To jak z tym patriotyzmem?
Jan Sporek 29 czerwca, 2008
Podczas spotkania premiera Tuska z Polonią, na Greenpoincie Antoni Chruścielewski – prezes Polskiego Domu Narodowego (ta nazwa, to tylko tak z rozpędu po pięknej historii), którego (prezesa) osobiście ani nie lubię, ani nie specjalnie cenię, zadał pytanie następującej treści: „Jak z tym patriotyzmem w Polsce,- czy rząd zamierza coś zrobić z rozwijaniem patriotyzmu wśród młodzieży?” Pytanie to wyraźnie zeźliło pana Tuska, a w kuluarach „przy-cateringowych” uznane zostało za jedno z głupszych. Jak nie lubię prezesa Chruścielewskiego, tak teraz muszę przyznać, że pytanie nie było głupie i przyznać też , iż nie dziwię się, że pan premier (jeszcze ciągle pełniący tę funkcję) wyraźnie się zirytował mamrocząc w odpowiedzi, że jest zaskoczony, iż tego rodzaju pytanie w ogóle mogło paść do miłościwie panującego (jeszcze), pierwszego ministra Najjaśniejszej RP. Otóż po kilku miesiącach myślę, że Antoni Chruścielewski, jaki jest, taki jest, ale z pytaniem trafił. No, bo cóż…Sam premier wielkim patriotą nie jest; a to chce zamienić Polskę w Irlandię (ale tylko w kampanii wyborczej, potem już okazuje się, że Irlandia jest niedościgniona), a to odmawia zamienienia Polski w Irlandię, gdy idzie o Traktat Lizboński. Kompletnie niepatriotycznie nie daje społeczeństwu dogłębnej informacji, co zawiera Traktat Lizboński, nie dokonuje debaty społecznej, a w końcu odmawia narodowi prawa do referendum, dając głupkowate wypowiedzi, jak tę udzieloną mi w Nowym Jorku o dobrym wizerunku Polski w oczach Eurrrropy i o tym, że Polacy „na rrreferrenda nie chodzą”. (prrorrok jaki, cy co?) Przypomnę, że Wielka Brytania, w którą tak zapatrzeni są młodzi sympatycy Tuska, do dziś (30 czerwca, 2008) nie ratyfikowała Traktatu, a milioner Stuart Wheeler wystąpił do sądu cywilnego o wydanie postanowienia w kwestii referendum. Premier Polski wziął tę historyczną sprawę w swoje ręce i skierował do parlamentarnego ustalenia „woli narodu”. Założę się, że ani premier, ani posłowie nie przeczytali Traktatu, że w sejmie nie było ani jednego czytania z dokładną analizą tego dokumentu. Jestem pewien, bo debata taka powinna trwać conajmniej rok przy wyłącznym poświęceniu czasu obrad czytaniu i analizowaniu. Wreszcie premier lawiruje, jak piskorz w wypowiedziach na temat Bolka i IPN-u zarazem, mówiąc u Tomasza Lisa, że nie ma zamiaru zmieniać IPN-u, gdy tymczasem prawie gotowy jest projekt zmian. W końcu, mając podobno tak ogromny autorytet u młodych ludzi (swoich wyborców), nie daje żadnego komentarza na temat darmowych wyjazdów młodzieży do Francji na manifestację organizacji terrorystycznej. Młodzież jedzie „bo za darmo”. Premier nie zabiera głosu. Umoralniał i wychowywał „w miłości” tylko podczas kampanii.
Co do spotkania „Z Lisem na żywo”, to licząc na inteligencję i obiektywizm dziennikarza oczekiwałem pytania do premiera-historyka: panie premierze, jako historyk, jak wyjaśni pan swój udział w „Nocnej zmianie” i co takiego złego było w rządzie Jana Olszewskiego?
Nie doczekałem się.