Pamięć i…komercja
Jan Sporek 3 kwietnia, 2008
Czytając wypowiedzi przeróżnych ludzi o twórczości Piotra Rubika najbardziej nie zgadzałem się z zajadłością niektórych z nich. Część z nich odbierałem, jako objaw zazdrości o powodzenie i popularność młodego kompozytora, a z częścią po prostu się zgadzałem, bo i muzyka Piotra Rubika nie stoi na szczytach. Całkowicie jednak zgadzam się z faktem, że sposób, w jaki wszedł on na „rynek” poprzez pokaz, widowiskowość, był wręcz powalający. Napewno można powiedzieć, że widocznie było to potrzebne, że na coś takiego czekała publiczność. Więc stwierdziłem, że Piotr Rubik najnormalniej pojawił się w odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu i odniósł sukces. Trochę mnie denerwowały te „napady” na twórcę w niektórych pismach i konkludowałem, że istotnie stał się on solą w oku zazdrośników, bo dużo gorszej muzyki i widowisk mamy całą masę, a jakoś nie robi się z tego takiego problemu. Myślę, że Rubik stał się zjawiskiem społecznym i część publikatorów nie daje sobie z tym rady, a poza tym, Polska stała się krajem, w którym religijna twórczość, religijne widowiska, paradoksalnie, (bo przecież nasz był Papież), a dzięki prymitywnym zagraniom polityków, stały się albo kompletnie marginalne, albo spychane na margines i podsumowywane, jako niezbyt wartościowe. Osobiście zachwycony byłem (i nadal jestem) utworami, które Rubik napisał dla Michała Bajora, zawartymi na płycie „Twarze w lustrach”. Bardzo mi się podobały utwory z festiwalu w Opolu i stwierdzam, że jest to dokładnie to, co działa na słuchacza. Polpularyzowałem Bajora wśród znajomych i przyjaciół i wszyscy byli mi za to wdzięczni, bo muzyka jest naprawdę znakomita. I…mogło tak zostać, ale…
Jako naród mamy taką cudowną cechę, że jak kochamy, to całym sercem. Kochaliśmy naszego Papieża całym sercem. Pielgrzymki do Rzymu, przyjazdy z każdego zakątka Polski do miejsc, w których odprawiał msze. Papież czuł naszą miłość, choć czasem prawdopodobnie wolałby spokojnie dokończyć zdanie i myśl zamiast mieć je przerywane okrzykami „niech żyje Papież!”. Może Go to trochę i denerwowało, ale…? Wiedział, że chcemy Mu okazać naszą miłość, wiedział, że jesteśmy niezwykle dumni z faktu bycia Polakami, przynależności do narodu, z którego wyszedł Następca Św. Piotra, ziemski Namiestnik Chrystusowy. Odwzajemniał miłość swoich rodaków dużo głębszą, pełną pobożnej modlitwy miłością. Z tą głęboką miłością odszedł do „Domu Swego Pana”. Ale nie zabrał jej; została w Jego słowach, w Jego naukach, została w pamięci o Nim.
Conajmniej trzy pokolenia, były świadkami wyboru polskiego Papieża i świadkami Jego pontyfikatu, ponad stu pielgrzymek i niezwykłej Jego pozycji na całym świecie, zarówno wśród katolików, jak i wszystkich innych religii. I nie zapomną tego do końca życia. Ale też te same pokolenia będą pamiętać Jego męczeńskie i jakże święte odchodzenie, podczas którego „gołym okiem” można było dostrzec, że Pan czeka na Niego, że miejsce w Domu Pana szykowane jest z wielkim pietyzmem, a sam Święty Gospodarz wyczekuje znamienitego Gościa z wypiekami na starym, Boskim Obliczu. Październikowy dzień z 1978 roku będzie w naszej pamięci dniem radosnego szoku, gdy Habemus Papam znaczyło tyle samo, co „mamy Papieża z Polski”. Drugi dzień kwietnia 2005 roku będzie dniem wielkiego szoku, dniem wielkiej, nie tylko polskiej, ale światowej żałoby. Czcimy pamięć tego wielkiego Człowieka na różne sposoby; po cichu, każdy dla siebie, głośno podczas kościelnych uroczystości temu poświęconych, albo też w skupieniu słuchając muzyki w koncertach poświęconych pomięci Jana Pawła II.
