LOT
Jan Sporek 15 listopada, 2013
LOT – nie chodzi o linie lotnicze.
Zastanawiam się czasem po co ludzie chodzą do kina… Tak się złożyło, że kilka dni temu “wpadłem” w grupkę ludzi żywo dyskutujących o znakomitym, amerykańskim filmie “Lot”, z Denzelem Washingtonem w roli pilota – alkoholika i narkomana. Pilota, który uratował życie pasażerów podejmując decyzję o lądowaniu na łące, po uprzednim obróceniu samolotu wokół własnej osi poziomej, co pozwoliło mu wyjść z lotu pikującego, wypoziomować statek i podejść do tego, niewzykle ryzykownego lądowania. W dyskusji przewijały się wątki typu: jak fantastycznie wylądował, choć po wódce i po “maryśce”, ale też i “jaki głupi, że ostatecznie przyznał się do swoich uzależnień, w wyniku czego poszedł do “pierdla”.
Tak się składa, że jestem, razem z Klubami Gazety Polskiej w N. Jorku i Filadelfii współorganizatorem spotkań z przewodniczącym Zespołu Parlamentarnego, posłem Antonim Macierewiczem, o czym dyskutujące o “Locie” towarzystwo wiedziało. Kilka osób zadało pytanie, czy potrzebna jest jakaś rezerwacja miejsc, natomiast jeden z panów autorytatywnie stwierdził, z szyderczym uśmieszkiem, że “ten facet” (Macierewicz) powinien się leczyć (pozostałych epitetów nie będę cytował, bo nie chcę zaśmiecać mojej strony, a w duchu zastanawiam się skąd u wykształconego człowieka tego typu myślenie).
A teraz krótko o filmie, po czym konkluzja na temat powyższej wypowiedzi “wykształconego”.
Otóż film porusza kilka zasadniczych problemów, które mocno poruszają każdego, nieobojętnego widza. Może właśnie ze względu na mój stosunek do katastrofy smoleńskiej należę do tej właśnie grupy widzów “nieobojętnych”. Film pokazuje w pewnym momencie potężny samolot zbliżający się do wieży kościelnej. Oczekiwałem oczywiście, że zahaczy skrzydłem, skrzydło się urwie, samolot obróci się o 180 stopni, po czym rozpadnie się na tysiące większych i mniejszych części, a wieża stać będzie, jak stała. Nic dalszego od prawdy; – to wieża została ścięta, jak kostka masła, a samolot z kompletem skrzydeł zniżał się do lądowania. Nikt nie zginął.
Inna scena pokazuje ten sam samolot, ale już w hangarze, gdzie składano część, po części, aby dojść do przyczyn, które mogły spowodować, że wpadł on niespodziewanie w pikujący, “nosem” w dół lot.
Jest też dialog, w którym jeden ze śledczych mówi, że dokonano dziesięciu symulacji, z dziesięcioma pilotami, w których to symulacjach stworzono dokładnie takie warunki, jakie miał Denzel Washington. I to znamienne pytanie śledczego: “I jak myślisz, co wykazały te symulacje?” i od razu odpowiedź: “Żaden z tych pilotów nie wylądował, wszyscy roztrzaskali się zabijąc pasażerów i załogę.
I wreszcie wstrząsająca relacja z przesłuchania przed komisją śledczą, w którym jedna z członkiń komisji udowadnia, że pilot nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, co się stało, bo badania wraku wykazały czarne, na białym, że winę ponoszą służby naziemne, bo już rok przedtem zelcono wymianę jakiegoś tam urządzenia, które blokowało płat sterownika poziomu i pokazała zdjęcie uszkodzonego kabla. A potem padły pytania o alkohol i bohaterski skądinąd pilot przyznaje się, że dzień przed lotem pił, a w dniu lotu pociągnął sporą dozę kokainy. Wyznanie, które było uwolnieniem ze szponów kłamstwa, w którym żył od czasu, gdy wpadł w sidła nałogu. Prawda go uwolniła, choć w konsekwencji odebrano mu wolność. Najwspanialszą nagrodą, jaką otrzymał, będąc w więzieniu była wizyta jego syna, który na kilka tygodni przedtem wyrzucił go z domu. Syn przyjechał, aby napisać esej o “najbardziej fascynującym człowieku, jakiego zna”. I uznał, że tym człowiekiem jest właśnie jego ojciec.
