Jan Sporek 27 stycznia, 2009
Jubileusz – słowo, które przede wszystkim świadczy o mijającym czasie. Musimy ten proces akceptować z podniesioną głową. Umysł ludzki zdołał już zatrzymać kilka żywiołów; wymyślono tamy na rzekach, technikę gaszenia pożarów, lecimy w przestrzeń kosmiczną, potrafimy skakać z kilku tysięcy metrów pod parasolem spadochronu itd, itp. Czas, niestety nie chce poddać się kontroli naszego umysłu, podobnie zresztą wiatr, który, jak dmuchnie całą siłą swoich płuc niszczy wszystko, co napotyka na swojej drodze. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 12 stycznia, 2009
ZAPRASZAM NA KONCERT KOLĘD POLSKICH I MIĘDZYNARODOWYCH
ARTYŚCI I WIDOWNIA ŚPIEWAJĄ DO UPADŁEGO
BEDZIE FAJNIE, JAK ZAWSZE
NIEDZIELA, 18 STYCZNIA, godz. 17:00
CENTRUM POLSKO-SŁOWIAŃSKIE
177 KENT STREET – GREENPOINT
JACEK ZGANIACZ, fortepian
ŁUKASZ WROŃSKI, skrzypce
BOŻENA BRZOZOWSKA, fortepian (akompaniament)
SOLIŚCI:
MICHELLE BARANOWSKA
ZUZANNA NIEWIADOMSKA
SONJA PASCHKE
SYLWIA ZAWROTNIAK
PADEREWSKI FESTIVAL CHORUS
ESPRIT de CHORUS
JANUSZ SPOREK – kierownictwo artystyczne
DONACJA $10
DZIECI DO LAT 12 – WSTĘP WOLNY
PO KONCERCIE SPOTKANIE Z ARTYSTAMI, KAWA, CIASTO, LAMPKA WINA
Jan Sporek 15 listopada, 2008
Oczywiście mowa o fragmentach z opery Halka, Stanisława Moniuszki. Na ten, jak po koncercie stwierdzili wszyscy, którzy do mnie dzwonili, znakomity pomysł wpadłem, gdy na własne oczy zobaczyłem, jak ogromnym zainteresowaniem cieszył się podobny koncert w Sarasocie, na Florydzie, do którego prowadzenia zostałem zaproszony przez jego organizatorkę, panią Magdalenę Pogonowską. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 3 kwietnia, 2008
Czytając wypowiedzi przeróżnych ludzi o twórczości Piotra Rubika najbardziej nie zgadzałem się z zajadłością niektórych z nich. Część z nich odbierałem, jako objaw zazdrości o powodzenie i popularność młodego kompozytora, a z częścią po prostu się zgadzałem, bo i muzyka Piotra Rubika nie stoi na szczytach. Całkowicie jednak zgadzam się z faktem, że sposób, w jaki wszedł on na „rynek” poprzez pokaz, widowiskowość, był wręcz powalający. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 25 grudnia, 2007
Niedawno słuchałem, jak w programie “Warto rozmawiać” grono mądrych ludzi dyskutowało (nie zawsze mądrze), o zagrożeniach dla religii katolickiej w Polsce niesionych przez współczesne realia. Przyznam, że dyskusja była niezwykle ciekawa, ale żaden z adwersaży nie pokusił się, aby dać tak zwany „przykład z życia wzięty”. Myslę, że najwięcej „krzywdy” religii robią sami ludzie, katolicy oczywiście. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 13 grudnia, 2007