Niestety, czcimy również pamięć Karola Wojtyły robiąc przy okazji ogromne pieniądze. Oto stan Nowy Jork i ościenne stany „zasypano” pocztówkami z rozkładającym ręce dyrygentem, którego nazwisko bije w oczy wielkością liter. W tle orkiestra, artyści, pod spodem nazwa orkiestry, nazwiska artystów, nazwa sali koncertowej, data koncertów, ani słowa o cenie biletów, lub, czy bilety w ogóle będą. Natomiast w lewym, górnym rogu niewielka główka Papieża, wspartego o swój nieodłączny krzyż…i napis, drobnymi literami:
„W Rocznicę Śmierci Papieża Polaka Jana Pawła II”.
Rewers tej widokówki daje nieco więcej informacji: zdjęcie wnętrza sali koncertowej i wykaz agencji, w których można nabyć bilety. Więc będą bilety. Zainteresowani doznają szoku dopiero po podniesieniu słuchawki i zadaniu pytania o cenę biletów: 95, 110, 120 oraz loże 150 dolarów!
Zorganizowałem w Nowym Jorku kilkadziesiąt koncertów i najszczerzej powiem, że nie odważyłbym się ogłosić koncert ku pamięci Jana Pawła II w komercyjnej sali za tak wielkie dla publiczności pieniądze. Konsulat RP w Nowym Jorku organizuje darmowe koncerty organowe w Katedrze Św. Patryka, parafie (oprócz nabożeństw, czuwania itp.) organizują lokalne koncerty i uroczystości dostępne dla wszystkich, po prostu „ku pamięci”. Organizacje społeczne robią podobnie. Przychodzi, kto chce i kto czuje żal za Papieżem. Na koncerty „Tu Es Petrus” przyjdą tylko ci, których stać na zakup biletu, a więc ci, którzy mają na to pieniądze. Zaskakujące jest, że rewers pocztówki nie daje najmniejszej informacji o Zmarłym Papieżu, ale jedynie widok wnętrza sali koncertowej z dwóch ujęć. Spodziewałbym się cytatu papieskiego, modlitwy, czy czegoś podobnego. Nie. Pod zdjęciem sali widnieje natomiast wykaz biur i agencji turystycznych, w których można kupić bilety. Ktoś z menadżmentu (Piotra Rubika) zwrócił się do mnie z propozycją rozważenia możliwości zorganizowania im koncertu w Carnegie Hall. Pomijam, że najpierw wytłumaczyłem, jakie są procedury w przypadku Carnegie i jak to jest drogie, ale przede wszystkim zadałem pytanie: „Czy nie lepiej byłoby uczcić pamięć Jana Pawła II koncertem otwartym w Katedrze Św. Patryka i ewentualnie ogłosić dobrowolną kolektę na pokrycie kosztów, zamiast sprzedawać bilety i to tak drogie?” Oczywiście zadeklarowałem pomoc. Niestety, na ten e-mail nie otrzymałem już odpowiedzi.
Proponowałem to bazując na własnym doświadczeniu, gdy 11 listopada, 2007 zorganizowałem olbrzymi koncert właśnie w Katedrze, z pomocą kilku sponsorów; stu-osobowa orkiestra, (też amerykańska), trzy chóry, solistka. Wstęp dla publiczności wolny, a podczas koncertu kolekta, która pozwoliła w sporej części pokryć koszty. W lipcu ub. roku uczestniczyłem w ogromnym koncercie w Katedrze Chrystusa Króla, w Katowicach z okazji 75-tych urodzin Wojciecha Kilara – wstęp wolny, tysiące słuchaczy, wielka orkiestra symfoniczna i dwa, radiowe chóry. Piszę o tym, bo oburza mnie powoływanie się na pamięć o Polskim papieżu, którą wykorzystuje się do niesłychanie komercjalnego celu, ale też i dlatego. że otrzymałem mnóstwo telefonów z pytaniem: „dlaczego nie zrobi pan koncertu Rubika w Katedrze?” Na portalu „Bazarynka” w ogłoszeniu o koncercie i informacji na jego temat podane jest imię Janusz. Wielu nie sprawdza już numeru telefonu, – po prostu dzwonią do mnie. I wtedy wysłuchuję całej litanii na temat używania wzniosłego celu dla osiągnięcia niskich, komercjalnych korzyści. No, cóż nie mogę odpowiadać ani za organizatorów koncertu, ani za artystów. Odpowiadam tylko, że nikt się do mnie z taką prośbą nie zgłosił. A zrobiłbym to bardzo chętnie właśnie ku pamięci Jana Pawła II.