Zdrajcy, głupcy, sprzedawczyki?
Jan Sporek 7 listopada, 2016
Kim trzeba być, żeby zrobić to, co zrobił Wałęsa, Thun, Kijowski, Janda? Zdesperowanym, bo utraciło się władzę? A może kupionym za nędzne srebrniki? A może przerażonym, bo nie potrafi się prowadzić biznesu tak, by przynosił dochód bez oglądania się na sponsorów, czyli czekania na cudze pieniądze? K. Janda powiedziała, że jeszcze nigdy nie widziała, żeby ludzie w Polsce tak strasznie się bali. Czego? Kogo? Byłem w Polsce półtora miesiąca, spotykałem się naprawdę z ludźmi z bardzo różnych profesji, o różnych zapatrywaniach. Ani razu nikt nie wspomniał, że się boi. Tryskali wspaniałym humorem, cieszyli się życiem. Nie wiem, o czym mówi Krystyna Janda. Prawdopodobnie przebywa wyłącznie w towarzystwie platformersów, a ci, rzeczywiście mają się czego bać. No, to się aktorce nie dziwię.
Drugim człowiek, który szermuje określeniem “boją się” jest sfrustrowany poseł PO, Szejnfeld. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego do dyskusji po Wiadomościach telewizyjnych zaprasza się Szejnfelda. Cynik pierwszej wody, który używa czasu przyszłego do opisu rządów PiS. Na przykład: “ludzie będą się bali”. I na tej “przyszłościowej” teorii buduje krytykę obecnego stanu rzeczy. Prorok, jaki, czy cóś? Podłość, wściekłość za przegrane wybory, czy kompletny brak argumentów? Myślę, że wszystko na raz, bo Szejnfeld nigdy nie miał nic konkretnego do powiedzenia. Konkretnie, to on wyłącznie rzuca inwektywy. Teraz plecie bzdury, że ludzie na Zachodzie wiedzą bardzo dużo o Polsce i Polakach, a głównie złego. No, więc panie Szejnfeld, opowiada pan pierdoły. Po pierwsze, ani przez chwilę nie wierzę, że jadąc gdzieś, do zachodnich krajów w ogóle rozmawia pan z przeciętnymi mieszkańcami danego kraju (w jakim języku, jeśli można spytać?) Po drugie, zadałem sobie trud i zadzwoniłem do moich przyjaciół we Francji, Belgii, Szwecji i Szwajcarii. Wszyscy moi rozmówcy są rdzennymi obywatelami swoich krajów. Wszystkim zadałem to samo pytanie: co wiesz i co myślisz o obecnym rządzie w Polsce? Tylko Francuz odpowiedział “politycznie”: “Polacy zerwali kontrakt na helikopterów, ale, szczerze mówiąc, ja sam nie rozumiem, dlaczego sprzedajemy je taniej do Kuwejtu, do Holandii, a Polska miała płacić dwa razy tyle”. Ta odpowiedź jest taka, jak jest chyba tylko dlatego, że Jean Paul jest w ogóle blisko polityki, tzn. jest deputowanym w Prowansji. Poznaliśmy się w 1987 roku, przy okazji festiwalu zespołów folklorystycznych w La Grande Motte, a dwa lata temu był w N. Jorku i spędziliśmy kilka wieczorów na dobrym piwie, w tym kilkakrotnie w mojej ulubionej Karczmie, na Greenpoint Ave. Jean Paul dał się nawet namówić na wypicie ze mną piwa żywieckiego, bo ja tu innego nie piję, jeśli już w ogóle mam ochotę na piwo. Natomiast Belgowie (piszę w liczbie mnogiej, bo pytanie zostało natychmiast “rzucone” wszystkim, obecnym w domu) odpowiedzieli pytaniem: “A co, wprowadzają jakiś stan wojenny? Chyba nie ten rząd? Skąd niby mamy wiedzieć, coś o polskim rządzie? My tu mamy własnych problemów od cholery”. Muszę zaznaczyć, że rodzice tych ludzi byli niezwykle zaangażowani w pomoc Polakom w czasach Solidarności, szczególnie zaś stanu wojennego. Ale rodzice, którzy, niestety, już nie żyją. Nie chcecie wiedzieć, co ich rodzice mówili i, jak komentowali spółkowanie Wałęsy z Kiszczakiem i Jaruzelskim… To pokolenie już takie nie jest. I, jak słusznie zauważyli, – “mają swoje problemy”. W Szwajcarii, znajomy, którego poznałem tutaj i, który przylatuje do N. Jorku, co rok, w ogóle mnie wyśmiał: “Chłopie, ja nie za bardzo wiem, co się dzieje w moim kraju, a ty chcesz, żebym się interesował Polską? Z całym szacunkiem, ale odnośnie spraw polskich, to wiem, że Krystian Zimerman wykłada w konserwatorium, w Bazylei, i tyle, Reszta, to praca i rodzina. Nie gniewaj się, ale nie mam pojęcia, co się dzieje w Polsce”.