Każdy koncert, to długie miesiące koronkowych działań, które połączyć mają ludzi – artystów i ewentualne osoby towarzyszące; obiekty – sala (miejsce) koncertu, hotele, lub miejsca, gdzie artyści będą mieszkać; transport – linie lotnicze, autokary; wizy – artyści występujący w USA muszą posiadać specjalne wizy dla artystów, – jest to proces, który trwa około trzech miesięcy i kosztuje dokładnie $205 za każdą petycję. Jeśli dokumenty są złożone później, niż trzy miesiące przed koncertem, z reguły trzeba się liczyć z tzw. „primium processing”, czyli „przyspieszeniem”, co kosztuje …$1000.00 za każdą petycję i jest załatwione w ciągu dwóch tygodni. Taki problem spotkał mnie gdy robiłem koncert Śląska, Skadów i Waldemara Malickiego z Arturem Banaszkiewiczem. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 10 grudnia, 2007
Koncert w Maryland, o ile z jednej strony dodał mi skrzydeł i usposobił pozytywnie do wszystkiego, co robiłem dotychczas, czyli promocji polskiej muzyki w Stanach, o tyle z drugiej uświadomił mi, że albo ja zbyt nisko się cenię, albo jestem idiotycznie naiwny, sądząc, że jeśli ja pomagam innym, dając im szansę zaistnienia na amerykańskich scenach, to otrzymam za to należną wdzięczność, szacunek, a może i zyskam przyjaciół. W Wielu wypadkach tak jest, dlatego właśnie tak trudno było mi zrozumieć wybuch Jacka Sykulskiego, który jakby zrzucił winę za niedogadanie się z firmą transportową na mnie. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 9 grudnia, 2007
Chyba najwspanialszym widokiem dla każdego organizatora koncertu, ale i dla artystów jest widok zapełnianjącego się samochodami parkingu przed gmachem, tłumów miłośników muzyki wchodzących do hallu, a potem tychże miłośników zajmujących miejsca w sali koncertowej od pierwszego, do ostatniego rzędu. Rozkoszowałem się tym widokiem mniej więcej przez dwadzieścia pięć minut od godziny siódmej. Falangi ludzi wysypujące się z samochodów i zmierzające do głównego wejścia Harford High School w Aberdeen, (stan Maryland) były widokiem niezwykle podniecającym. Cieszyłem się, że Sheldonowi i jego orkiestrze udało się „sprowadzić” na koncert tak ogromną liczbę słuchaczy. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 1 grudnia, 2007
Noc była dość trudna; wyobrażałem sobie klapę…Angelus bez solistki? A co z cudowną Wokalizą? Nie, to nie może się stać. Chwilę potem kląłem samego siebie za te głupie myśli. Nie wiem jak długo przewracałem się z boku, na bok, sen przyszedł pewnie, jak złodziej i owinął mnie bezświadomością, pozwalając mózgowi odpocząć. I bardzo dobrze, bo do zwariowania był naprawdę „jeden krok” z piosenki Dąbrowskiego. Tak, czy inaczej sen nie trwał zbyt długo. Około szóstej byłem już w pełni gotów do życia. Miałem klucz (kartę) do pokoju Kostrzyńskiej i skorzystałem z niego. Zajrzałem do jej pokoju,- spała. – No, i dobrze, – pomyślałem – sen leczy. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 26 listopada, 2007
