Unia Polsko-Słowiańska na KUL-u
Jan Sporek 19 kwietnia, 2019
Czyli, dlaczego nie będę głosował na K. Matyszczyka…
Wysłuchałem “wykładu” dyrektora wykonawczego naszej Unii Kredytowej, na Katolickim Uniersytecie Lubelskim i nie mogłem się podnieść z wrażenia. Sporo było spraw bardzo pozytywnych, aczkolwiek lepiej by było edukować Amerykanów na temat historii Polonii w USA, no, ale gdzieś w Polsce trzeba te pieniądze lokować, albo zarabiać, – na dwoje babka wróżyła… Aliści pan dyrektor pojechał kilkakroć po przysłowiowej “bandzie”, aż wciskało w fotel. Najbardziej rozbawił mnie moment, w którym CEO wyznał, że “Polsko-Słowiańska Federalna Unia Kredytowa” jest własnością członków” i dalej, że “rada dyrektorów jest kontrolowana, nadzorowana przez radę nadzorczą, czyli tzw. Komisję rewizyjną”. Kiedy słyszy się takie coś z ust faceta, który od sześciu lat podpisuje czeki dla prawników wspierających radę w procesach sądowych przeciwko przedstawicielom Polonii, którzy żądają zebrania informacyjnego, lub specjalnego, to naprawdę trudno powstrzymać się od zadania pytania: co on wziął przed tym wykładem?
Jakże ciekawy byłby ten wykład, gdyby Chmielewski miał odwagę powiedzieć:
Proszę państwa, to, że członkowie są właścicielami i, że Unia działa, jak spółdzielnia, naprawdę nie ma żadnego znaczenia. To rada dyrektorów i ja decydujemy, czy robić spotkania z członkami, czy nie. Nie po to wydaliśmy setki tysięcy dolarów na sprawy sądowe, żeby pozwolić szarym członkom zadawać pytania. My organizujemy co rok zebrania sprawozdawczo-wyborcze, pod namiotem gdzie z 80 tysięcy może się zmieścić niespełna 15o członków, w tym armia “samych swoich”, do bicia braw i bicia piany i wtedy każdy może zadać pytanie, które my i tak mamy w … Nie po to wydajemy na remont naszej siedziby w New Jersey 4 miliony dolarów, żeby nam włazić w buciorach, na posadzki i, żeby zwykły członek zadawał pytania, dlaczego używamy do tego jego pieniędzy i dlaczego zebrania robimy pod namiotem? Drodzy Państwo, powoli nasza Unia wchodzi do polityki. Na początek zorganizowaliśmy prezydentowi Dudzie “rybołowienie” w okolicach Chicago, gdzie najpierw zafundowaliśmy Polonii kilka autobusów, żeby prezydent zobaczył, jak zjednoczona jest społeczność polonijna. Wszystko razem, kosztowało, jakoś tak w okolicach stu tysięcy zielonych, ale przecież na “górce” mamy ponad 160 milionów, więc, o co biega? A fundowanie autobusów na zebranie wyborcze nie ma sensu, bo Polonusy mają przecie samochody, to, jak który chce, to i tak dojedzie. Szanowni Państwo wydajemy pieniądze, jak chcemy, kiedy chcemy i, jak nam się podoba. Organizujemy zebrania rady i menedżmentu w Polsce za dziesiątki tysięcy dolarów, przecież członkowie rady dyrektorów i pracownicy “dozoru” muszą kiedyś odwiedzić swoje rodziny w kraju… Ciężko pracują, raz w miesiącu, muszą jeść te kateringi, zabrać do domów, żeby się żarcie nie marnowało. Trzeba ich jakoś głaskać, żeby przyznali, jakiś bonusik i głosowali, tak, jak my chcemy, tzn. ja i przewodniczący. Wysyłamy naszych dyrektorów do ciepłych krajów na specjalne szkolenia, ale nie ma sensu pytać ich, czego się tam nauczyli, bo i tak reszta nie zrozumie… A zwłaszcza taka jedna derektorka, która napisała w życio-ob-rysie, że jest magistrem, ale zapomniała dodać, że nie obroniła pracy magisterskiej i teraz w ogóle nie wiadomo, czy ją kiedykolwiek napisała. Jak, któryś z naszych leci do Polski, po “coś tam”, to moze sobie “wylizingować” choćby i mercedesa, bo przecież ma kartę kredytową na 10 tysięcy $$. A, jak niechcący go rozwali, to też może pokryć straty z tejże karty. Ale można też zaprosić znajomych, albo rodzinę na zbiorową kolację i uzasadnić, że się miało “spotkanie służbowe”. Drodzy słuchacze, nasza Unia wydaje setki tysięcy dolarów na zespoły artystyczne w Polsce. I tak, na przykład nasi członkowie dopytują, ile daliśmy zespołowi Golec Uorkiestra? No, ale co ich to obchodzi? Przecież wybrali nas, to możemy