Znajomy Szwed powiedział prawie dokładnie to samo. W Niemczech mam wyłącznie znajomych rodaków i zadzwoniłem do kilku. Są po prostu zniesmaczeni wywiadem tej trójki “polityków”, – taki żart, bo żaden z nich politykiem nie jest, a już na pewno nie jest patriotą, do kompletu z K. Jandą. Ale zagadnąłem przechodzącego obok mojej szkoły zaprzyjaźnionego sąsiada, Amerykanina pochodzenia niemieckiego, czy coś słyszał o wywiadzie Wałęsy dla Sueddeutsche Zeitung?
Dla kogo? – Zapytał. Sueddeutsche Zeitung to lewicowcy, liberałowie, to Klintonowa!
I zaczął się śmiać. Dwie godziny później spotkałem go na spacerze w parku, z pieskiem, gdzie zamęczam się jazdą na rowerze.
-Siadaj,- usłyszałem.
Patrzę, a to sąsiad, Niemiec.
Postawiłem rower na stopce, usiadłem, a on mówi: Dzwoniłem do mojego brata. Czytał S. Z. (Amerykanie uwielbiają skróty; NYT – New York Times, FDR – Franklin Delano Roosevelt, FYI – For Your Information, – dla twojej informacji, LOL – Laughing out loud – śmiać się do rozpuku, itp). Powiedział, że było ich troje i że to takie szczury; w czasie wojny prawdopodobnie tacy ludzie podpisywali volkslisty.
Muszę przyznać, że mnie zmroziło.
Wiadomości wspomniały jeszcze o dziennikarzu Wyborczej, Borodzieju, który skarżył się, że ktoś na niego spojrzał źle, gdy kupował GW. A ja jestem na sto procent pewien, że to zmyślona historia. Żaden dziennikarz nie kupuje swojej gazety, bo ma ją po prostu w pracy, tak, jak większość dziennikarzy, czy realizatorów radiowych nie słucha radia, w którym pracuje. Nie mają na to czasu, ani ochoty. Chcą żyć, łapać tematy i przygotowywać realizację. I nie ma w tym ani nic dziwnego, ani nic złego. Ale jest to prawda. Tak, że dobrodzieju, nie cygań.
Chcę podziękować innej aktorce, Katarzynie Łaniewskiej za podsumowanie, jakiego dokonała dla Wiadomości. I zacytować: “ ci ludzie są odmóżdżeni”. Co racja, to racja. Tyle tylko, że ci akurat ludzie w sposób niewiarygodnie wstrętny zdeptali polską rzeczywistość, polską demokrację, Polaków, ale i samych siebie. Ci “obrońcy” demokracji mają szczęście, że nie żyją w Korei Północnej. Cała trójka, spokojnie żyje sobie w niedemokratycznej, reżimowej Polsce, a okropny Kaczyński, o którym Thun plecie, że to dyktator, reżimowiec, jakoś nie wsadza ich do więzienia. Oj, głupia babo, we łbie ci się przewróciło i tyle.
Janda K., jak już kiedyś pisałem, otrzymała od śp. Lecha Kaczyńskiego tyle pieniędzy, że żaden inny teatr tyle nie dostał, ale jej zawsze mało. A może wystawia się kiepskie sztuki, może kiepska gra, a może za drogie bilety? Ale wtedy trzeba mieć pretensje do siebie, a nie do polityków. Krystyno, czy nie przyszło Ci do głowy, że sponsorzy się wycofali, bo nie chcą mieć z nic wspólnego z tym, co gadasz, jak się zachowujesz, a nie, że się czegoś boją? Pamiętasz, jak było z Karolakiem? Odbiło Ci? Czego, niby się boją? Przykro mi, ale gadasz, jakbyś się naćpała. Kazałbym Ci zorganizować jeden koncert w Carnegie Hall; bez sponsorów, bez subwencji, bez opieki państwa, prezydenta, na kompletnie obcym terenie, gdzie Cię nie znają, gdzie musisz zapłacić w terminie, a najlepiej przed. PO-wskie ministerstwo kultury, podobnie, jak Instytut Adama Mickiewicza trzykrotnie odmówiło mi, jakiejkolwiek pomocy, a prosiłem o drobne. Nic to, robiłem swoje i zrobiłem tych koncertów, aż 16 w ciągu 10 lat. To ile to jest rocznie? Nikt tego nie zrobił, żaden polski producent. Powiem brzydko, ale po tych bzdetach, które Ty wygadujesz, to zabrzmi, jak poezja: posrałabyś się.
Do kogos, kto podpisuje sie e-tam:
Otoz myli sie Pan/Pani; opublikuje kazdy komentarz, ale w sytuacji, kiedy uzywa sie tak plugawego jezyka, chcialbym chociaz wiedziec z kim mam do czynienia. Zakochanych w Jandzie jest znikoma liczba, wiec chcialbym znac tego „kogos”, kto chce mi nawrzucac, bo odwazylem sie skrytykowac „gwiazde”.
Ale tego sie od Pana/Pani raczej nie doczekam, bo najlepiej jest obrazac innych zza pseudonimu, z ukrycia. To sie nazywa TCHRZOSTWO. Zareczam Panu, – „e-tam” na pewno nie bedzie przeze mnie czytany, bo na tak stajenny i prosto z chlewu jezyk nie mam czasu.