Zadałem “wykształconemu” pytanie, czy te sceny dają mu coś do myślenia. A on na to: “przecież to tylko film, o czym ty mówisz?”. No tak, to tylko film…
A swoją drogą jestem ciekaw, kiedy ludzie odpowiedzialni za tę katastrofę poczują wyrzuty sumienia.
Największą bzdurą, jaką przeczytałem ostatnio jest wpis R. Sikorskiego na portalu społecznościowym: https://twitter.com/sikorskiradek
Tak. Wiadomość z wieży, że zahaczyli o drzewo, co uprawniało do postawienia pierwszej hipotezy, skądinąd słusznej.
No cóż, myślę, że historia oceni genialność myślenia Radka Sikorskiego.
A w kontekście wypowiedzi Tuska, o “wychowaniu” agresywnego społeczeństwa przez Jarosława Kaczyńskiego, to przypomnę tylko znamienne i, pewnie wg Tuska wręcz pieszczotliwe hasła obecnego ministra spraw zagranicznych::
“Drożniemy watahy”.
“Były prezydent Kaczyński”
Amnezja Tuska jest jest zadziwiająco tendencyjna.
Panie Sporek,
zrobilo mi sie przykro w sobote podczas spotkania z tak zacnymi ludzmi jak P. Macierewicz I P. Nowaczyk (chyba nie przekrecilem nazwiska) kiedy to Pan witajac gosci oraz ludzi na sali..szczegolnie podkreslil niejakiego Szczpana Janeczko. Ja jestem z Bialegostoku I znam doskonale przeszlosc tego osobnika pod pseldonimem „Mnich”. To jest wstyd I chanba dla Kongresu Polonii Amerykanskiej, ze ma w swoich zarzadach wlasnie takich o ktorych mowil P. Macierewicz a Pan takich holduje, to tak sobie mysle, ze moze Pan tez jestes z nich?
Poinformuje o tym P. Macierewicza I P Profesora niech wiedza z kim sie zadaja na przyszlosc. Prosze, przeczytac sobie ta ksiazke „Polacy” ktora byla kolportowana na tym spotkaniu- doskonala, to moze sie pan czegos jeszcze w zyciu nauczy. Zal mi pana ze jego naiwnosc pomomo siwej glowy.
Panie Krzysztofie, proszę nie wyciągać pochopnych wniosków. Jako prowadzący musiałem przywitać przedstawiciela Kongresu Polonii Amerykańskiej, a o tym, że będzie to p. Janeczko dowiedziałem w ostatniej chwili. I nie wiem, w którym momencie dostrzegł Pan jakieś „szczególne” podkreślenie. Wręcz odwrotnie, – mówiłem o nieobecnym Franku Milewskim. Zdaje się, że słyszał Pan to, co chciał Pan usłyszeć.
Mnie też Pana trochę żal, bo kreuje Pan fakty, których nie było.
Tak – „jestem z nich” – skoro Pan tak sobie myśli. Czekam, kiedy Pan zrobi coś, aby nie hańbiono KPA. Jeśli Pan tak dużo wie, to popełnia Pan grzech zaniedbania nie walcząc o czystość polonijnych organizacji. Niech się Pan ujawni, a nie korzysta pod pseudonimem z mojego forum ubliżając przy tym mnie. Co, boi się Pan podpisać imieniem i nazwiskiem? Ja wszystko robię z otwartą przyłbicą, podpisuję się pełnym imieniem i nazwiskiem, staję przed setkami ludzi. A Pan gdzie jest? W krzakach? Czas na Pana. Mam naprawdę dosyć tego rodzaju pseudo-moralistów. Traktuję Was niestety, jako tchórzy. Nie doczytał się Pan o takich w książce? Trzeba było uważniej czytać. Profesor Nowaczyk jest niszczony właśnie przez takich podpisujących się pseudonimami. Nie wiem, czy ma Pan siwą głowę, ale i bez tej wiedzy żal mi Pana. Przecież mógł Pan podejść do mnie po spotkaniu. Mógł Pan podejść do obu Gości i naskarżyć na mnie. No, ale wtedy trzeba by się pokazać, a z tym ma Pan poważny problem, jak widzę.