robić, co chcemy. Wiecie, drodzy państwo, od lat tworzę z przewodniczącym rady dyrektorów bardzo zgraną pakę i nie ma problemu, żeby mi przyznać bonus świąteczny w wysokości 125 tysięcy zielonych. Przecież, jakoś muszę sobie te święta zorganizować, zwłaszcza że karpie poszły w górę, a ja kocham polską tradycję. Starszyznę, jeśli chodzi o pracowników, takich z kilkudziesięcioletnim stażem traktujemy bardzo poważnie i z czcią im należną i obdarowujemy podwyżkami, np. 30 dolarów, albo i 100, jak który dobry, a jak się nie podoba, to wyrzucamy, – bardzo często z dnia, na dzień. Polonia, to strasznie niewdzięczna rasa. Niedawno daliśmy jednej szkole, co to ma 50 uczniów 5 tysięcy $$, a ta, która ma 350 uczniów dostała, jakieś tam 500 “dolary”, no, ale, co oni się tak denerwują? Albo jest facet, któremu co roku przyznajemy kilka milionów w pożyczkach. Jak potrzebuje, to, czemu nie? On dużo inwestuje. A, że jakiś Kowalski nie dostanie na wsparcie rodzinne tysiąc, albo dwa, – no, trudno. Muszą państwo wiedzieć, że z lubością otwieramy nowe oddziały naszej Unii. Za każde otwarcie jest 15 tysięcy bonusa. Nieźle. W niektórych takich oddziałach to czasem są trzy, cztery operacje dziennie, ale kto by się tam przejmował? A, że wszystkie oddziały nowojorskie obsługują pożyczki w Chicago, to trudno, taką mamy politykę wewnętrzną, – nie mylić z ekonomiczną. Na koniec pan Chmielewski walnął z grubej rury i zakomunikował wszystkim tam obecnym, że nasza Unia, może konkurować wyłącznie z największymi bankami świata.
To wielki zaszczyt mieć oszczędności w takim gigancie. No, cóż, – gratulacje panie CEO.
Ale muszę na koniec dodać, że jestem pełen uznania, podziwu i szacunku dla wszystkich pracowniczek (nie ma w ogóle panów) w okienkach i przy biurkach. To są te “Mrówki”, niezwykle miłe, uczynne, serdeczne i pomocne, bez, których obecności tam, na pewno nie wstępowałbym w progi gmachu przy McGuinnes, albo przy Greenpoint Avenue. Te panie powinny dostawać codziennie wielki bukiet kwiatów. Ale, niestety harują na tych z “góry”, którzy bardzo chętnie rządzą i dzielą, – wyłącznie tak, jak im pasuje.
Jeśli nadal będzie rządzić “zgrana paka”, to ani procent nie pójdzie w górę, ani nie skończy się marnotrawienie pieniędzy. Tytułowy Krzysztof Matyszczyk zasiada w radzie dyrektorów ponad dwadzieścia lat, a prawie połowę tego czasu spędził na fotelu przewodniczącego. Na całym świecie (oprócz sytemów totalitarnych i organizacji polonijnych, głównie tych najważniejszych), obowiązuje coś takiego, jak kadencyjność, czyli po dwóch, najwyżej trzech kadencjach, nie ma możliwości ubiegania się o mandat wyborczy. Podyktowane to jest zmianami, jakie w organizmie i w świadomości człowieka robi sprawowanie władzy, oraz niebezpieczeństwem rodzenia się i rozwijania korupcji. I właśnie, dlatego nie będę głosował na tego pana. A Państwo-Członkowie? No, cóż “róbta, jak chceta…”. Mamy demokrację.
Dzieki za walke w obronie Pomnika Katynskiego. Znajac fakty, i zgodnie z analiza inzynierska sporzadzona przeze mnie i moja firme ZS Engineering, i wreczona czlonkom Jersey City City Council, tak moim zdaniem potoczylby sie process „przesuniecia pomnika w inne miejsce:
1. Pomnik, ktory formalnie jest wlasnoscia miasta, zostalby zdemontowany i przeniesiony do magazynu.
2. Teren gdzie obecnie stoi pomnik zostalby natychmiast zagospodarowany na inne cele.
3. Jersey City opracowaloby w ciagu 6 miesiecy plany przygotowania terenu pod nowa lokalizacje pomnika, w tym wzmocnienie nadbrzeza pod ciezar pomnika i cokolu (wbijanie pali, zelbetonowa platforma).
4. Jersey City wycenilby koszt przygotowania terenu pod pomnik na przynajmniej poltora milliona dolarow + koszty skladowania pomnika i przeniesienia pomnika z magazynu.
5. Polonia nieskutecznie probowalaby zebrac te ogromne pieniadze. Konsul G. nie moglby sie dolozyc, bo prawo zabrania.
6. Pomnik zostalby w najlepszym razie oddany Polonii a w najgorszym – przetopiony na zlom.