Próbę w Maryland nosiłem w sobie jeszcze dobrych kilka dni; to cudowne uczucie, gdy słyszy się te łkające skrzypce, buczące trąby, gdy słyszy się ten cudowny Angelus, w którym modlą się nie tylko chóry, ale wszystkie instrumenty, gdzie słyszy się kościelne dzwony i małe sygnaturki nawołujące na majowe nabożeństwo. Muzykę, po prostu słyszałem tę muzykę, którą kreowaliśmy tam, w dalekim Maryland z setką muzyków. Rozmowy na antenie Polskiego Radia 910; wspaniałe prezenterki: Mariola Durzyńska, Izabela Laskowska, Ela Ringer; artykuły w Nowym Dzienniku; ogromny wywiad z Anną Kostrzyńską w Kurierze Plus przeprowadzony przez przesympatyczną Agatę Galanis. Były też i rozmowy z Konsulatem. Mój koncert bardzo „wklejał” się konsulatowi w jego działalność, choćby z tej prostej przyczyny, że w Dzień Niepodległości nasza, dyplomatyczna placówka nie zaplanowała żadnych uroczystości. Tego dnia było zaplanowane…odsłonięcie pomnika Jana Karskiego i…ławeczki, na której słynny „Kurier” siedzi przed Konsulatem. Ta sprawa jest dla mnie dość dziwna i tyleż zasmucająca. Otóż Czytaj Dalej »
Jan Sporek 26 listopada, 2007
Czas działał niezwykle pozytywnie. Z dnia, na dzień widziałem, a raczej słyszałem, że „treningi” wokalne Ani Kostrzyńskiej przynoszą coraz lepsze rezultaty. Pod koniec września Wokalizę śpiewała już na poziomie….próby generalnej. Z Angelusem jednak ciągle był problem. O ile przechodziła juz do drugiego E, a nawet zahaczała o G, o tyle wejscia na to „trzecie C”, które Kilar każe w dodatku śpiewać sześć razy pod rząd sprawiało jej dość sporo problemów. Ale zaczynałem być coraz lepszej myśli widząc upór i determinację tej znakomitej artystki. Pracowała uparcie i konsekwentnie. Pewnego dnia poprosiła o próbę z fortepianem. Zacząłem podgrywać partie niektórych instrumentów, a Kostrzyńska poczęła kreować swoje. Dochodzimy do wysokiego C i …Nie, to nie to. Następnego dnia powiedziałem jej coś w rodzaju: „Aniu, albo zaśpiewasz tę górę, albo nie śpiewaj jej w ogóle, – zrób wszystko oktawę niżej”… Czytaj Dalej »
Jan Sporek 25 listopada, 2007
Pobyt w Polsce, to zawsze zapomnienie o Nowym Jorku. Wtopiłem się w polskie życie z taką rozkoszą, że trudno to opisać. Kilka dni w Warszawie, to przełykanie każdej godziny, jak największego szczęścia danego prosto od Boga. To szczęście było we wszystkim; w matce mojej przyjaciółki z Nowego Jorku, ktora przyjechała po mnie na lotnisko; w jej pięknym domu na Wawrze; w każdym posiłku, który tam zjadłem tego popołudnia. Szczęście było w historycznych, pokręconych korytarzach Dziekanki, gdzie mieszkałem przez pięć dni; w kawiarniach Placu Zamkowego, znajomych i nowopoznanych – spotkanych tam właśnie; w filiżankach kawy i dymie z papierosa – dozwolonym w Warszawie, – zabronionym w Nowym Jorku. W spacerze po Saskim Parku, Alejach Ujazdowskich, Łazienkach, Muzeum Powstania Warszawskiego, w kościele Św. Anny i Św. Krzyża, – wszędzie ! Wreszcie szczęście było w spotkaniu maturzystów mojego rocznika, spotkaniu z rodzina, przyjaciółmi z dzieciństwa, górach, rzece, która nauczyła mnie pływać, która dawała natchnienie do młodzieńczych wierszy. Wszędzie ! Krótko mówiąc szczęście jest tam /przynajmniej dla mnie/ na każdym kroku. O koncercie począłem myśleć dopiero, gdy ponownie, na pięć dni przed powrotem do Stanów przyjechałem do Warszawy. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 24 listopada, 2007
Mój największy i..najdziwniejszy koncert.
