiła w sobie wszystko, co miała jej rodzina i jeszcze to, co ma  Aretha Franklin. Cała jej twórczość wokalna jest niemożliwa do  zapomnienia. Pozostanie. Któż może też zapomnieć figlarnie zmarszczony  nosek w jej dziewczęcym uśmiechu, fantastycznie emitujące słowa usta.  Whitney robiła z głosem, co chciała. Kiedy w 1991 roku zaśpiewała hymn  amerykański na otwarcie “Superbowl”, na stadionie w Tampa (Floryda),  Amerykę zelektryzował jej głos i do dziś opisuje się ten moment, jako  “rousing rendition” – ekscytujące, porywające i powalające wykonanie.  Nigdy nie usłyszałem amerykańskiego hymnu w tak fenomenalnym wykonaniu i  do dziś wbija mnie w fotel, gdy słucham tego na youtube, gdy w  końcówce, na słowie “free” wydaje się, że już wyżej zaśpiewać się nie  da, a Whitney wznosi ręce w górę i atakuje niebotyczny dźwięk. Z jakąż  lekkością wyśpiewała ten, skądinąd niesamowity utwór, bo hymn  amerykański ma w sobie coś niezwylego. I ten figlarny uśmiech Whitney –  uśmiech dziewczynki, która kocha śpiewać.
Przez  cały tydzień, a i dzisiaj, dzień po pogrzebie wszystkie stacje  telewizyjne zaczynały przerwy reklamowe od conajmniej kilku taktów  jakiejś piosenki Whitney. Nadawano mnóstwo programów wspomnieniowych.  Whitney była wszędzie. Gubernator New Jersey, Chris Christie ogłosił, że  flagi na bydynkach rządowych mają być opuszczone do połowy, bo Whitney  była ikoną pop kultury i reprezentowała New Jersey. Oczywiście stała się  ta decyzja od razu wielką kontrowersją. Choćby dlatego, że flagi do  połowy masztu były i nadal są “przywilejem” wojskowych i polityków. Więc  niech twórcy prawa i wszelkiej legislacji pomyślą, jak oddać hołd  komuś, kto, tak, jak Whitney Houston jest niepowtarzalny, genialny i  niedościgniony w tym, co robi.
Podczas  nabożeństwa żałobnego hołd piosenkarce oddali: Stevie Wonder, Alicia  Keys i R. Kelly, oraz wspaniali wykonawcy gospel: BeBe and CeCe Winans,  Donnie McClurkin i Kim Burrell.
Kevin  Kostner, w pełnym wzruszenia pożegnaniu powiedział m. inn: “Whitney,  jeśli mnie teraz słyszysz, to chcę ci powiedzieć, że byłaś nie tylko wystarczająco dobra,  ty byłaś znakomita. (Kostner mówił tu o wątpliwościach, jakie mieli  producenci filmu “The Bodyguard” obsadzając Whitney w roli głównej, gdy i  ona sama zastanawiała się, czy będzie wystarczająco dobra). I Kostner  dodał: “Całe studio filmowe zakochało się w  niej”.
Ten,  znany z ról mocnych facetów aktor przerywał co chwilę swoją mowę,  próbując opanować wzruszenie: „Wielu wiodących aktorów (facetów) mogło  zagrać moją rolę, ale ty, Whitney byłaś jedyną kobietą, która mogła  zagrać Rachel”.
I  dalej: “Idziesz teraz, Whitney, eskortowana przez armię aniołów do  swojego Ojca Niebieskiego. Kiedy przed Nim zaśpiewasz, nie martw się –  będzie wystarczająco dobrze”.
Kostner i Houston mieli jedną rzecz wspólną w ich życiu – byli babtystami. Oto słowa aktora:
“Kościół  był centrum naszego życia towarzyskiego w młodości. Śmialiśmy się z  Whitney wspominając, że kościół mógł być dla nas również miejscem wielu  problemów wychowawczych, zwłaszcza, gdy w pewnym wieku pozwolono nam  siadać w ławkach z rówieśnikami, a nie z rodzicami.  Wspominałem z nią i  śmialiśmy się, jak nieraz byłem wyciągany z mojej ławki za szepty z  kolegami, albo przesyłanie liścików. Moje stopy nie dotykały posadzki,  gdy mój ojciec wyprowadzał  mnie z kościoła na oczach wszystkich. Sądzę,  że wtedy i ksiądz modlił się za mnie. Mogę sobie wyobrazić Whitney w  tamtych młodych latach, biegającą wokół, znającą wszystkich i znającą  problemy swoich rówieśników. Z tym jej czarującym uśmiechem”.
