Kto się boi…
Jan Sporek 9 października, 2015
Antoniego Macierewicza? Spotkałem Antoniego w kościele Św. Stanisława Kostki. Siedział w tej samej, pierwszej ławce, w której tydzień temu siedział Prezydent, Andrzej Duda. Przywitaliśmy się po mszy; co słychać, jak leci, itp. Ma ten sam, sympatyczny uśmiech, jasne spojrzenie w oczy rozmówcy. Nie biega oczami dookoła. Ma zawsze świetnie skrojony garnitur, a że sylwetkę ma prawie modelową, to i robi znakomite wrażenie. Jest jednym z lepszych mówców pośród polskich polityków. Zaliczam go do tej grupy mojego pokolenia, które elegancję i dystynkcję wzięły z domów rodzinnych. Myśmy to nazywali “stary francuski dom z … Krakowa”. Znamy się osobiście od kilku lat, słuchałem wielu spotkań z nim, kilka organizowałem z byłym Klubem Gazety Polskiej w Nowym Jorku, zanim Tomasz Sakiewicz zdecydował się mnie ukarać za “wolne słowo”. Przy okazji ukarał cały klub. Nieważne.
Kto się boi Antoniego Macierewicza? Ja nie.
Osiem lat temu wywołał mnie na Skypie mój licealny kolega. Rozmowa szybko zeszła na tematy polityczne i oczywiście usłyszałem pełne euforii stwierdzenie: “nareszcie będziemy mieć normalnych ludzi przy władzy”.
-Głosowałeś na PO? – zapytałem z trwogą.
-Oczywiście – odparł z satysfakcją.
-Czyś ty się z koniem na łby zamienił? Co ty masz przeciwko PiSowi?
-Przynajmniej nikt mi nie wejdzie do domu o szóstej rano.
Był to jedyny argument mojego dawnego kolegi. Argument, który został równie szybko zminimalizowany, kiedy zapytałem:
-A czemu mieliby wchodzić do twojego domu o szóstej rano?
-No, wiesz… – powiedział po długiej chwili milczenia – wchodzą do różnych domów.
-Czujesz się przestępcą? Jesteś skorumpowany, okradłeś państwo?
-Nie, no, coś ty…
-To czemu mieliby cię obudzić o szóstej rano?
-Oj, przestań mnie łapać za słówka…
No, właśnie. W Polsce rozpoczęło się łapanie za słówka. Antoni Macierewicz nie powiedział niczego nowego. Powiedział to, o czym mówi ulica, co widnieje na transparentach, a przestraszeni do szpiku kości PeOwcy, SLDowcy i cała ta lewicowa, pożal się Boże opozycja postanowili nagle stwierdzić, że Macierewicz jest w tych kwestiach nowatorski. Dlaczego tak wstrząsnęły te wypowiedzi koalicją rządzącą? To jest tak logiczne, że aż śmieszne:’
1 – tracą krzesła, fotele, immunitety, koniunkturę.
2 – PiS nie musi ścigać indywidualnych członków rządu, wystarczy, że przeprowadzi kompleksowy audyt, np. budowy autostrad, sprzedaży polskich firm, prywatyzacji, etc.
I wystarczy jeśli poinformuje o tym społeczeństwo. Nic więcej. Jak to jest, że w Polsce kastą najbogatszą są politycy? Z poselskich pensji, czy nawet z ministerialnych? To jest po prostu niemożliwe. Więc, skąd?
Histeria nad słowami Macierewicza ma bardzo logiczne podłoże i nie jest to problem ciężkości tych słów. Jest to problem nieczystych sumień.
Wierzę, że społeczeństwo nie da się już nabrać na krzyki Ewy Kopacz, czy demagogiczne teksty liderki SLD, która jest kanclerzem w szkole, w której ojciec jest rektorem, a mąż dyrektorem; szkoła należy do fundacji, której prezesem jest ojciec, ona jest wiceprezesem, i wiceprezesami są również jej mąż i siostra. Fajnie, – bezrobocie jej nie dosięgnie, głodowa pensja też nie. Teraz trzeba w posły, bo pachnie 12 tysięcy plus ekwiwalent na biuro. Nienapasione towarzystwo.
Mnie martwi co innego: po jaką cholerę Macierewicz wyskakuje z takimi tekstami, na trzy tygodnie przed wyborami? Jakie ma to wytłumaczenie? Przecież chyba mógł przewidzieć, że wpuścił wodę na młyn rządzących, – przestraszonych. Chcę mieć nadzieję, że jego słowa potrząsnęły tymi niedobitkami, które jeszcze się wahają, czy PO, czy PiS. Ale w Polsce już ogromna większość widzi, jak na dłoni te wszystkie ustawki w Europie, tę/tego “Pana Anię”, wyznaczającą nowe standardy europejskie na temat płci. Słyszałem, że jej/jego już miało nie być? Ale odgrzebały ją/jego usłużne media, byle tylko skrytykować veto Prezydenta Dudy, który ma sto procent racji blokując tę obrażającą nasz kraj ustawę.
Już niedługo. Modlę się tylko o jedno, żeby PiS mógł rządzić samodzielnie. I już czuję powiew świeżego powietrza po tej moralno-obyczajowo-polityczno-ekonomicznej stęchliźnie ostatnich ośmiu lat.