To było 12 miesięcy pracy. W październiku, 2006 roku zarezerwowałem datę w Katedrze Sw. Patryka. Jeszcze nie za bardzo wiedziałem, co wyprodukuję, ale ustalenie daty było tak czy inaczej najważniejsze. Kilka tygodni, a może nawet kilka dni później mogłem już tej daty – 11 listopada, 2007, – nie mieć do mojej dyspozycji. W dzień, kiedy Jennifer (dr. Pascual – Dyrektor muzyczny Katedry, organistka i chórmistrz w jednej osobie), oznajmiła mi, że mam tę datę, wymyśliłem artystów: Anna Kostrzyńska, sopran koloraturowy, jako solistka, chór, który dopiero chciałem reaktywować po ponad dwuletniej przerwie spowodowanej moim zawałem serca, a brakowało mi orkiestry i ewentualnie jeszcze kogoś, jako solisty. Myslałem o Mariuszu Kwietniu. Niestety, Mariusz nie mógł; spojrzał w kalendarz i powiedział, że ten termin jest dla niego niemożliwy. Wiedziałem, że chcę mieć bardzo polski program, ale miałem trochę ograniczone możliwości, choćby dlatego, że Polonia nie dysponuje orkiestrą. Zadzwonilem do byłego dyrektora orkiestry z Fredericksburga, w Wirginii, czy mógłby dać mi kontakt na nowego dyrygenta. Jim Baker szczerze powiedział mi, że szkoda mojego czasu. Orkiestra, niestety nie reprezentuje nawet tego poziomu, co pięć lat temu, gdy miałem z nimi koncert w Carnegie Hall, (a już wtedy nie był najwyższych lotów). Dał mi telefon do Sheldona Bair’a w Bel Air, Maryland z zapewnieniem, że ten 30 lat temu stworzył orkiestrę, która jest teraz naprawdę świetnym zespołem. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 23 października, 2007
Czyli czatowania z tymi, co niby nie są „zwolennikami PO”, ale jednak…Język cytowany poniżej, najnormalniej mnie zmroził:„No jasne Amerykańskie myślenie. Co Ty wiesz o prawach rządzących współczesną Europą? Dziewietnastowieczne, zapyziałe, pseudopatryiotyczne myślenie nie odpowiada już nikomu, kto myśli pragmatycznie i wie, że Polaków nie można zastraszyć. Trzymać za pysk przez małą grupę zdebilałych, przykościelnych pseudopolityków. Taka Polska to wstyd. Nikt zdrowy na umyśle nie chce Polski krótkowzrocznej skłuconej i pozbawionej przyjaciół. Nowoczesna Europa nie jest już mitem. To nieunikniona część współczesnej myśli politycznej . Tak to rozumię chociaż nie byłem i nie jestem zwolennikiem PO. To młodzi ludzie zdecydowali i przenieśli Kaczyńskich na śmietnik historii. Z tym się zgadzam, bo tam jest miejsce godne ich wizji”. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 19 sierpnia, 2007
Zupełnie przypadkowo natrafiłem w TVPolonia, którą mogę oglądać w moim komputerze, na Festiwal Kultury Kresowej, co rocznie od kilku lat odbywający się w Mrągowie. Najszczerzej przyznać muszę, że było to widowisko przewyższające opolskie zawodzenie niektórych debiutantów i nie tylko. Fantastyczne aranżacje cudownej, kresowej muzyki w rewelacyjnym wręcz wykonaniu amatorów, których poziomu życzyłbym tym „wielkim” ponoć profesjonalnym gwiazdom polskiej sceny obecnych czasów. Wspaniałe wydarzenie, niesamowite wręcz przeżycia i nieprawdopodobnie autentyczne wykonania. Może właśnie dlatego, że to amatorzy, było w tych wykonaniach ogromnie dużo serca i, co najważniejsze z punktu estetyczno-muzycznej oceny, były to wykonania o niezwykłej kulturze wykonawczej. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 4 maja, 2007