Przemówienie Kostnera było jednym z najwspanialszych epitafiów na cześć Whitney. Emocjonalne i szczere. http://blogs.wsj.com/speakeasy/2012/02/19/kevin-costners-speech-at-the-whitney-houston-funeral/
„Ostanie  słowo” należało do Whitney; – kiedy wyprowadzano trumnę z kościoła w  głośnikach zabrzmiała Jej najwspanialsza piosenka: „I’ll Always  Love You”.
Wspominając, posłuchajmy kilku wykonań tej cudownej wokalistki.
Hymn amerykański:
http://content.usatoday.com/communities/gameon/post/2012/02/video-whitney-houston-sings-national-anthem-at-1991-super-bowl/1#.T0HHk3mwnQ0
“I   Have Nothing”, ze scenami z filmu “The Bodyguard” – video pokazuje nie  tylko fenomenalny talent Whitney, ale i Jej niebywałą urodę. Jak  powiedział K. Kostner: “Była piękna, jak kobieta może być piękną”, a  człowiek zastanawia się pełen żalu: czemu tak jest, że ktoś tak cudny,  tak niewiarygodnie utalentowany umiera tak młodo i tak bezsensownie: http://www.enstarz.com/tv/whitney-houston-i-have-nothing/13.html
“I’ll Always Love you” – ścieżka dźwiękowa z “The Bodyguard” http://www.enstarz.com/tv/whitney-houston-i-will-always-love-you/11.html
Inna,  jakże jednak fantastyczna wersja “I’ll Always Love you”. Whitney robi z  głosem co chce, a głównie to, czego inne piosenkarki nie są w stanie  robić: http://www.enstarz.com/tv/whitney-houston-i-will-always-love-you/11.html
Czyż trzeba sie dziwić, że chóry niebiańskie to najwspanialsze chóry, nad chórami?
Od  Marii Callas i wszystkich przed nią, do Pavarottiego, a potem Kiepury,  Paprockiego, Niemena, Villas, Jarockiej, Sinatry, Houston…
Odeszła  wielka diva amerykańskiej piosenki. Będzie jednak długo żyła wśród nas  tym, co po sobie zostawiła. Szkoda, że miłość i uwielbienie ze strony  fanów nie wynagrodziły Jej braku miłości, szacunku i uwielbienia ze  strony męża; szkoda, że ostatecznie została sama w hotelowym pokoju, że  biorąc lekarstwa pozostała bez kontroli i opieki najbliższych. Niech  śpiewa w niebiańskich chórach, Niech dobry Bóg da Jej wiekuisty spokój w  nagrodę za to, co dawała nam.
Panie Sporek,
z calym szacunkiem dla zasluzonych”gwiazd” show businessu w Ameryce. Robia to co robia i ponosza konsekwencje swojego postepowania. Plytkie wartosci doprowadzaja je(ich) do krokow jakie podjella Huston.
Pieniadze sa dla” madrych”…jak Mayor Blumberg.
Przyszedl z 4 miliardami, A BEDZIE WYCHODZIL Z 40 MILIARDAMI „po przekretach” dlugosci kadencji wyborczej” – i to jest klasa polityka………….tylko sie uczyc.
A Blumberg uczyl sie od Kocha……super gwiazda, amerykanskiego show….tylko troche podstarzaly.
Zostaw Pan „bagno” amerykanskiego show-buisnessu i pisz Pan na temat POLONII.
Spieprzyles Pan,mozliwosci wyczyszczenia Polonii w niedalekiej przeszlosci razem z p. Bortnikim.
Zrehabilituj sie Pan teraz, przed zbieraniem podpisow
jezeli zdecudujesz sie Pan je zbierac………….
Powodzenia…………..
My polonusi………Kochamy „skandale” amerykanskie, ale wolimy na polskim „blogu” mowic o skandalach polonijnych…………….
Pozdrawiam
Panie Sporek
Stanislaw ma racje.
Z pelnym szacunkiem rozumiem ze swiat artystyczny jest Panu bliski. Artysci ktorych zycie Pan celebrowal pozostawili monumenty po sobie, beda pamietani.
Chyba sie Pan jednak zgodzi, ze Polonia ma problemy o ktorych nalezy glosno mowic i domagac sie zeby nie zostaly popelnione bledy za ktore my wszyscy bedziemy sie wstydzili, a nasze dzieci beda nas obarczaly wina.
Hi! This is my 1st comment here so I just wanted to give a quick
shout out and say I truly enjoy reading through your posts.
Can you suggest any other blogs/websites/forums that
deal with the same subjects? Many thanks!