Dr. Andrzej Kamiński był chyba na wszystkich moich koncertach. Wiem też, że ściągał jeszcze swoich znajomych. To meloman rzadkiego kalibru. Reprezentuje tę grupę intelektualnych elit Poloni, które, jako żywo przywodzą na myśl ową egzotyczną już prawie generację Waldorffa i innych jemu podobnych panów pod muszką, lub elegancko zawiązanym krawatem, złotymi spinkami w podwójnych mankietach nakrochmalonych koszul – miłośników muzyki. Kiedy przyszedł do mnie po bilety na koncert polsko-grecki, zagadnął na temat zbliżającego się – 10 dni po moim koncercie,- recitalu Kissina w głównej sali Carnegie. Mój koncert był w Zankel Hall, czyli tej średniej. Obydwaj wiedzieliśmy, że Kissin jest wyprzedany do ostatniego miejsca. Pan Andrzej pałał jednak tak niewypowiedzianą żądzą usłyszenia tego rosyjskiego pianisty, że zdeklarował się zapłacić nawet potrójną cenę, byle tylko jakoś skombinować mu bilet. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 29 kwietnia, 2007
Wbrew pozorom nie był to mój pierwszy „międzynarodowy” koncert, jaki popełniłem w Nowym Jorku. Miałem tu już Orkiestrę Symfoniczną z Fredericksburga, Virginia; Jamse’a E. Bakera – dyrygenta, miałem też i to dwukrotnie amerykańską śpiewaczkę, włoskiego pochodzenia, Tiffany CasaSante, która z orkiestrą Uniwersytetu Hofstra, na Long Island, wzmocnioną kikunastoma polskimi muzykami zaśpiewała po raz pierwszy w Nowym Jorku monumentalny Angelus, Wojciecha Kilara, a pół roku później powtórzyliśmy to w głównej sali Carnegie Hall. Wszystkie te koncerty miały jednak muzykę polską, jako główny temat wieczoru. Koncert polsko-grecki był zatem pierwszym, który, w przeciwieństwie do wymienionych wyżej miał program niezwykle zróżnicowany: od Belliniego, przez Chopina, Donizettiego, Karrera, Mozarta, Papamoschosa, Rossiniego, Verdiego, Konstantinidisa, do Szymanowskiego i Wieniawskiego. Czytaj Dalej »
Jan Sporek 28 kwietnia, 2007
Kurier Plus – 14 KWIETNIA 2007, NUMER 668 (998)
Agata Ostrowska-Galanis – wywiad z Januszem Sporkiem
Agata Ostrowska Galanis: Skąd pomysł, by w jednym koncercie połączyć dwie tak odrębne kultury- polską i grecką?
Janusz Sporek: Może zabrzmi to śmiesznie, ale zawsze zastanawiałem się dlaczego w naszej telewizji program polski nadawany jest tuż po greckim? Czy jest to nie rodzaj metafizycznego połączenia dwóch kultur? To oczywiście żart, bo tak naprawdę do poznania kultury i obyczajów tego kraju skłoniły mnie względy rodzinne. Mój syn, Wojtek od pięciu lat stał się członkiem greckiej rodziny i wraz z żoną Matiną, która jest znakomitym choreografem, pracują w Vicky Simegiatos Dance Stodiu na Bayside. Ich siedmiomiesięczna córeczka, a moja wnuczka Angelina Zoe jest więc już dzieckiem polsko-greckim urodzonym w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu rodzinnemu wydarzeniu udało mi się nieco lepiej poznać Greków i szybko dojść do wniosku, że są to bardzo mili ludzie, o podobnych jak nasze korzeniach. Moja synowa została wychowana w sposób bardzo europejski, w poczuciu miłości do kraju, z którego pochodzi i szacunku do rodziny i do kultury, a to ogromnie procentuje w jej dorosłym życiu. To fantastyczne uczucie, gdy potrafisz z kimś dzielić podobną pasję i znaleźć wspólny język w sprawach, które cię fascynują. Te spostrzeżenia są kluczem do kwietniowego koncertu. Dlaczego mamy się ograniczać wyłącznie do artystów polskich? Dlaczego nie rozszerzyć grona i zapraszając wokalistów innej narodowości nie pokazać polskiej muzyki ludziom spoza polskiego środowiska. Myślałem, jak bardzo moi polscy przyjaciele zachwycali się chrzcinami mojej wnuczki i cerkiewnym ślubem mojego syna. Oba wydarzenia bogate w ortodoksyjne chóralne śpiewy nazwali największym przeżyciem artystyczno-religijnym w jakim kiedykolwiek brali udział. To dało mi nadzieje, że fascynacja i zainteresowanie naszymi kulturami może być obopólna, a przy okazji możemy się dowiedzieć i nauczyć czegoś nowego o sobie na wzajem. Czytaj Dalej »